Psychodeloman
- Nie powinnaś była tego ruszać - rzekł zły za to, że grzebała w jego laptopie.
- Nie wiedziałem też, że jesteś... Hah, kolekcjonerem. Ale tej walizki tez nie powinnam ruszać? – mówiła, gdy on się ubierał.
- Uważaj, bo w górach łatwo o wypadek - zmrużył oczy, niepewny jej intencji.
- Och tak, przekażę twoją kolekcję aparatowi represji, a na dodatek powiem, że próbowałeś mnie zgwałcić - zrobiła zamyśloną minę, kładąc palec na ustach. - W sumie to możesz próbować - uśmiechnęła się promieniście i puściła mi oczko.
Cóż, można było spróbować. Dziewczyna była młodziutka, śliczna, zgrabna.
- Czego ty właściwie ode mnie chcesz?
- Szukam jakiegoś normalnego towarzystwa.
- Czy ja sprawiam wrażenie normalnego?
- Normalność to pojęcie względne.
- Ale chyba nie przyjechałaś tu sama?
- No nie... Z wycieczką szkolną.
- To ile ty masz lat?
- Wystarczająco żeby uprawiać dziki seks z dziesięcioma Arabami, ale za mało żeby kupić pieprzone piwo.
- Siedemnaście?
- Gratuluje, wygrał pan telewizor. Właśnie, wydawało mi się, że każdy pokój ma telewizor, ale u ciebie nie widzę.
- Zamknąłem go w szafie.
- Ochh, piąteczka! - wystawiła dłoń, a Psychodeloman przybił piątkę. - Też staram się żyć poza matrixem.
- A co jest nie tak z twoimi koleżankami i kolegami ze szkoły, że szukasz towarzystwa?
- A weźże przestań. Banda durniów. Obchodzi ich tylko to, że ktoś napisał na facebooku, że idzie się wysrać albo, że jakaś wielka celebrytka bez talentu kupiła zieloną sukienkę. Po kimś takim nawet nie można pojechać, nie zniżając się do ich poziomu, gdyż najprostszego sarkazmu nie zrozumieją, a i wtedy to ty wyjdziesz na durnia.
- No i jesteś durniem jeśli przejmujesz się plebsem i pospólstwem.
- Ach, przecież wiesz jak to jest.
- Ja jestem pisarzem (i doktorem nauk dziennikarskich), mam prawo być ekscentrycznym. Ale z tego co pamiętam, za gówniarza również bardziej obchodziło mnie to, co myślą o mnie bliscy mi ludzie, niż człowieki z którymi w życiu nie zamieniłem słowa. Tobie radze to samo.
- Taa. Ale trzeba najpierw mieć tych bliskich ludzi.
Gdy w końcu się ubrałem, usiadłem przy niej na kanapie i odpaliłem fajkę.
- Czym zajmowałeś się wcześniej? - dziewczyna podjęła temat. - Bo to raczej małe prawdopodobne, by ktoś wybił się wraz z pierwszą książką.
- Wcześniej byłem... Dziennikarzem byłem.
- Dziennikarz, który zamyka telewizor w szafie, a w czasie wyborów robi sobie wakacje?
- Miałem ambicje, by naśladować Thompsona. By być takim dziennikarzem na kwasie. Miałem nawet swoją kolumnę w pewnej gazecie. Z czasem jednak, zamiast robić prawdziwie dziennikarstwo i skakać do gardeł skurwesynom, stawałem się frustratem, który umiał tylko szczekać na cały świat. Za bardzo dołowało mnie to, co mnie otacza, to o czym trąbią w radiu, czy telewizji... Świata nie zmienię. Kogo zresztą obchodzi dziejące się wokół skurwesyństwo, zdeprawowani władcy tego świata i mentalna niewola, kiedy wszyscy mają hamburgery, ciuchy z Hameryki, M jak Masturbacje, Gwiazdy tańczące na piasku, wodzie czy nawet po rozżarzonych węglach. Nie zapominajmy też o Twarzoksiążce. Miałem zostać samotnym prorokiem krzyczącym w tłumie? Zostałbym ukamienowany lub zesłany do psychiatryka przez jakichś nazistów. Nie jestem też Don Kichotem, żeby walczyć z wiatrakami. Wolałem poświęcić się własnemu wyzwoleniu, rozszerzaniu swojej świadomości. Ale z czegoś też trzeba żyć. Wziąłem się za książki. Nawet się sprzedały, lecz... Nie miały żadnego przekazu. Komercha? Może. Ale to co pisze teraz to... coś innego. Dlatego też nie chcę, by ktoś czytał to fragmentami, powierzchownie, póki tego nie skończę. Tylko w całości ta książka będzie tworzyła... całość.