Znałem wielu oszustów. Fragment książki „Virion. Legenda miecza. Krew"

Data: 2024-01-31 10:30:49 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

- Ani broń ani sposób w jaki ją trzymasz, nie są ważne.

- A co jest ważne?

- Pasja.

Starość nie radość, wiadomo. Ale jak cię znajdują pod stosem trupów, bez pamięci, za to z ogromnym bukłakiem pełnym wódki, który tulisz do siebie niczym troskliwa matka niemowlę, to wiadomy znak, że żarty się skończyły.

Tak oto rozpoczyna się zupełnie nowy rozdział w życiu Viriona.

Pamięć: brak.

Umiejętności: ponadprzeciętne.

Cierpliwość: mocno ograniczona.

Dodając do tego trzy pary oczu wpatrzonych w niego z uwielbieniem i trzy pary ust szpecące nabożnie Mistrzu, prowadź!, dostajemy najlepszą ekipę ze spalonego teatru i reżysera na skraju załamania nerwowego. Ale jaka to będzie piękna katastrofa!

Virion. Legenda miecza. Krew - grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Andrzeja Ziemiańskiego Virion. Legenda miecza. Krew zaprasza Fabryka Słów. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Virion. Legenda miecza. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Przemytnicy rzeczywiście obudzili cały konwój uciekinierów tuż przed świtem, starając się nie robić hałasu. Jeden z nich krążył wśród ludzi, zbierając do wielkiego worka to, co mieli ze sobą do jedzenia.

– Podczas przemykania się między wojskami nie wolno rozpalać ognisk – tłumaczyli swoje postępowanie. – Nie wolno się zatrzymywać, nie wolno niczego jeść.

– Ale rozumiemy i gotowi jesteśmy powstrzymać się od jedzenia – odpowiadali nieliczni. – Po co zabierać nam zapasy?

– Bo nie może być tak, że jeden głodomór, który nie zdoła wytrzymać bez żarcia, narazi całą grupę. Na wiosnę jakiś żarłok sprowadził nam na karki setkę piechoty!

Słysząc tej wagi argumenty, ludzie oddawali do worka swoje skromne racje. A ponieważ przemytnicy nikomu nie wierzyli na słowo, pozwalali im przeszukiwać bagaże, które mieli ze sobą. Przemytnik, który kierował tym procederem, nigdzie nie napotykał na opór. Pech nastąpił dopiero, kiedy podszedł do grupy Elma.

– Co tam masz w sakwie? – Wskazał kościstym palcem rzeczy starszego, siwego mężczyzny, który im towarzyszył.

A Dziadek jak to on. Uśmiechnął się do mężczyzny z całym swoim sprzyjaniem, radością życia, optymizmem i miłością do ludzi, którą się charakteryzował. I powiedział:

– Spierdalaj!

Wtedy stała się rzecz niespodziewana. Elmo podskoczył bliżej, spodziewając się awantury, ale przemytnik z wielkim workiem tylko zerknął na radosny uśmiech przed sobą i z rezygnacją machnął ręką. Bez słowa ruszył dalej rekwirować żywność u innych.

Coś nie pasowało do obrazu, który Elmo wytworzył sobie w głowie, ale nie mógł sobie uświadomić co.

– Dalej im wierzysz? – zagadnął Dziadek.

– A ty dalej uważasz ich za oszustów?

– Przestańcie – włączyła się Aya. – Zaraz ruszamy, a wy ciągle swoje.

– Siostrzyczka ma rację – natychmiast poparła ją Zaina. – Przed nami ciężki dzień. I wiele wysiłku.

– Toteż nie opóźniam. Chcę chłopakowi opowiedzieć coś życiu, ale równie dobrze mogę to robić w drodze. Jeśli nie będziemy biec, to się nie zadyszę.

Aya pokazała Dziadkowi język. A Zaina wydęła policzki, by potem powoli wypuścić z nich powietrze. Elmo jednak się zainteresował.

– O czym mi chcesz powiedzieć?

