Okna 4
Aniela hm, Nela, tak Nela, nie Aniela. Aniela to takie staroświeckie imie, po babci. Zdecydowanie bardziej stylowo brzmi Nela. Aniela pozostawała Anielą jedynie dla bardziej konserwatywnych członków swej rodziny. Dla wszystkich innych funkcjonowała pod imieniem Nela. Nela, więc jak co dzień spędzała wieczór w pracy. Pracowała na portierni, w Osiedlowym Ośrodku Sportowo Rekreacyjnym - siłownia, sauna, aerobik - takie tam, coś dla ciała. Nela była dwudziestodwuletnią dziewczyną o ładnej twarzy, prostych tlenionych włosach ściągniętych zwykle w koński ogon. Lubiła swoją pracę, za kontuarem, bo skrywał on jej kompleksy umieszczone w dolnych pariach ciała. Cóż, przyciężkie tak zwane niskie zawieszenie uwydatnione sportowym strojem nie było czymś z czego Nela była dumna. Obiektywnie patrząc nie był to defekt szczególnie rażący, nie mniej dla jej wrażliwej, krytycznej oceny piękna, nie był bez znaczenia. Koniec końców stanowisko pracy okolone wysokim kontuarem dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Praca Neli polegała głównie na podawaniu kluczyków do szafek, czasem trzega było włączyć saunę, bądź solarium, kasować pieniądze za wejściówkę czy wydać karnet. Nic specjalnie skomplikowanego ani absorbującego. A Nela miała romantyczną naturę i długie często przerwy w obowiązkach wykorzystywała na snucie scenariuszy, w których poznawała kolejnych adoratorów, przeważnie wzorowanych na autentycznych postaciach odwiedzających siłownię. Większość z nich to byli stali klienci przewijający się regularnie, czasem życzliwi i sympatyczni, ale przeważnie obojętni. Trafiały się przelotnie nowe twarze czy nieciekawe sylwetki. Przeważnie jednak przychodzili przystojni i atrakcyjni mężczyźni w różnym wieku. Czasem przychodzili ze swoimi dziewczynami, partnerkami, żonami . Wtedy Nela odczuwała żal, za który sama siebie w duchu karciła zdając sobie sprawę z bezsennsowności swoich wyobrażeń. Krótko mówiąc Nela była samotną, spragnioną miłości, młodą kobietą.
Czeeść Janek! – krzyknęła do wyłaniającego się na chwilę za zakrętem schodów trenera - do jutra.
Cześć, śpieszę się! – odkrzyknął trener i zabrzmiał rytmiczny akompaniament tupotu jego stóp zbiegających ze schodów.
- Temu się zawsze śpieszy – pomyślała – i znowu zostałam sama.- To nic nowego, nie raz już sama zamykała obiekt. Z westchnieniem zaczęła odwieszać na haczyki kluczyki, które dla wygody trzymała w trakcie pracy w koszyczku na ladzie. Zawahała się, uważniej zajrzała do koszyczka. Jeden z haczyków pozostał pusty, a w koszyczku skończyły się kluczyki. To mogło oznaczać tylko jedno; ktoś pozostał jeszcze na obiekcie. Zastanowiła się jak to możliwe. Janek na pewno nie zostawiłby nikogo samego na siłowni, zresztą tamten sektor ma już wygaszone światła. Więc gdzie? Chyba tylko tu, może w saunie? Ale już od pół godziny jest wyłączona. Nela wyszła zza kontuaru i sprężystym krokiem podeszła do drzwi bloku saunowego. Drzwi były ciężkie, stylizowane na śluzę okrętową, a za nimi była szatnia. Kiedy bezgłośnie zamknęły się za Nelą, zgasło światło...
- Co się stało, dlaczego mnie tu wezwano ? – pytał młody mężczyzna ubrany w elegancki płaszcz i jedwabny czerwony szalik, stojącego u wejścia policjanta .
- Pan jest właścicielem obiektu?
- Dzierżawcą, ale o co chodzi?-odpowiedział zniecierpliwiony mężczyzna.
- To już wyjaśni panu oficer operacyjny. Proszę za mną.
Minęli roztrzęsioną sprzątaczkę w towarzystwie dwóch mundurowych i weszli po schodach.
- Proszę poczekać- powiedział policjant i zniknął za drzwiami. Po chwili pojawił się w towarzystwie niepozornego człowieka ubranego po cywilemu.
- Pan Mungowski? To ja pana tu wezwałem – wymięty człowieczek od razu przeszedł do konkretów – zatrudniał pan Anielę Wystowską?