Ulica Mariacka
- O tobie. Coś sobie roisz i wpędzasz się w alkoholizm. Tamara, to się nie opłaca.
- Taki tatuś z ciebie?
- Fakt. Mógłbym być twoim tatusiem… Ale niektóre dziewczyny dobrze sobie radzą, nie dopisują do tego filozofii. Ty masz z tym problem. Widać, nie zaakceptowałaś tego, że jesteś kurwą.
- …Czy ja ci się podobam? – w jej głosie nie było kokieterii, raczej jakiś namysł.
- O rany… o co ci chodzi?
- Odpowiedz.
- Jesteś ładna. Tylko… nie wiem do czego zmierzasz.
- Tak pytam.
- Na pewno?
- Sama już nie wiem.
- No właśnie. O tym mówię. Coś ci chodzi po głowie, i się męczysz . Przydałyby ci się egzorcyzmy. Jak myślisz? Z jakimi diabełkami walczysz?
- Znowu będziesz kreślił znak krzyża?
- A ty chcesz rozgrzeszenia?
- Nie pierdol. Teraz ty tworzysz jakąś filozofię. I nie nazywaj mnie kurwą. Jestem prostytutką. Kurwą to może być twoja żona.
- W porządku.
Milczeliśmy. Nie chciało się gadać. Bo nie było o czym. Nie znaliśmy się więc i ta rozmowa, to było dużo.
Przypomniałem sobie jak kilkanaście lat temu siedziałem na tym samym murku przy Dworcowej, i rozmawiałem z Kaśką. Młodą i ładną prostytutką. Żywo o czymś rozmawialiśmy, a tu nagle, jak spod ziemi wyrosła moja żona. Zostawiłem ją na Rynku, bo coś kupowała, a ja poszedłem na Dworcową. Kaśka uniosła głowę, spojrzała na żonę, na mnie i hardo zapytała:
- A co ta kurwa tu robi?
-… No tak… Nie należy mylić prostytutki z kurwą.
Wreszcie Piniol i Dziewiona wrócili. Piniol usiadł a Dziewiona popatrzyła na stolik i pusty kieliszek, i ruszyła w stronę łazienki.
- Masz pięć minut – szepnął Piniol, i odwrócił się w stronę Tamary. Zdążyłem zauważyć błysk jego zębów.
Idąc za Dziewioną pomyślałem, że mógłbym próbować z Tamarą. Lecz teraz była pijana, zrobiła się oślizła, lepka.
Otworzyłem drzwi i cicho je zamknąłem.
Do sali doleciał krzyk Dziewiony:
- Kurwa! Nawet wysrać się nie można! Co za palant!
Po cichutku znowu otworzyłem drzwi i je zamknąłem. Piniol udawał, że mnie nie widzi, ale ramiona mu się trzęsły. To taki kolega? Specjalnie mnie posłał tak dla śmiechu? Nie spodziewałem się.