Strażnicy Snów (fragment)
To w zasadzie nie jest opowiadanie, a fragment książki, którą pisałam, jednak nie jestem pewna, czy coś takiego ma szansę się przebić. Czekam na komentarze z opiniami, co zmienić i czy w ogóle kontynuować.
Rozdział 1
Jack
Siedzę na podłodze, oparty o ścianę.
Staram się cicho oddychać, ale w głowie wciąż mam te obrazy.
Znowu nawiedził mnie koszmar.
Zaczynam mieć tego powoli dość.
Jednak te sny przypominają mi, co straciłem. A ja muszę pamiętać, bo gdybym zapomniał, nie mógłbym być jej Strażnikiem.
Nagle drzwi się otwierają i do mojego pokoju zagląda Carry. Ciemne, przydługie włosy opadają mu na złote oczy. Ja nie miałem tego szczęścia zachować dawnego wyglądu.
Dziesięć lat temu, kiedy zostałem wybrany, moje włosy zmieniły kolor na biały, wyglądają trochę jak przyszronione; oczy natomiast stały się jasno niebieskie.
- Wszystko w porządku, bracie? – pyta Carry. Kiwam głową, bo nie ufam swojemu głosowi. – Znowu ci się śniła?
- Wiesz, że zawsze mi się śni – udaje mi się wyszeptać.
- Jack, jeśli się nie skupisz, zawalisz robotę, a wtedy dopiero będziesz miał ją na sumieniu.
Nie mówię nic, bo wiem, że ma rację. Odpowiadam za jej sny, jeżeli zaniedbam swoje zadanie, koszmary zawładną jej umysłem i sprawią, że powoli zwariuje. Tak jak ja teraz, ale ja jestem silniejszy. Zostałem wyszkolony do stawiania czoła złu objawiającemu się nie tylko w koszmarach. Od tego właśnie jest trening.
- Wstawaj. Za chwilę kolacja. – Carry podaje mi rękę. Chwytam ją i odbijam się od ściany.
Zaledwie kwadrans wystarcza mi na prysznic i ubranie mojego stroju do „pracy”. Schodzimy na kolację. W refektarzu zbierają się inni Strażnicy i Adepci. Nienawidzę, kiedy młodziki przyglądają mi się z zainteresowaniem. „To ten, który spotkał Mrok” szepczą. Może to i prawda, ale to wcale nie jest takie super jak sobie myślą.
- Cześć, Jack – Elena ściska mnie, prawie dusząc swoimi perfumami.
- Hej – mruczę i siadam.
Na stole obsługa kuchni ułożyła ciepłe pieczywo, rozmaite drzemy, serki, wędliny, warzywa. W dzbanach znajduje się woda, herbata i sok pomarańczowy. Wokół wszyscy rzucają się na jedzenie. Mniej więcej tak wygląda kolacja – początek dnia.
Bez większego entuzjazmu sięgam po dwie pajdy chleba z ziarnem, smaruję je masłem i nakładam po plastrze szynki i pomidora. Wgryzam się w pierwszą kanapkę, kiedy słyszę:
- Z kim idziecie na Rocznicę? – pyta Mari, przyjaciółka Eleny.
- Naturalnie z Jackiem, a wy? – Elena uśmiecha się wymalowanymi ustami do mnie. Wytrzeszczam oczy.
- Myślałem żeby zaprosić jakąś Adeptkę, ale nie widzę ciekawych panienek – odpowiada z błyskiem w oku Sebastian, największy flirciarz w Akademii.
Irytują mnie bale Rocznicowe. Co roku to samo. Ta sama ogłuszająca muzyka, ten sam tłok i ta sama gadka dyrektora: „Jesteśmy dumni ze Strażników, którzy założyli Akademię, dzięki czemu możemy się cieszyć zajęciami i treningiem. Uczcijmy ten dzień we właściwy sposób: bawiąc się!”. Najchętniej w ogóle bym nie przyszedł, gdyby nie fakt, że obecność jest obowiązkowa. Chyba, że masz misję w terenie…
- A ty Carry? – pyta nieśmiało Mari mojego przyjaciela, który przegląda swój tablet.
- Hmm, co? – mruczy. – Przepraszam, nie słuchałem. Szukam ciekawych misji na Tablicy.
No tak, dyrektor Hughes i te jego pomysły. Ostatnią nowością jest specjalna strona o nazwie Tablica, na której umieszczane są misje dla Strażników. Według mnie totalna beznadzieja i lenistwo ze strony szkoły.