Ulica Mariacka

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

Szedłem Mariacką do Dworcowej. Kiedyś urzędowały tu prostytutki, teraz je wymiotło w inny rejon miasta. Katowice się zmieniły. Prostytutki też. Chyba odmłodniały i poszły na całość.

            Z sentymentem pomyślałem o kulawej Gośce. Stara weteranka, chuda jak szczapa, brzydka, ale miała coś w sobie, że zagryzałem wargi. Kiedy stała na Mariackiej, opuszczona przez wszystkie kurwy, gotowy byłem się z nią pokochać. Wcześniej porządnie bym ją umył i spryskał pachnącą wodą. Żadna nie chciała stać przy niej. Nie lubię jak krzywdzi się człowieka. Ale wszystkie dziewczyny wiedziały, że w tym zawodzie człowiek szybko się zużywa, a one chciały mieć klientów. A taka kurwa to przekleństwo.

            Opuszczony kościół przy wylocie ulicy wcale nie uskrzydlał. Nikt się nie modlił. Stracono nadzieję. Tylko knajpa Pod Trójką miała wzięcie. Trzeba było gdzieś odpocząć. Poplotkować. Trzy schodki prowadziły do wejścia i nikt nie używał innej nazwy. Kościół, trzy schodki i kulawa Gośka nadawały koloryt ulicy i były jej prawdziwym życiem.

            Czym jest samotność? Gośka o tym wiedziała.

            Pewnie dlatego budziła we mnie ciepłe uczucia. Inna rzecz, że nigdy do niej nie podszedłem, mijałem ją ciekawie zerkając. Być może bałem się spojrzeń czekających dalej dziewczyn, ich pogardliwych spojrzeń. Teraz już za późno.

            Ulica Mariacka była opuszczona. Miała się stać deptakiem, jeszcze jedną wizytówką miasta. Ciekawe czy i ja tak bym mógł? Miasto pięknieje w oczach, a ja się staczam. Starzeję. Rozpijam. Chyba dlatego tęskniłem za dawną Mariacką.

            Dziewczyny z Agencji może są i zadbane, a przez to ładniejsze; w końcu się wysypiają, mają swoje pokoiki i pod ręką prysznic, pachnące mydło, ciepły ręcznik. To inna kategoria kurew. Są jak koty, lubiące ciepło i w porę miskę żarcia. Jedyny warunek – muszą mieć dobrego pana. Lecz dziewczyny z ulicy mają charakter. Upał, deszcz, mróz, a one na posterunku jak harcerz.

            Ja kocham ulicę. Lecz dzisiejsi włodarze miasta o takich jak ja nie pamiętają. W dumę ich wpędza brak slumsów, szczurów wychylających łby z kratek ściekowych, i ta ich bezwzględna walka z pracowitą kurwą, która nikomu nie wadzi, a jest jak wieczny tułacz.

            I komu to przeszkadzało? Żyły sobie na krechę, chowały się we wnękach i w bramie przed mrozem i deszczem. Często piły i piskały czasem, dla psoty.

            W gruncie rzeczy, biedowały.

            Ale nie brały tego sobie do serca. Były jak towar z przeceny, któremu umknął termin ważności. Pogodne, więc jakoś szczęśliwe.

            Leciały lata i nic się nie zmieniało. Poza tym, że klienci szukali młodszych i ładniejszych dziewczyn. Ale stały wszystkie, na ulicy, która była ich matką.

            Niech ktoś sobie przypomni te dni.

            Niech przestaną udawać, że teraz wreszcie będzie pięknie i bez grzechu.

            Kościół przy wylocie ulicy i tak wciąż czeka, i choć czeka z wielką ulgą, to – czy ma więcej nawróconych?

            Ulga kapłana jest wielce błazeńska, bo przecież bywało, że gdzieś w kącie klęczała, ukryta przed innych wzrokiem, zabłąkana dusza, otwarta i czysta przed Bogiem, choć grzeszna.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38