Napad na przedszkole, transmisja na żywo, pierwsze ofiary. Napastnik paraliżuje społeczeństwo, a zdesperowane służby uciekają się do ostatecznego rozwiązania- na pomoc wzywają Gerarda Edlinga, o którym nikt nie chciał już więcej słyszeć. Czy mężczyzna powstrzyma psychopatę, a tym samym odpokutuje błędy przeszłości?
Remigiusz Mróz podbił polski rynek wydawniczy przebojem, a może raczej kryminałem. Poznaliśmy się za sprawą serii z Chyłką, a każde kolejne spotkanie było bardziej udane. Co mnie w nim urzekło? Pomysłowość, rozwinięcie tematu, lekkie pióro, pociąg do zwrotów akcji oraz wspaniałe przygotowanie. Ciężko mi cokolwiek mu zarzucić, dlatego do „Behawiorysty” podchodziłam z ogromnymi oczekiwaniami i jeszcze większą nadzieją na kolejną wspaniałą powieść jego autorstwa.
Ta książka wciągnęła mnie od pierwszej akcji. Dobór słów jest w tym momencie nieprzypadkowy, dlatego, że powieść zaczyna się mocnym wstępem, a co najważniejsze do samego końca nie zwalnia. Fabuła zaintrygowała mnie na tyle, że szybko zapomniałam o całym świecie, a pobyt na plaży i piękne wiosenne słońce zupełnie przestały mieć znaczenie. Czytałam z wielką zapalczywością, zwyczajnie nie mogąc się oderwać. I nawet zasada „jeszcze jeden rozdział”, będąca zazwyczaj pewnym hamulcem dla książkoholika, przestała mieć w tym przypadku zastosowanie.
Mróz zaczyna odważnie, brutalnie, krwawo, a ja to po prostu uwielbiam. Te elementy thrillerów i kryminałów to dla mnie czynniki niezbędne, bo te książki mają wywoływać mocne emocje, a na mnie to najbardziej działa. Nie pożądam wzruszeń, romansów czy przesadnych refleksji, bo to nie czas i miejsce. Ja czekam na krew i pożądam spotkania z rasowym mordercą, który po przeczytaniu (zbyt) wielu powieści tego typu, wciąż może być dla mnie godnym przeciwnikiem. A Mróz to wszystko mi zapewnia. Nie patyczkuje się, nie obawia o psychikę czytelnika. Ofiarowuje nam solidną porcję wrażeń i za to jestem mu wdzięczna.
A skoro o przeciwnikach mowa, to w tej powieści trafił swój na swego. Były prokurator, specjalista od ludzkich zachowań kontra mroczny psychopata, z wielką gracją wodzący organy ścigania za nos. Obydwaj są niezwykle silni, wyraziści, pewni siebie. I z wielką obsesją względem siebie nawzajem. Mróz stworzył pełnokrwistych, a raczej żądnych krwi samców, wobec których nie sposób przejść obojętnie. Każdy z nich na swój sposób mi zaimponował. Ten pierwszy wiedzą, doświadczeniem i sposobem bycia. Ten drugi pomysłowością, sprytem, a może i szaleństwem (w pewien sposób wytłumaczalnym). Co ciekawe, to psychopata szczególnie przypadł mi do gustu i to ta postać zdobyła moje serce. Behawioryście mogłabym co nieco zarzucić, myślę jednak, że to kwestia czytelniczych upodobań.
Autor wciąga nas w niebezpieczną grę, w której hasła bezpieczeństwa czy granice nie istnieją. To pogrążanie się w mroku, poszukiwanie prawdy o sobie samym, testowanie własnej wytrzymałości, powroty do smutnej przeszłości. Ale także wielka niewiadoma. Ta powieść jest zupełnie nieprzewidywalna, ciężko domyślić się, co czeka nas na następnej stronie, a co dopiero jak się skończy. A Mróz z wielką radością przygotował dla nas zasadzki, zwroty akcji, bitwy między dobrem a złem, niebanalne i nieoczywiste.
To jedna z tych powieści, dla których czytelnik ma ochotę zarwać noc. To wspaniałe kino akcji, pełne zwrotów, niezapowiedzianych zasadzek, krwawych scen. To świetna książka dla czytelników pożądających mocnych wrażeń i tacy z pewnością będą nią zachwyceni. Bo Mróz czaruje kolejny raz. Uwodzi pomysłem, słowem, zakończeniem. Zabiera nas do piekła, z którego nie ma wyjścia awaryjnego. To koniec.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2016-10-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 496
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Ewelina Olszewska
Jeśli byłbym Moriartym, ty nie mógłbyś pretendować nawet do roli Watsona... w najlepszym przypadku inspektora Lestrade'a.
W najnowszym tomie prawniczego cyklu, Joanna Chyłka zajmuje się sprawą brutalnie zamordowanego noworodka. Reprezentując jego matkę, musi zmierzyć się nie...
Od serii brutalnych morderstw pod Warszawą minęły cztery lata. Sprawcę ujęto, skazano, a potem osadzono w więzieniu. Dowody wskazujące na dawną legendę...
Gerard podziękował kierowcy, jakby ten był kelnerem w wytwornej restauracji i właśnie podał mu najstarsze wino pochodzące z lokalnej winnicy. Tymczasem facet po prostu zwracał mu resztę.
Więcej