– A o tym, że oszust nie ma tak charakterystycznej twarzy i zachowania jak złodziej, którego doświadczony strażnik od razu wskaże palcem przy wejściu do kupieckiego składu.

– A jak wygląda oszust?

– No... wygląda jak oszust. Tyle że uświadamiasz sobie to dopiero po sprawie, kiedy już staniesz się jego ofiarą. I zaczniesz złorzeczyć, pomstować na siebie. „No przecież od razu widać było po nim, kim jest. Dlaczego dałem się otumanić?”.

– No, dlaczego?

Dziadek tylko westchnął.

– Znałem wielu oszustów. Niektórzy byli wirtuozami w swoim fachu. Ale powiem ci, że żaden nie działał w sposób jakoś tam choć trochę inteligentny, wyrafinowany. Nie. Oni zawsze korzystają z tego, że człowiek po prostu nie widzi rzeczy takimi, jakie są w istocie. Człowiek widzi rzeczy takimi, jakimi chciałby zobaczyć. I tyle.

– A jak to się ma do naszej obecnej sytuacji?

– Wy właśnie przypominacie takich, co to dadzą się wodzić za nos, bo ewidentnie tego chcecie.

– My?

– Posłuchaj. – Dziadek nie dał sobie przerwać. – Oszust nie działa tak, jak się tobie wydaje. On nie działa z jakimś głębokim planem. On sprawdza, jak daleko może się posunąć. Przykładowo: masz tysiąc złotych monet. Oszust mami cię, sprzedaje swoją wizję, prymitywną i ciężkostrawną, ale ty sam ją usprawniasz, łatasz luki, interpretujesz wszystko na jego korzyść. No i po chwili tysiąc złotych monet staje się jego własnością, jako pożyczka, inwestycja w jego nieistniejące interesy albo po prostu darowizna. Obojętnie. W każdym razie każdy normalny przestępca, uzyskawszy wielki łup, powinien się oddalić, zwiać, ukryć się. Oszust nie. On przecież odkrył kogoś, kogo może wyssać do suchego. Pyta więc, czy masz jeszcze jakieś pieniądze. A ty mówisz, że masz dwadzieścia srebrnych na bieżące wydatki. No to on cię prosi, żebyś mu je dał. Już się nawet za bardzo nie kryje i nie wymyśla żadnego powodu. Ty dasz mu pieniądze, bo dwadzieścia srebrnych będzie dla ciebie potwierdzeniem, że wcześniej ulokowałeś tysiąc złotych dobrze, w zaufanym miejscu.

– Możesz...

– Czekaj. Skracając opowieść, kiedy już będziesz zupełnie bez pieniędzy, pójdziecie sobie przez miasto. Oszust wejdzie do jakiegoś budynku...

– I ucieknie?

– Nie! – Siwy mężczyzna tylko potrząsał głową w zatroskaniu nad naiwnością chłopaka. – Wróci. I powie, że napiłby się wody, i spyta, czy masz mu coś pożyczyć. A ty masz ostatniego brązowego, ale dajesz mu bo już nie możesz zrobić nic innego.

– Najpierw chciał tysiąc złotych monet, potem dwadzieścia srebrnych, a na koniec będzie jeszcze ryzykował dla jednego brązowego?!

– Właśnie. Tak działają oszuści, jeśli znajdą dojną krowę. No i on się przy tobie niczego nie boi, bo to ty będziesz dbał o jego bezpieczeństwo.

Elmo prychnął ze złością.

– To jakiś absurd.

– Tak? A powiedz mi, co cię tak poruszyło w reakcji tego gamonia, który zabierał wam resztki jedzenia?

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Virion. Legenda miecza. Krew. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Virion. Legenda miecza. Krew
Andrzej Ziemiański 1
Okładka książki - Virion. Legenda miecza. Krew

- Ani broń ani sposób w jaki ją trzymasz, nie są ważne. - A co jest ważne? - Pasja.   Starość nie radość, wiadomo. Ale jak cię znajdują pod stosem...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo