Pamiętacie westerny na dwójce, w niedzielne południa? Rany, jak ja się wtedy nudziłam! Westerny to zdecydowanie nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Dlaczego więc sięgnęłam po „Brazos”? Bo to arcydzieło, bo jest uniwersalne i podobało się prawie wszystkim moim koleżankom…
Nigdy w życiu żadnej książki nie czytałam tak długo, nigdy żadna mnie tak potwornie nie znudziła, żadna nie wydała się tak nieprawdopodobna, a postaci i ich działania tak niezrozumiałe. Nigdy tyle razy podczas lektury nie miałam ochoty rzucić książką w… kąt! Jakiekolwiek zainteresowanie odczułam w okolicach 700 stron, czyli trochę za późno :/
Kompletnie mnie ta historia nie zainteresowała, nie porwała, nie byłam ciekawa, co będzie dalej. Myślę, że to przez bohaterów – nudnych, nijakich, zapatrzonych w siebie. Sytuację ratuje postać Klary (na moje nieszczęście pojawia się dopiero w okolicach 600 strony…) – chyba tylko dzięki niej dotrwałam do końca. No cóż, nie dla mnie westerny, nie dla mnie pędzenie bydła przez prerie, nie dla mnie honorowe zabójstwa i dziwne męskie przyjaźnie.
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Nigdy więcej westernów! Nigdy żadnych poganiaczy bydła, ani kowbojów. Zupełnie takiego świata nie rozumiem i bardzo się cieszę, że dzisiaj w niedzielne południa mogę sobie wybrać, co chcę oglądać 😉
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2017-10-25
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 896
Tytuł oryginału: Lonesome Dove
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Michał Kłobukowski
Dodał/a opinię:
Monika Kruszyńska
In this poignant and striking final chapter in the Duane Moore story, which began in 1966 with The Last Picture Show, Pulitzer Prize- and Oscar-winning...
Lata 50-te, niewielkie senne miasteczko w Teksasie, które pamięta lepsze czasy. Młodzi ludzie dorastają w dusznej małomiasteczkowej atmosferze,...