Hala Numer Pięć
Maks
okazał się być artystą, który przygotowywał aktualnie wystawę przedstawiającą
zdjęcia z tak zwanych nawiedzonych miejsc, głównie fabryk. Zdjęcia robił
nocami, żeby dodać im charakteru grozy. Często używał sztucznego oświetlenia do
wzmacniania efektu, jednak starał się to ograniczać maksymalnie. Zawsze na
początku udawał się na sesję bez swoich wielkich reflektorów, dopiero jeżeli
uznał to za konieczne zwoził je. Dziś nie miał ze sobą oświetlenia dopiero jutro,
jeżeli zajdzie taka potrzeba przyjedzie tu drugi raz. Ta fabryka jest ostatnim
miejscem na jego liście. Początkowo miał ją pominąć, zebrał już odpowiednią
ilość dobrych zdjęć, żeby zrobić taką wystawę, jaką planował, ale nie
zdecydował się na pominięcie tej wyprawy ze względu na legendę tego miejsca.
Rozeszli
się, fotograf musiał zrobić jeszcze sporo zdjęć zanim wstanie słońce. Piter i
Krzysiek chcieli trochę pobiegać po halach. Umówili się jedynie, że nie będą
sobie wchodzić w drogę.
- Mówiłem wam, że historia jest
prawdziwa – Krzysiek znowu zaczynał zgrywać twardziela.
- Daj już spokój! Sam o mało nie
posrałeś się jak Maks opowiadał! – Maćkowi puściły nerwy. Chyba pierwszy raz w
życiu przeszedł do ofensywy zamiast się bronić. Czuł się z tym naprawdę dobrze.
Krzysiek nic nie odpowiedział i nie musiał, jego twarz mówiła wszystko.
Piter
pchnął drzwi hali z numerem pięć, ustąpiły ciężko szurając po podłodze. Cała
grupka wśliznęła się do środka. Krzysiek zachowywał się jakby rozmowa sprzed
chwili z Maćkiem nigdy nie miała miejsca. Nie lubił, kiedy mu się cokolwiek
wytykało, starał się później wszystko tuszować obojętnością. Hala była pusta
nie licząc zalegającego gdzie niegdzie gruzu i desek. W podłodze było kilka
całkiem sporych dziur po maszynach, wyrwanych zapewne przez złodziei.
Piter zdążył
zniknąć już z widoku zanurzając się ciemnościach na końcu hali, Krzysiek
pobiegł za nim.
- Uważajcie na siebie! Tu wszędzie jest
pełno dziur! – Wiki wołała za nimi, a jej głos odbijał się echem od ścian
długiej hali.
- Daj spokój i tak mają w dupie twoje
ostrzeżenia. – Maciek szedł za koleżanką, od początku nie podobała mu się ta
cała wyprawa. Po tej opowieści potwierdzonej przez Maksa miał naprawdę dość, do
tego czuł się jakoś dziwnie, nieswojo, wszystko wokoło go wkurzało. Odpalił
latarkę, wyrównał krok z koleżanką i szedł wolno obok niej. Co chwilę na
ścianach migały światła latarek chłopaków.