Moc bursztynu cz-1
- Dlaczego nie przyszedł twój brat z żoną? – spytała, żeby ukryć zaskoczenie.
- Co z tego, że nie przyszedł? Widzisz w tym jakiś problem? – odburknął.
Małgorzata przełknęła głośno ślinę.
- A ty wychodzisz? Dokąd się wybierasz o tak późnej porze? – zarzuciła go pytaniami.
- Nie martw się, przed północą na pewno wrócę. Możesz mi uszykować coś słodkiego z tej imprezy?
- O jakiej imprezie ty mówisz? Przecież to było, tylko skromne przyjęcie. Jeżeli mam być szczera, to nieudane przyjęcie. Ty siedziałeś jak napuszony indor, a pozostałym nie kleiła się rozmowa.
Spojrzał na żonę kątem oka.
- Za to ty, chodziłaś szczerząc do wszystkich zęby. Właściwie trudno się dziwić, jesteś kobietą bez jakichkolwiek problemów. Ograniczasz się, tylko do swojej pracy zawodowej, natomiast reszta mało co cię obchodzi.
- Zapomniałeś, Norbercie. Do moich obowiązków należy, także: sprzątanie, gotowanie, robienie zakupów oraz sypianie z tobą. Nie rozumiem, o co ci konkretnie chodzi? Od kilku dni chodzisz naburmuszony, mając żal do całego świata. Nie znam cię z tej strony, byś kiedykolwiek tak się zachowywał.
Spojrzał z zakłopotaniem na żonę, nadymając wargi – wypuścił głośno powietrze.
- Mam cholerne problemy, Małgorzato. Nawet nie wiem, jak tobie o nich powiedzieć, żebyś mnie dobrze zrozumiała – rzekł chwytając ją za łokieć.
- Jakie problemy, co się znowuż stało? – spytała zaniepokojona.