Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rodział 6
Po jego wyjściu ubrałam się pośpiesznie i zeszłam na dół. W kuchni Anita przygotowywała śniadanie. Weszłam do kuchni i powiedziałam:
- Może w czymś ci pomóc Anitko?
- Nie, dziękuję. Dam sobie radę. A ty dziecinko, co tak rano wstałaś?
- Mam dzisiaj parę spraw do załatwienia. Anitko mam w związku z tym do ciebie prośbę. Czy mogłabym zatrzymać się u was dłużej niż zapowiadałam?
- Ależ oczywiście. Nie wiem, dlaczego w ogóle o to pytasz. A czy stało się coś?
- Nie, po prostu pani, u której wynajmowałam mieszkanie zmarła i teraz jej córka chce tam zamieszkać. Dopóki nie znajdę niczego zostanę z wami.
- Możesz tu mieszkać, jak długo zechcesz. Dla nas jesteś częścią rodziny.
- Dziękuję. Wy dla mnie też jesteście, jak rodzina. Potrzebujesz czegoś z miasta?
- Nie, skarbie, nie będę cię obarczała moimi sprawami. Masz i tak duży problem z zabraniem rzeczy. A może poprosisz o pomoc w noszeniu bagaży pana Kacpra?
- Już to zrobiłam, Anitko.
Po śniadaniu poszłam do siebie by zabrać ze sobą klucze do mieszkania, po czym wraz z Kacprem wsiedliśmy do mojego auta i pojechaliśmy do miasta.
- O, czym myślisz? – spytał po chwili.
- Zamykam kolejny rozdział w swoim życiu.
- I pewnie zastanawiasz się, czy dobrze robisz i czy powinnaś się zadawać z nowo poznanym facetem.
- Poniekąd masz rację. Ale bardziej boję się tego, że znowu upadnę i znów doświadczę cierpienia.
- A właśnie, zapomniałam ci wczoraj powiedzieć na poczcie czeka paczka dla ciebie - dodałam po chwili.
- Dziwne, niczego nie zamawiałem. To może zajedziemy na pocztę to od razu ją odbiorę?
Po paru minutach wsiadł do samochodu z ogromną paczką. Nie potrafiłam odczytać myśli z jego twarzy. Była ona nieodgadniona. Bił się z myślami. Przez większość drogi milczał. Dopiero przed domem zmarłej, starszej pani powiedział, że musi coś załatwić i zaraz dołączy do mnie. Weszłam, więc na górę i powoli pakowałam swoje rzeczy. Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Ucieszyłam się z powrotu Kacpra. Odwróciłam się i powiedziałam:
- No nareszcie wróciłeś, zobacz ile tego się zebrało.
- Miło, że czekałaś na mnie. Pani Agata obiecała, że zadzwoni, jak zjawisz się po swoje rzeczy.
Tuż obok mnie stał Bartek. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Łzy napłynęły mi do oczu, a on kontynuował: