Piękna Helena
- Tak…
- Niech pan idzie do domu. Żona się martwi.
- Boję się żony.
Roześmiałem się pusto.
- Dlaczego?
- Niech mi pan zatrzyma taksówkę – ominął pytanie.
- Szukaj pan sobie! Przecież mówiłem – rozłościłem się – Od początku mnie pan nabiera – stwierdziłem z rezygnacją.
- Nie rozumiem…
Patrzyłem na niego bezmyślnie. Poruszył się, i dopiero teraz zauważyłem, że jest kulawy. Utykał na jedną nogę.
- Ma pan dzieci? – zapytałem bez ciekawości.
- Tak… syna.
- A żona ile ma lat?
- …
- Więc ile?
Nie odpowiadał. Wytarł twarz rękawem koszuli.
- Po prostu jestem ciekawy – wyjaśniłem, jakbym chciał się uspokoić.
Zacząłem spacerować. Co jakiś czas spoglądałem na niego. W końcu zatrzymałem się i powiedziałem:
- Jeśli mam o panu napisać, muszę coś więcej wiedzieć. Niech mi pan powie, jak to było dzisiaj, gdy był pan u Pięknej Heleny? Co właściwie się wydarzyło?
Milczał.
- Jak doszło do pobicia?
- Dlaczego chce pan wiedzieć? – zapytał znużonym głosem.
- Przecież mówiłem. Chcę o panu napisać.
Wiedziałem, że mi nie wierzy. Jednak odpowiedział z rezygnacją:
- Jej mąż mnie uderzył.
- Nie bronił się pan? - Było to głupie pytanie – A żona… wie… o Pięknej Helenie?
- Tak…
Zamyśliłem się. A raczej czymś się zasmuciłem. Spojrzałem na niego inaczej. Życzliwiej.
- Naprawdę boi się pan?... Żona przecież czeka…
Patrzył gdzieś w bok.
- A żona, no… ile ma lat?
- Jest młoda – powiedział jakby w próżnię.
- Jest młoda? To chyba dużo od pana młodsza? – zapytałem z ironią.