Ostatni Martwiec
– Chodź ze mną – usłyszał za sobą polecenie. Odwrócił głowę i zobaczył za sobą młodego kleryka, który wpatrywał się w niego. Miał niezwykle spokojną i pogodną twarz. Twarz człowieka, o którym wiesz, że możesz mu zaufać – O nic nie pytaj. Wiem kim jesteś – Ksiądz odwrócił się i obszedł ołtarz. Michał bez słowa podniósł się i ruszył za nim.
Weszli do zakrysti, gdzie czekał na nich wiekowy mężczyzna. Nie wyglądał na księdza, nie miał na sobie sutanny ani koloratki. Zakonnikiem chyba też nie był.
– To jest Patryk Konieczny, polski Van Helsing – starzec jedynie skinął głową bez słowa – Kiedyś był księdzem, ale został wydalony za swoje czyny. Był najlepszym egzorcystą w tym kraju. Kiedyś wezwano go do przypadku dziewczyny, która okazała się być nie opętana, ale zarażona wampiryzmem. Od tamtej pory zmienił zainteresowania i zwalczał wampiry, a zarazem szuka leku na tą chorobę – opowieść nie wywołała żadnej reakcji u starca, jakby mowa była o kimś zupełnie obcym, nie o nim – Od dziesięciu lat szuka Oblevegi, który po stracie towarzyszy zniknął. Pojawiały się jedynie poszlaki, które przyprowadziły Patryka do Warszawy, a ja postanowiłem mu pomóc. Teraz widocznie wampir stał się aktywny ponownie, a ty jesteś na to najlepszym dowodem.
– Tylko czemu mi ksiądz o tym opowiada? – Michał był zaskoczony, nie wiedział, co powinien zrobić w tej sytuacji. Nie wiedział czemu znalazł się w kościele i dlaczego poszedł za księdzem, kiedy ten go zawołał.
– Proszę cię, zróbmy sobie przysługę i bądźmy szczerzy wobec siebie. Wiemy kim jesteś i przez kogo taki się stałeś. Mamy wprawę w rozpoznawaniu zarażonych. Chcemy żebyś nam pomógł.
Młody ksiądz wyjaśnił wszystko Michałowi, który nawet nie zwrócił uwagi, że znajdują się w pomieszczeniu bez okien i z jednym tylko wyjściem. Za wampirem znajdowały się wielkie, mocarne stalowe drzwi. Starzec niepostrzeżenie wstał i poszedł je zamknąć. Kiedy były już dokładnie zaryglowane zaszedł zasłuchanego Michała z tyłu i zarzucił mu worek na głowę. Ksiądz złapał ręce rozmówcy i szybko związał grubym sznurem. Po unieruchomieniu wstrzyknęli coś Michałowi i poczekali aż przestanie się ruszać.
xxx
Oblevega wszedł do pokoju, w którym ostatni raz widział swojego ucznia. Na widok pustego łóżka i otwartego okna wściekł się. Głównie na siebie. Nie był pewien, czy powinien zmienić zakonnika w wampira. W tamtej sytuacji wydawał się być idealnym kandydatem. Jednak chyba nikt jeszcze nie próbował przemienić osoby duchownej w upiora. Skoro służył wcześniej jednemu Panu, czemu miał być gorszy w służeniu innemu. Wiedział, że musi go znaleźć i jeżeli będzie to konieczne – zgładzić. Nie mógł pozwolić, żeby zmienił się w jego wroga. Nie mógł również pozwolić, żeby zabijał zwracając uwagę na istnienie wampirów. Lepiej, żeby ludzie nadal sądzili, że są jedynie legendą.
Wyszedł z domu, chociaż do końca nie wiedział, gdzie powinien się udać. Słonce zaczęło znikać za horyzontem, zalewając całe niebo krwistą czerwienią. Ten obraz wywoływał w nim złe przeczucia.
xxx
Michał obudził się przykuty do ściany w jakimś lochu. Był zupełnie nagi. Zobaczył przed sobą księdza, który go zwabił do tej pułapki. Próbował się oswobodzić, ale kajdany bardzo mocno trzymały.
– Uspokój się. Nie dasz im rady, są dla ciebie za mocne – słowa księdza jednak nie odnosiły skutku. Michał siłował się z kajdanami, aż zaczął opadać z sił – Nic ci nie zrobimy. Potrzebujemy jedynie twojej krwi.