Noszą wiele imion. Każde z nich dokładnie je opisuje, jednak... nie do końca. Wieśniacy z Lancre już zapomnieli, czemu wieszali podkowę na drzwiach, dla nich to tylko ludowa tradycja. Wszystko zatarło się w mroku dziejów i nikt, oprócz czarownic, nie pamięta już jak to było za dawnych dni.
Promieniści, Panowie i Damy. Zwane też słowem, którego lepiej nie wymawiać. A na ich czele Królowa, ale przez duże K, nie to co królowa Magrat, która po przyjeździe z wyprawy dowiaduje się, że ma poślubić króla i to bez gadania. Króla, który sprowadza książki o miłości z Ankh-Morpork, a także o uprawie fasoli i (niechcący) o sztukach walki.
Oj, czarownice się namęczą, gdy głupie młódki otworzą krąg.
Jak zwykle cykl o wiedźmach - klasa sama w sobie. Babcia Weatherwax jak zawsze opanowana i zabójcza, niania Ogg, moja osobista ulubienica, doskonale miesza w kotle wydarzeń, a Magrat Garlick odkrywa bojowego ducha, gdzieś w odmętach zbrojowni. To przez ten wpływ starożytnych królowych, które nie chodzą w skomplikowanych sukniach.
Co mi się naprawdę bardzo podoba w tej książce to podejście do elfów. Takie... brytyjskie, stare niczym podania sprzed wieków, kiedy jeszcze skrzaty nawiedzały ludzkie siedziby i kwasiły mleko w dzbankach. Elfy Pratchetta to okrutne, bawiące się ludźmi byty, które uważają się za istoty wyższe. A ja takie elfy kocham i ubóstwiam i mogłabym czytać o nich cały czas (a myślałam już, że pozostał mi tylko i jedynie "Jonathan Strange i Pan Norrell"). Zatańczycie ze mną? Mam waszych przyjaciół.
Warta wspomnienia jest sprawa młodości Babci. Ta z pozoru zimna, kamienna stara wiedźma, której boi się praktycznie każdy, wie doskonale, co to znaczy miłość. Sam Mustrum Ridcully był jej wybrankiem - magia wiedźm, złączona z wiedzą magów, mogła wywołać prawdziwe trzęsienie ziemi. I tak smutno się trochę robi na duszy, gdy pomyśli się, jak mogłaby wyglądać ta miłość Ridcully'ego i Babci. Nawet im. To nostalgiczna podróż w przeszłość, którą Babcia przechodzi zwycięsko.
Miło też popatrzyć sobie na Myślaka, który stara się wytłumaczyć Nadrektorowi teorię światów równoległych. Jak mógł ten wredny Mustrum z innej rzeczywistości nie pomyśleć nawet o nim, gdy wyprawiał swój ślub? Zasługuje na wszelkie zło, jakie go spotka!
Jestem prawie pewna - w tym wypadku "prawie" nie sprawia wielkiej różnicy - że jest to jedna z moich ulubionych książek - nie tylko tych o Dysku, ale także spośród całej skarbnicy literatury światowej. Byłam nią zachwycona podczas pierwszej lektury i jestem zachwycona przy dziesiątym razie, nawet jeśli można powiedzieć, że znam treść na pamięć i żadna zagrywka elfów nie jest mi obca.
"Panowie i damy" tchną niebezpieczeństwem i wrednym pięknem magii; ona tam jest, wpleciona między zdania. Wystarczy pomiędzy nie sięgnąć... i zatracić się w zaklęciu, wprost spod smukłych palców czarownego ludu. Uśmiechając się co jakiś czas, pomimo tego, że glamour elfów jest raczej bolesny.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2021-10-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: Lords and Ladies
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Dodał/a opinię:
Mal
Terry Pratchett trafił do serc czytelników na całym świecie dzięki swojemu bestsellerowemu cyklowi o Świecie Dysku. Jednak w ostatnich latach zyskał równie...
Deep in the Chalk, something is stirring. The owls and the foxes can sense it, and Tiffany Aching feels it in her boots. An old enemy is gathering strength...