Po co jechać do Jerozolimy?
To pytanie zadaje jeden z moich ulubionych autorów. Osobiście nigdy nie powstał w mojej głowie pomysł, by wybrać się akurat w ten rejon, choć mówi się, że „miasto trzech religii” każdy powinien odwiedzić raz w życiu. Póki co nie czuję jeszcze takiej potrzeby, ale kto wie, może kiedyś? Właściwie nie chodzi tutaj tylko o kwestie wiary. Jerozolima historycznie i geograficznie stanowi zapewne wielką atrakcję.
Cenię ogromnie twórczość pana Schmitta za nietuzinkowe tworzenie fabuły, ale przede wszystkim za doskonałe wyczucie smaku i kulturę słowa, a w „Śnie o Jerozolimie” autor tylko potwierdził moje odczucia.
Ta książka to nie powieść a osobiste zapiski autora z podróży, w których dzieli się z nami refleksjami i wrażeniami z pobytu. Absolutnie nienachalnie, z wyważoną naturalnością opowiada, jaki wpływ na jego osobę ma wiara chrześcijańska i jak to się stało, że poczuł potrzebę bycia członkiem religii.
Często słyszy się, że wiarę wynosi się z domu i pewnie rzeczywiście tak to działa, że kolejne pokolenia powielają zachowania rodziców „bo tak zawsze było”, bez głębszych refleksji, czy rzeczywiście to człowieka przekonuje. W przypadku pana Schmitta było inaczej, ponieważ jego rodzice „mieli skłonność do sceptycyzmu”, a do wymaganych obrzędów czy sakramentów podchodzono dla zachowania spokoju w relacjach rodzinnych.
Autor przyznaje, że jego droga do pełnej, przekonującej go wiary była długa i zahaczyła o wszystkie psychologiczne fazy umierania. Studiując, dedukując, zadając mnóstwo pytań , topiąc się wręcz w wątpliwościach i zgłębiając historię, szedł ścieżką ku pełnej akceptacji swojej potrzeby. Pozwolę sobie zacytować fragment, który tu idealnie pasuje:
„Nie ograniczajmy umysłu do rozumu. Nie ograniczajmy uważności do policyjnego nadzoru rozumienia, bo uruchamia też inne zasoby: intuicję, doznania zmysłowe i wyobraźnię. Domagam się prawa do praktykowania rozmaitych stanów świadomości”.
Przyznaję, że to mój ulubiony fragment książki. Jest osobisty i szczery, ale z zachowuje stoicką logikę i lekko humorystyczną formę.
Wisienką na torcie jest posłowie, które zawiera list w formie komentarza/odpowiedzi od Papieża Franciszka, na zapiski autora.
„Sen o Jerozolimie” to wymagająca lektura. Nie pod kątem językowym, bo tutaj autor jak zwykle pokazał wysoki poziom przekazywania myśli. Treść jest wymagająca, bo jakby zmusza do refleksji nad własnym podejściem do wiary. Myśli zaraz kierują się w egoistyczną stronę „JA” i zadają pytanie, czy wierzę, dlaczego tak, lub z jakiego powodu jednak nie.
Choć jestem raczej powieściowym typem czytelnika, cieszę się, że miałam okazję przeczytania monologu pana Schmitta. Za tę możliwość dziękuję pani Bognie Piechockiej i Wydawnictwu Znak.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2024-04-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 240
Dodał/a opinię:
Objazd_kulturaln
WIELKA PODRÓŻ PRZEZ HISTORIĘ LUDZKOŚCI NOWA SERIA AUTORA, KTÓREGO KSIĄŻKI POKOCHAŁY MILIONY CZYTELNIKÓW Noam ma niezwykłą moc - jest nieśmiertelny. To...
Listy, które Eric-Emmanuel Schmitt pisze do Mozarta, to właściwie quasi-autobiografia pisarza - zapis jego młodzieńczych fascynacji oraz intelektualnych...