Soil irs mans
Soil irs mans
5 dzień Miesiąca Drzew
Wylądowaliśmy. Okręty z chrzęstem przybiły do brzegu, jak wielkie żarna mieląc piasek okutymi dziobami. Ostatnio wszystko kojarzy mi się z moim domem, po trzech miesiącach rejsu tęsknię za nim jak nigdy dotąd.
Zeskakujemy do wody. Ma niepokojący kolor – odcienie różu i czerwieni barwią piasek, jakby wsiąkała weń krew.
Piana oblizująca piasek …
Otrząsam się z tej myśli, zmęczenie podsuwa umysłowi zaskakujące obrazy. Brodzę w tej wodzie do brzegu, spod butów uciekają drobne srebrne rybki.
Jest nas tu pięćdziesięciu, ale jako samozwańczy kronikarz ograniczę się do osób w jakiś sposób ważnych dla mnie.
Jestem więc ja, Eyre sternik, pochodzący z szanowanego klanu wypasaczy owiec. Mam 35 lat i zostawiłem na rodzinnej wyspie żonę i dwóch synów. Wyprawą dowodzi kapitan Hoyt, to nasz trzeci wspólny rejs. Nie lubię go, ale oddam mu sprawiedliwość i napiszę, że nasze okręty prowadzi z wielką mądrością. Dalej są moi bliscy druhowie, Oye i Hayle, wychowywaliśmy się razem a teraz razem pływamy pod królewską banderą.
Mamy postawić na tej wyspie osadę i zostać tu do wiosny, zanim nie przypłyną królewscy osadnicy. Zostawimy im te podstawowe udogodnienia i popłyniemy do domu. W tym momencie brzmi to jak nieskończoność.
Zbliża się wieczór, więc rozbijamy tylko prowizoryczny obóz wprost na plaży, w pobliżu dwóch okrętów, które kołyszą się leniwie na lśniącej wodzie. Powoli zapada zmrok, więc wszyscy gromadzą się wokół ognisk.
Owinięty pledem, grzeję nogi przy ogniu. Dopiero teraz uderza mnie całkowita cisza panująca na wyspie. Poza naszymi głośnymi rozmowami, skrzypieniem okrętów, skwierczeniem pieczonego mięsa, nie słychać nic. Żadnych nocnych nawoływań ptaków i leśnych bestii, w powietrzu nie ma też zapachu dymu, a przecież od żeglarzy wiemy, że wyspa jest zamieszkana.