Piękna Helena
W końcu wróciłem do niego, i wówczas uświadomiłem sobie, że nadal stoi w tym samym miejscu. Nawet się nie poruszył. Czułem nierealność tej sytuacji. Miałem ochotę uszczypnąć się w policzek. Gdyby chociaż raz przejechał jakiś samochód…
- Naprawdę, trudno się z panem rozmawia… - jeszcze raz stwierdziłem.
- Dlaczego pan tak uważa? – zapytał, wyciągając z kieszeni chusteczkę do nosa. Ręka zastygła mu w pół ruchu. A ja patrzyłem na tą chusteczkę czekając, co z nią zrobi. Wreszcie nie wytrzymałem:
- No! Niech się pan wysmarka.
Schował ją do kieszeni, i zaczął dreptać. Nie wiedziałem czy złapać go za kołnierz, potrząsnąć nim, by wreszcie oprzytomniał, czy się roześmiać.
Znowu zapaliłem papierosa i próbowałem się zastanowić. Lecz nie byłem pewien nad kim. Może nad sobą? Przecież sterczałem przy nim i czekałem… Tylko po co?
Poczułem się bardzo zmęczony. Gdyby jechała taksówka, byłbym zaraz w domu… Spojrzałem na pustą ulicę. Czy tu faktycznie jeżdżą taksówki?
Odwróciłem się w stronę kamiennych schodów. .. A potem się rozejrzałem…
Ale nikogo nie było.
----------