Po niesamowitym pierwszym tomie, którym byłam zachwycona i pochłonęłam go w mgnieniu oka, nie mogłam doczekać się kontynuacji. Zauroczona byłam tymi wspaniałymi, barwnymi opisami, dynamiczną i pędzącą akcją, wyjątkowo przyjemnym stylem autora i bogatym językiem. Przyszedł więc wymarzony czas na "Starcie Królów".
Przyznać muszę, że pierwsze około 250 ston jest przepełnione opisami, wewnętrznymi monologami, przemyśleniami, powolnym planowaniem przejęcia korony i brakiem akcji. Duża część opiera się na podróżach bohaterów. Nieco się wynudziłam i opornie szło mi czytanie, ponieważ jestem fanką książek, w których dużo się dzieję, a pogadanki nie są dla mnie. Zdziwiła mnie bardzo taka zmiana w stylu i twórczości autora, zupełnie inna od pierwszego tomu. Mam wrażenie, że stopniowo chciał zaciekawić czytelnika różnymi wątkami, których jest dość sporo, ponieważ na 1/4 części książki pojawiły opowieści o Stanissie, Aryi, Sansie, Tyrionie, Branie, Davosie , Theonie, Jonie. A więc przeskakujemy między różnymi historiami i wydarzeniami. I stąd ten początek jest oporny, ponieważ każdy z rozdziałów jest tak naprawdę pewnym wstępem do wydarzeń. Z motywów, które mi się spodobały, to zdecydowanie wędrówka Daeneys i trudności, z którymi musi się mierzyć oraz niewiadoma, do której podąża. Z zaciekawieniem obserwowałam także losy Aryi czy Jona. Byłam ciekawa rozwoju wątku dzikich ludzi i nieumarłych. Z ciekawością też śledziłam zagrywki i intrygi, które przeprowadza Tyrion. Natomiast wątki Stanissa oraz Theona totalnie do mnie nie przemówiły. Oczywiście pojawiają się też tematy związane z Sansą i Joffreyem, tutaj przynajmniej w końcu dziewczyna się otrząsnęła i przestała świergotać do niego, natomiast nabrała hardości ducha i ciętego języka. Krótko mówiąc przestała być irytująca.
Jednak po przebrnięciu przez 1/4 część lektury, która no przyznać trzeba jest dość długim i opornym wstępem i uważam, że autor chciał za dużo wątków na raz wprowadzić, zaczyna się wspaniała lektura, akcja, konkretne intrygi, pojawia się coraz więcej elementów fantastycznych, a losy poszczególnych bohaterów i wydarzeń zaczynają się ze sobą zazębiać, a ta wspomniana wcześniej duża ilość wątków zaczyna nabierać sensu. Przede wszystkim zaskoczył mnie rozkwit Tyriona Lannistera, który prezentowany bym nam jaki bywalec burdeli, pijak i wyśmiewany przez wszystkich karzeł. Nie spodziewałam się tak pozytywnego rozwoju jego postaci. Pod maską głupca ukryty był niesamowicie mądry i ułożony politycznie człowiek. To jak rozgrywał polityczne potyczki było naprawdę genialne. Świetnie się bawiłam czytając jak rozstawia pionki w Królewskiej Przystani. Nie brakuje również rozwoju akcji za murem, coraz częściej pojawiających się wątków nieumarłych, a także dzikich ludzi. Ten fantastyczny wątek bardzo mnie zainteresował i niesamowicie ciekawi mnie jego kontynuacja. Zdecydowanie owiany jest masą tajemnic. W książce pojawia się, jak zresztą sam tytuł wskazuje, walka o koronę. Po śmierci króla Roberta królestwo się rozpadło, a prawo do tronu rości sobie czterech mężczyzn i jedna kobieta. Czytając książkę możemy śledzić polityczne zagrywki, trudne decyzje, z którymi muszą zmierzyć się królowie, bo tak każdy z nich się tytułuje, a także sojusze, które próbują zawrzeć. Przyznać muszę, że temat wojny, polityki jest ciekawie i naprawdę dobrze poprowadzony. Każdy z roszczących sobie prawo lordów ma zupełnie inny charakter i możemy śledzić spojrzenie na wojnę z różnej perspektywy. Trochę mi w tym wszystkim brakowało przez pewien czas planów i zagrywek Tywina Lannistera, który walczył dla swojego wnuka, jednak zabieg ten i zamysł autora był zdecydowanie zrozumiały, ponieważ buduje w czytelniku zaciekawienie. Nie wiemy czego się spodziewać, czytamy tylko domysły pozostałych lordów.
Odkrywając fabułę poznajemy wiele nowych i ciekawych osobowości, takich jak Brienne czy czerwona kapłanka. Każda z nich wnosi do powieści powiew świeżości i nadaje jej wyrazistości, a akcja nabiera tempa. Nie brakuje również wielu wspaniałych miejsc, które autor ze szczegółami i dokładnością opisuje. Wyobrażenie ich sobie jest dziecinnie proste. Pojawia się tutaj naprawdę masa cudownych miast czy pomniejszych miejscowości, a przedstawiony świat wydaje się być naprawdę ogromny. Mamy tutaj piękne krainy, jak i nieco smutne i ponure obrazy.
Autor w świetny sposób manewruje akcją, niejednokrotnie zaskakuje i sprawia, że nie można oderwać się od książki. Walka o żelazny tron nie jest tak oczywista, jak się z pozoru wydawała. Pojawiło się naprawdę wiele wspaniałych wątków, które sprawiły, że powieść jest jedyną w swoim rodzaju. Jestem zachwycona wątkami fantastycznymi, które pojawiają się w książce i są zdecydowanie inne od wielu mi znanych. Pojawia się motyw pana światła, zielonych snów, nieumarłych czy smoków. Przez całą książkę nie brakuje również okrucieństwa, a więc dla wrażliwych czytelników może być ciężka do przełknięcia. Każda z postaci jest wyrazista, ma indywidualny charakter, są tacy których się albo kocha albo nienawidzi, tak jak ja nie cierpię Joffreya, ale myślę, że nie da się go polubić.
"Starcie królów" to kawał dobrej lektury, którą w większości czytałam z przyjemnością. Momentami autor za bardzo przeciągał niektóre opisy i czuć było zmianę w piórze, ale zbudowany świat, wątki fantastyczne, dynamiczna akcja, stopniowe odkrywanie przeróżnych wątków sprawiają, że lektura jest po prostu niesamowita. Z całą pewnością z przyjemnością sięgnę po kolejny tom. Jestem zafascynowana wykreowaną fabułą i pomysłem na serię. Nie mogę się doczekać, aż poznam dalsze losy bohaterów i dowiem sie, kto finalnie zdobędzie żelazny tron. Jestem przekonana, że walka będzie krwawa, pełna intryg, a autor jeszcze niejednokrotnie mnie zaskoczy. Zdecydowanie podtrzymuję swoje stanowisko, że seria "Gra o tron" póki co jest niezwykła i numer jeden wśród książek fantasy.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2012-03-27
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 1022
Tytuł oryginału: Clash of Kings
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Dodał/a opinię:
natalia6202
Jedenastu najwybitniejszych, twórców fantasy napisało minipowieść specjalnie na potrzeby tego zbioru. Oddajemy wam do rąk, drodzy czytelnicy...
Dzięki swej wielotomowej sadze ?Pieśń lodu i ognia? George R. R. Martin pozyskał miliony oddanych fanów i odrodził tradycję epickiej fantasy, zdobywając...
,,- Sen jest dobry. - stwierdził. - Ale książki są lepsze''
Więcej