Plaża

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Staję na piasku i zamieram, przeszywa mnie dreszcz. To tutaj. To dokładnie miejsce z moich wyobrażeń, nawet piękniejsze. Widzę w oddali łabędzie, a nad głową przelatuje jakiś drapieżny ptak. Za mały na jastrzębia, ale i tak wygląda kozacko. Znika za drzewami. Niektóre brzozy prawie leżą na piasku, podmyte przez wodę. Najwidoczniej wąska plaża przestaje istnieć w czasie sztormu, a woda atakuje zieleń.

Napełniam płuca po brzegi i ogarnia mnie spokój tak wielki, że aż nierzeczywisty. Jakby ciepły wiatr zdmuchnął z czaszki wszystkie troski i zostawił tylko tęsknotę do prawdziwej miłości.

Czas jej poszukać.

Śmieję się z siebie i zdejmuję klapki, ruszam. Pochylone drzewa dają przyjemny cień, a podmyte korzenie wyglądają świetnie, jak z jakiegoś fantastycznego świata. Morda się cieszy. Dobrze, że przyjechałem, warto było, dla samej radości, widoków i łyka świeżego powietrza.

Przechodzę przez niewielki cypel i widzę małą zatoczkę, zacienioną potężną markizą z liści, pełną okrągłych kamieni i powalonych drzew. Jest i strumień.

Na chwilę znowu robi mi się słabo, jakby piękno chciało mnie powalić. Tak tu odmiennie od miejskiej rzeczywistości. Tak inaczej od środowiska, w którym się poruszam. Siadam na grubej kłodzie i daję się kołysać kojącym szmerom. W końcu kładę się na wznak i zasypiam.

Spałem jak niemowlę ponad dwie godziny. I spałbym dłużej, gdybym się nie spieprzył z kłody, zachciało mi się przewrócić na bok. Śmieję się z siebie i sadzam dupsko z powrotem. Przeciągam się, a w brzuchu tarabani perkusja, jestem już konkretnie głodny. Nic z sobą nie wziąłem, mogłem o tym pomyśleć. Nie chcę jeszcze jechać. Dziś sobota, nie mam treningu, mogę zostać do wieczora, na zachód słońca, na finał. Może w miasteczku jest jakiś sklep. Kupię żarcie, wrócę i rozpalę ognisko. To będzie coś. Cieszę się na ten pomysł jak dzieciak, który ma dostać tablet.

Wstaję i zauważam kwiat na kłodzie, fioletowy, leży sobie. Rozglądam się. Ktoś musiał położyć, sam nie przyfrunął, nie spadł przecież z drzewa. Może jakiś ptak?

A może jesteś stuknięty, co?

Macam się po kieszeniach, czy przypadkiem ktoś mnie nie okradł. Idę do samochodu i jadę po żarcie. Na bosaka, klapki mam już gdzieś.

Miasteczko nie jest wymarłe. Widziałem kilka osób i znalazłem sklep. Śmierdzi jak w kurniku, ale co trzeba, kupuję. Zauważam małą siekierę, świetnie się przyda. Dobrze, że mam gotówkę, kartą bym nie zapłacił.

Wracam z siekierą i siatką żarcia na plażę, na moją kłodę. Kwiatek leży jak leżał. Już głowa układa do niego historię. Śmiać mi się chce z siebie. Zjadam banana, twaróg i bułkę. Do picia mam wodę. Mięso upiekę później, jak rozpalę ogień. Kupiłem pierś z kurczaka, kiełbachę, musztardę i butelkę wina. Kubki plastikowe, łyżkę i nóż wożę w samochodzie, otwieracza do wina nie potrzebuję, potrafię odkorkować sposobem.

Ależ petarda się czuję. Wszystko odeszło, cały codzienny syf. Nalewam wina do kubka i rozsiadam się wygodnie na piasku, opieram plecami o kłodę. Wypiję tylko trochę, do wieczora alkohol wyparuje. Odpalam książkę w telefonie i czytam. Jest świetnie, lepiej być nie może. Nie brakuje niczego. Na miłość poczekam, pewnie pojawi się lada chwila. Kto, jak nie ona położyła kwiatek?

Czas płynie błogo. Następnym razem wezmę namiot i zostanę na dłużej. Wyobrażam sobie, jak musi wyglądać niebo nocą, kiedy w pobliżu nie ma żadnego miasta, odbierającego swoim światłem chwałę gwiazdom. Ta umierająca mieścinka świeci pewnie w nocy jak stara latarka na zdychających bateriach.

Czytam i cały czas mam wrażenie, że jestem obserwowany. Może przez ptaki albo większe zwierzęta, ale przecież wzrok zwierząt nie wywołuje takiego wrażenia. Musi być świadomy, ludzki. Czasami słyszę szelest w krzaczorach za mną, ale to może być cokolwiek. Wkręcam sobie, jak miłość. Kwiatka naprawdę mógł zostawić jakiś ptaszek.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04