Psychodeloman
Nie szliśmy żadnym szlakiem, tylko na dziko, szukając jakiegoś fajnego pagórka, gdzie można by posiedzieć, porozmawiać i po delektować się widokiem.
- Wiesz gdzie heroiniarze jeżdżą na wakacje? - Dziewucha starała się umilić czas ćpuńskimi kawałami i anegdotkami. - Na Hel - po czym zaśmiała się sama do siebie.
- Od helu to ty się trzymaj z daleka - mruknąłem. Boli mnie to, ilu artystów i nie tylko wykończył, ten toksyczny romans z Heleną.
- Wiem, że jakbym tylko spróbowała to bym popłynęła. Jednak chciałabym. Powolna i rozkoszna autodestrukcja. Ale i tak pewnie nie spróbuję, bo nie mam skąd.
- Bardzo dobrze, mam nadzieje że tak zostanie. No, już. Nie spinaj dupy. Myślę, że to miejsce będzie dobre.
Usiadłszy pod drzewem zjadł grzyba, a dziewucha zarzuciła se tramca. Siedzieli takoż w milczeniu, piętnaście minut, trzydzieści, godzinę... Psychodeloman rozkoszował się jesienno-bieszczadzkimi widokami i miłym wietrzykiem. Dziewucha zaś grzebała coś w telefonie. Dotykowe gówno - pomyślał grafoman. - Z dotykowych to ja lubię tylko cycki.
- Ty to jednak ciota jesteś - zakłóciła szum liści i śpiew ptaków. Psychodeloman powoli odwrócił głowę w jej stronę, nie zmieniając wyrazu twarzy. Możliwe, że zastanawiał się czy usłyszał to co usłyszał, czy to tylko mu się zdawało.
- Co ty sobie myślisz? Że jak wyłączysz telewizor, to to wszystko co się dzieje, dziać się nie będzie? Właśnie przez takich ludzi jak ty, Hitlery dochodziły do władzy. Dzięki obojętności większości. Hans myślał, że jak przestanie czytać gazety to naziści nie zdobędą władzy i nie wyślą go na front wschodni czy do Dachau. A chuja. Ja nic nie mogę, jestem tylko opiatową gówniarą. Ale ty jesteś dziennikarzem. Kurwa, pierdolonym dziennikarzem. To twoja praca żeby pokazywać rzeczy takie, jakimi są i robić to dobrze.
- Mówisz o misji. Niestety większość dziennikarzyn w naszym kraju, nie wie co to misja. A ci, którzy to czują, są opluwani przez sprzedajne dziennikarzyny. W oficjalnych mediach, nie ma miejsca dla...
- Ręce do góry. Dawać złoto. Yyy... pieniądze znaczy się.
Widok ten był tak bardzo... że aż się włos na głowie jerzy urban. Ni to Rumcajs, ni to osiedlowy Siwy. Bujna broda dość śmiesznie się zgrywała z trój paskowym dresem. Lufa strzelby powstrzymywała jednak obecnych od śmiechu.
- Ktoś ty kurwa jest? - spytałem.
- Zbój, tradycyjny. No, dawajta co mata. Ażebym strzelać nie musiał.
- Myślałem że nie ma już tradycyjnych zbójów.
- No, jeszcze jakiś czas temu to zbójowałem na osiedlach. Potem były te... no... dotacje z Unii na rozwój no... lokalnej kultury. No i jestem.
- Ejj... Dziewucho. Czy ty też go widzisz? - spojrzałem w jej stronę, z obawą, że pokiwa głową. Przytaknęła.
- Nosz kurwaaaa. Mówiłem, że z tej Unii nic dobrego nie wyniknie.
Padł strzał, niosący huk po górach, lasach i dolinach. Psychodeloman złapał się za serce, Dziewucha za głowę, lecz to zbój padł rażony na ziemię. Sytuacja robiła się coraz dziwniejsza, gdyż zza drzewa wyszedł nikt inny jak lokalny bimbrownik.
- Pfff. Wiatrówka - kopną zbójecką broń. - Jak czasy są takie, to i zbóje tandetni. Długo będziesz się tak gapił czy pomożesz mi go zanieść? - spojrzał na mnie.