Rozpoczynając przygodę z serią "Bracia Slater" sądziłam, iż pierwszy tom rozpoczynający całość będzie o osobach po dwudziestym roku życia. Jakże ogromne przeżyłam zdziwienie, gdy okazało się, że główni bohaterowie, Bronagh i Dominic, mają osiemnaście lat i są nastolatkami, którzy stanowczo nie są normalni.
Dominic jest seksownym osiemnastolatkiem, który właśnie pojawił się w szkole i życiu Bronagh. Uwielbia to, co jest niedostępne, a jedną z tych rzeczy jest dziewczyna, która nie integruje się z innymi i utworzyła wokół siebie mur. Nick jest wrednym chłopakiem, który ma ogromne ego i nie przyjmuje odmowy, a to, że jego cel potrafi mu odpyskować, jeszcze bardziej go nakręca.
Bronagh natomiast jest cichą dziewczyną, która chociaż z pozoru wydaje się być grzeczną dziewczynką, ale wystarczy ją zdenerwować, a pokazuje pazurki i cięty język. Przekonał się o tym Dominic.
Ta para wznieca ogień, rzuca się sobie do gardeł, ale między nimi wyraźnie czuć chemię.
Główni bohaterzy są osobami, które z jednej strony są dojrzałe ze względu na przeszłość, a z drugiej są dużymi dziećmi. W niektórzy momentach potrafią zachować się przyzwoicie, ale przez większość czasu droczą się ze sobą, wyzywają wzajemnie, rzucają w siebie tym co wpadnie pod rękę, a w zasadzie rzuca tylko Bronagh. No właśnie i to jest element, który mnie irytował. O ile przekleństwa mi nie przeszkadzają i obrażanie osób, których się nie lubi, to byłam wściekła, że główna bohaterka nadal tak robiła, gdy już była w związku z Dominiciem. A co on jakieś popychadło? Rzucała w niego butami, nazywałam kutafonem itd. Zresztą ona każdego tak obrażała "dla żartów". Żarty żartami, ale ona stanowczo przesadzała, razem ze swoją siostrą Branną, która chociaż o wiele starsza, zachowywała się jak dziecko. Obie siebie warte i chociaż momentami bawiły mnie, to czasami grubo przesadzały. Wszystko sprowadzane było do płaczu, pięści, latających butów i wyzwisk.
A Dominic również jest strasznym dzieckiem, chociaż on później uspokoił się nieco i nie używał wyzwisk w stronę Bronagh, ale na początku był skończonym, za przeproszeniem, dupkiem, który nie miał za grosz szacunku do innych. W sumie nie polubiłam go na początku,bo chociaż rozśmieszał mnie i był czuły, to grubo przesadzał nazywając dziewczyny "cipkami". Na szczęście później było stanowczo lepiej.
Niemniej jednak pozostałych Braci Slater bardzo polubiłam od początku, każdy jest inny i niesamowicie śmieszny. Jednak najpiękniejsza jest wieź, jaka ich łączy. Potrafią dla siebie poświęcić wszystko i stają za sobą murem, chociaż mogą nie zgadzać się ze zdaniem rodzeństwa. I to jest piękne.
Taka sama więź łączy Bronagh i Brannę, które dla siebie potrafią wskoczyć w ogień i sprać na kwaśne jabłko dwa razy większego od siebie faceta.
L.A. Casey przedstawiła nową, inną historię, która przede wszystkim jest ciekawa i oryginalna. Bracia Slater podbijają serca czytelniczek na całym świecie i słusznie, bo są świetni. Przedstawione wydarzenia są niezwykle interesujące i intrygujące, a tajemnice, które spowijają bohaterów, zachęcają do zagłębiania się w treść.
Świetny jest humor, który towarzyszy czytelnikowi przez całą książkę. Zdecydowanie jest nietuzinkowy i rozkłada na łopatki. Przekomarzanie się bohaterów, ich wewnętrzne zmiany, a przede wszystkim otworzenie się na świat Bronagh, tworzą zachwycającą i rewelacyjną historię.
Język autorki jest po prostu idealny, jeśli przymrużymy oko na te wyzwiska, które czasami są niepotrzebne. Podoba mi się, że postanowiła pokazać główną bohaterkę z pazurem, chociaż też nie do końca, bo miała być ona ogniową kulą, która wznieci pożar, ale zabrakło jej tego zapalnika. Była ostra, ale wewnętrzne demony i słabości nieco ugasiły w niej ten pożar. Podoba mi się również, że L.A. Casey przedstawiła ludzi, który nie owijają w bawełnę i mówią to, co myślą. Takie osoby cenię sobie najbardziej.
Jestem zachwycona również tym, że Bronagh nie została wykreowana na idealną bohaterkę, za którą każdy się ugania. Ona w sumie nie była nawet lubiana za bardzo w szkole, a nawet gnębiono ją. I to jest świetne, bo nie jest wyidealizowana. W sumie żaden bohater nie jest, każdy ma swoje wady.
Styl autorki jest lekki i przyjemny w odbiorze, każdą literkę się spija jak mus owocowy. Książkę pochłonęłam w jeden dzień, tak bardzo jest ciekawa.
To do czego mogę się przyczepić, to poważnie skopana korekta książki, a być może nawet tłumaczenie. Niestety kilka razy zdarzyło się, że informacje były błędne np. raz było, że Bronagh musi nosić usztywniać na nadgarstku sześć tygodni, za chwilę mówiła o dwóch. Częste literówki również się zdarzały, ale one nie są aż tak ważne, w porównaniu z błędami rzeczowymi i skopaną konstrukcją zdań.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2014-03-17
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 337
Język oryginału: angielski
Dodał/a opinię:
natalia6202
Pasjonujące dopełnienie pierwszej części z najgorętszej serii o braciach Slater! Bronagh Murphy w ciągu ostatnich lat przeszła wiele, zatem kiedy zbliżają...
Aideen Collins to ognista dziewczyna, która potrafi postawić na swoim. Dorastała bez matki wśród samych mężczyzn, dlatego od zawsze umiała...