Dom pełen dusz
Tam gdzie czas płynie wolniej,
Nikt z nas emigrantów nigdy chyba nie zapomni swojej pierwszej pracy w nowym kraju. Zazwyczaj bywa to zajęcie daleko odbiegające od tego co robiliśmy w kraju, często znacznie po niżej kwalifikacji zawodowych i osobistych aspiracji. To doświadczenie pewnej degradacji społecznej nie jest także obce i mi. Decydując się na wyjazd z kraju wiedziałem, że przyjdzie mi doświadczyć zupełnie innych rzeczy niże w domu ale nie spodziewałem się, że ta radykalna zmiana będzie aż tak wielkim wyznaniem. Był pochmurny dzień, czwartego października 2006 roku kiedy wyruszyłem z Polski do Anglii rozpocząć nowe życie. Wiedziałem już wtedy, że moją pierwszą pracą na wyspie będzie stanowisko opiekuna w Domu Spokojnej Starości gdzieś w najdalszym zakątku północno-wschodniej Anglii. Jadąc pociągiem z londyńskiego lotniska w stronę Darlington, z każdą milą oddalałem się od mojego dotychczasowego , pełnego pośpiechu, stresu i niepewności życia w stronę tego co nie znane. Praca w domach opieki to jedno z najpopularniejszych zajęć wśród emigrantów w Wielkiej Brytanii. W niektórych miejscach ponad 90% pracowników stanowią emigranci. Innym charakterystycznym czynnikiem tego typu miejsc jest to swoiste uczucie, że czas tam płynie jakby trochę wolniej.
Legenda Soulfield Hall
Dom, w którym przyszło mi pracować, znajduje się na skraju Soulfield, niewielkiej miejscowości w hrabstwie Durcham. Soulfield Hall znajduje się w zabytkowym dziewiętnastowiecznym budynku.
W trakcie pierwszej wojny światowej i zaraz po wojnie w budynku tym mieścił się zakład psychiatryczny dla żołnierzy dotkniętych nerwicą wojenną. Z tamtego okresu pochodzi mrożąca krew w żyłach legenda. Jesienią 1916 roku trafił tu Sthephen Scollard, osiemnastoletni brytyjski weteran. Do okopu, w którym walczył Stephen w bitwie pod Verdun spadł niemiecki szrapnel, który zabił wszystkich jego towarzyszy a jego ciężko okaleczył. Po wielu tygodniach spędzonych w szpitalu Stephen został przeniesiony do ośrodka w Soulfield. Mimo starań lekarzy nie udało się uratować nóg Stephena i musiały zostać amputowane. W wyniku ran żołnierz stracił także swoją prawą rękę a lewa została już na zawsze sparaliżowana. Jednak największe rany i spustoszenie wojna zostawiła w jego psychice. Obdarty ze wszelkiej nadziei, naznaczony wspomnieniem widoku śmierci swoich towarzyszy broni i okrutnie okaleczony fizycznie Stephen myślał już tylko o samobójczej śmierci. Ale jak miał to zrobić kiedy nie był w stanie nawet zaspakajać samodzielnie swoich potrzeb fizjologicznych. Jedyne co mu pozostało to sprawna głowa i bardzo silna wola jak najszybszego zakończenia koszmaru dalszego, pełnego cierpienia, makabrycznych wspomnień i fizycznego bólu życia. Pewnej nocy nadludzkim wysiłkiem Stephen przegryzł żyłę swojej sparaliżowanej lewej ręki. Fontanna krwi wytrysnęła na ścianę przy którym stało łóżko nieszczęśnika, który w milczeniu i w przeszywającym jego poranione ciało bólu odszedł. Nad ranem pielęgniarze odnaleźli tylko jego okaleczone zwłoki w kałuży krwi. Krwawa plama na ścianie ułożyła się jakby w kształt litery v a na jego twarzy zastygłej w śmiertelnym grymasie malował się spokój. Stephen wygrał swoją ostatnią bitwę. Podobno krwawa plama na ścianie nie dała się usunąć. Długo jeszcze po tym zdarzeniu pojawiała się co jakiś czas w tym samym miejscu gdzie odszedł Stephen. W chwili obecnej pokój Stephena zamieniony został na magazyn pościeli a ścianę z krwawą plamą zasłania masywna szafa. Zawsze kiedy otwierałem drzwi do magazynu miałem poczucie że jakby pachniało tam trochę krwią ale osobiście nigdy plamy nie widziałem. Szafa była zbyt ciężka by ją samodzielnie odsunąć.
Dziewczyna z Powstania Warszawskiego
W Soulfield Hall, w okresie kiedy