Piękna Helena
Milczał.
- A jej mąż?
Brak odpowiedzi zirytował mnie.
- No a pan? Ile pan ma lat? – ciągnąłem bezczelnie.
- Czterdzieści sześć - powiedział z wyrzutem.
- A Piękna Helena? – Nie dawałem za wygraną.
- Sześćdziesiąt pięć – wypowiedział cicho, z nutą protestu.
Wiedziałem, że nie powinien mi odpowiadać. Poczułem jak coś otwiera się przede mną… Pokusa jednak podniecała i drażniła.
- Niech mi pan powie… ile lat ma jej mąż?
- Siedemdziesiąt – w jego głosie wyczułem pewną życzliwość.
- Dał się pan pobić staruszkowi – stwierdziłem z wyrzutem.
Nie odpowiadał. Przez chwilę poczułem się sam. Wydało mi się, że śnię.
- Nigdy pan nie kochał? – przerwał milczenie.
Udałem, że nie słyszę.
Coś ciężkiego przemieszczało się we mnie. Nie patrzyłem na niego.
- Kim pan jest?... – zapytałem ponuro. – To znaczy, gdzie pan pracuje?
- Jestem palaczem. Nie… ginekologiem…
- A może artystą?
- Tak… jestem malarzem.
- Chyba pokojowym – drwiłem.
- Nie… Maluję obrazy.
- Hm…
- Zrobię pana sławnym – powiedział.
Miałem ochotę roześmiać się.
- A jak mnie pan uwieńczy?
- Namaluję portret… Miałem wystawę… Pana twarz jest interesująca.
- Jest pan artystą. Ciekawe… Ja również.
Spojrzał pytająco. A potem się ucieszył.
- Naprawdę? – Oczy mu rozbłysły, czegoś szukał w mojej twarzy.
- Jestem pisarzem – ciągnąłem – a pan jest wymarzonym tematem. Jesteśmy więc kolegami. I pan będzie sławny. Napiszę o panu.
Chciałem jeszcze się zgrywać, ale ogarnęło mnie przygnębienie.
- Jest pan żonaty? – zapytałem.