Iks-X
Laptop zaszumiał i po chwili otworzył się Chrome. Nie lubiłem tej przeglądarki, ale przynajmniej można tu było łatwo skasować strony przeglądania. Pokazał się obrazek znanej łąki pod niebem i ikona przeglądarki. Jednak nie potrzeba było Internetu - zamiast otwierać sieć, kliknąłem folder “Zdjęcia” i galeria natychmiast się otworzyła. - Niezły modem tu. Wszystko dwa razy szybsze niż na moim wysłużonym laptopie - powiedziałem pod nosem i zacząłem przeglądać fotografie. Było ich mnóstwo, więc musiałem sporo przewinąć. Nigdzie nie było jednak kobiety, której przez moment po przebudzeniu się przyglądnąłem. Spała na boku w kierunku ściany, więc wiedziałem tylko, że jest jasną blondynką i ma zapewne niebieskie oczy. Nic więcej. Mijały kwadranse, a nic się nie działo - nigdzie żadnej blondynki. Folder zawierał bardzo dużo zdjęć z jakichś imprez, chrztów, I komunii czy ślubów, były jakieś zdjęcia z egzotycznych eskapad i grafiki cyfrowe, bardzo ładne. Gdybym miał usb, to bym sobie ściągnął.
Niestety, poszukiwania nie dały rezultatu. Włączyłem media społecznościowe - Facebook, Instagram, “X” mając nadzieję, że tam coś znajdę, jej profil. Nic z tego. Wszystko było zamknięte, wylogowane. Zupełnie inaczej niż u mnie - nie wylogowywałem się z serwisów, aby ułatwić sobie pracę. Miałem niezłą ochronę laptopa, jakieś Avasty czy coś w tym stylu. Nie obawiałem się, że ktoś się włamie, bo Acery słynęły z tego, że zwrócono baczną uwagę na zabezpieczenia przed cyberatakiem.
***
Tymczasem, gdy ja bezskutecznie usiłowałem opuścić nieznane mieszkanie, oddalone od mojego o kilkaset kilometrów - moja żona, Beti jak zwykle wstała z naszego małżeńskiego łoża na górnym piętrze. Nie spaliśmy razem, bo potrzebowałem więcej miejsca, dlatego spałem na dolnej kondygnacji na tapczanie kupionym gdzieś tanio na Allegro. Nie byliśmy zbyt bogaci, ale wystarczało do pierwszego, choć nie mogliśmy nic zaoszczędzić. Dobre i to. Jesteśmy nową klasą społeczną - prekariuszami. Oznacza to, że gdy nawet oboje pracują, nie wydają na piwo ani papierosy, nie urządzają drogich prywatek - nie dają rady bez pożyczek parabankowych przetrwać do przysłowiowego “pierwszego” (w rzeczywistości do “dziesiątego” zazwyczaj). Prekariat to bieda bez patologii społecznej, przemocy domowej, awantur i picia na umór, bez bicia dzieci i partnerki. Ot, normalne rodziny, zazwyczaj posiadające dwoje dzieci i wynajmujące niewielkie mieszkania na poddaszu lub przeciwnie - niemal w suterenie. Jakby czas cofnął się do XIX wieku…
***
Tak więc nietrudno się domyśleć, co poczuła Beti, gdy odnalazła na dole pustą kanapę. - Pewnie pojechał po fajki - powiedziała półgłosem, bo lubiła, podobnie jak ja, mówieniem do siebie rozładować wewnętrzne napięcie, jakie przynosiła codzienność. Beti poszła do łazienki, nastawiła w niewielkiej, wydzielonej w salonie kuchenki wodę na mocną kawę z dwóch, kopiastych łyżeczek. Potem zjadła ulubione z wafli bez glutenu, bo gluten jej szkodził. Nietolerancji pokarmowych w społeczeństwie stale przybywa.
Kiedy nadal nie wracałem, a zwykle wyjazd naszym volkswagenem do sklepu, apteki czy na pocztę nie trwał aż tak długo - zaczęła doznawać dobrze jej znanego niepokoju w podbrzuszu. Jak podczas okresu. Beti miała nadzieję, że pojechałem na stację benzynową. Mieszkamy niedaleko, na południe od Poznania, blisko trasy “katowickiej”, czyli S11. Stamtąd jeździmy zawsze co kilka miesięcy odwiedzić teściów żony, czyli moich rodziców. Dziś jednak nie pojechałem trasą katowicką. Kiedy nie wracałem już pół godziny, Beti postanowiła działać. Ubrała się dość ciepło, w sweter, na to narzuciła polar, a na to jeszcze puchową kurtkę i otworzyła drzwi. Wtedy jej oczom ukazał się wstrząsający widok…