Hala Numer Pięć
- Twój geniusz mnie przestraszył.
Przewróciłem się i skręciłem kostkę. – w głosie Krzyśka pojawiła się nutka
życzliwości, która zajęła miejsce gniewu.
- Jesteście gorsi niż dzieci. Tylko na
chwilę spuścić was z oka… - nie dokończyła. Do ich uszu dobiegł huk, jakby coś
ciężkiego spadło gdzieś niedaleko, po nim nastąpił krzyk, rozpoznali głos
Maćka. Cała trójka spojrzała po sobie i przyspieszyli kroku. Twarz Krzyśka przy
każdym stąpnięciu napinała się w grymasie bólu i wydawał z siebie delikatne
syknięcie mające ulżyć mu w cierpieniu. Mimo to starał się iść najszybciej jak
potrafił. Po chwili usłyszeli stłumione wołanie Maćka dobiegające z hali obok.
Oparli Krzyśka o ścianę obok drzwi do magazynu.
- Zostań z nim, ja zobaczę co Maćkiem. –
rzucił Piter biegnąc truchtem do hali.
- Tylko wracaj szybko.
xxx
- Jak twoja noga? – Wiktoria podciągnęła
nogawkę spodni Krzyśka, kostka już zaczynała puchnąć.
- Boli jak sam skur… - nie dokończył. W
ciemności przed nimi błysnął flesz i zobaczyli jakąś ciemną postać chowającą
się za róg budynku.
- Maks mamy ranne go możesz nam pomóc? –
powiedział Wiktoria lekko podniesionym głosem. Nie doczekała się jednak żadnej
odpowiedzi. – MAKS! – krzyknęła. W jej głosie zabrzmiała nutka przerażenia.
xxx
- Maciek?! – Piter wbiegł do ogromnej
hali. Świecił latarką wokoło szukając kolegi.