Hala Numer Pięć
- Powinieneś go olać, to da Ci spokój. –
Wiktoria zapaliła latarkę, która zaczęła mrugać w ciemnościach.
- Słucham?
- Nie słuchaj tego co ci Krzysiek gada,
on to robi tylko po to, żeby się z tobą trochę podrażnić. – uderzyła kilka razy
latarką w dłoń. Żarówka zgasła całkowicie. – Świetnie.
xxx
Piter
wybiegł z hali numer pięć i przebiegł do stojącego obok magazynu. Schował się
za drzwiami i zgasił latarkę. Chwilę za nim wbiegł Krzysiek oświecając przed
sobą podłogę, żeby przypadkiem się nie potknąć.
- EJ! – krzyknął Piter wyskakują za
biegnącym kolegą. Krzysiek starał się obrócić w biegu. Sztuka ta jednak mu nie
wyszła, potknął się o jakąś belkę i upadł. Ciało gruchnęło ciężko o ziemię.
Upadając chłopak upuścił latarkę, która wolno turlała się po ziemi oświetlając
śmiejącego się nadchodzącego kolegę. Po kilku sekundach światło zniknęło,
latarka spadła do jakieś dziury i się wyłączyła.
- Kurwa, człowieku odjebało ci do
reszty!? – Krzysiek pozostając jeszcze pod wpływem adrenaliny starał się
podnieść, Piter nie przestawał się śmiać. Krzysiek chciał podejść do kolegi i
się z nim policzyć, ale kiedy stanął na prawej nodze poczuł przeszywający ból,
zachwiał się ledwo utrzymując ciężar ciała na jednej nodze – Chyba mam skręconą
kostkę. Udał ci się kurwa kawał! – wycedził. Piter przestał się śmiać i
podszedł do niego.
- Chyba żartujesz.
- A wyglądam jakbym kurwa żartował? – Na
twarzy Krzyśka nie było cienia uśmiechu. Zamiast tego usta wykrzywione miał w
bólu, a z oczu emanował gniew – Chodź tu i mi pomóż. Sam nie dam rady chodzić.
– Piter wziął go pod ramię i wolno prowadził do drzwi od magazynu.
- Co się stało? – w drzwiach stanęła
Wiktoria. – Usłyszałam krzyk.