W życiu przychodzi taki czas, że trzeba coś zrobić wbrew całemu światu. Odrzucić lęki i obawy, pogodzić się z poniesionymi porażkami i podążyć za głosem serca, aby realizować swoją pasję. Po prostu – zmienić teraźniejsze życie.
Zośka długo dojrzewa do tej decyzji. Doświadczy dużo złego, zwłaszcza ze strony najbliższych. Przypadkowe spotkania z niezwykłymi osobami oraz doping ciotki i nauczycielki pomagają jej zrozumieć, że nie pasuje do tego świata, w którym teraz żyje. Aby przekonać się o swojej wartości, musi więc wyrwać się ze skostniałego środowiska. Nie jest to łatwe, gdy ma się tylko 18 lat i marzenia o projektowaniu mody.
Zośka. Dopóki biło serce to oparta na faktach powieść, która pokazuje życie niewielkiej społeczności wiejskiej lat 60. w Polsce, problemy życia codziennego bohaterów, a przede wszystkim dążenia młodej dziewczyny, by być kochaną i rozwijać swój talent wbrew piętrzącym się przeszkodom. W przygotowaniu drugi tom: Zośka. Przepustka do szczęścia. Do przeczytania nowej książki Anny Stryjewskiej zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment książki:
Nie dokończyła tej myśli, bo nagle tłum zaczął się cisnąć do okien. Okazało się, że na dworze zrobił się rejwach. Ktoś zaczął się bić. Instrument przestał grać, a akordeonista, wykorzystując zamieszanie, chwycił szklanicę z bimbrem i połknął zawartość jednym haustem, po czym obtarł usta rękawem i uśmiechnął się z zadowoleniem. Jakiś drobny, obsypany pryszczami chłopak ze wsi podszedł szybko z butelką, by napełnić opróżnione szkło.
– Co? Pewnie znów się leją?! – stwierdził muzyk, jakby ten fakt był czymś oczywistym. Ale tak było w istocie. Bójki na wiejskiej zabawie stanowiły normę. Łamały się wtedy nosy, szczęki, a nawet sztachety w ogrodzeniach sąsiadów remizy.
– Podobno poszło o naszą Hankę! – odparł młokos, nalewając akordeoniście kolejną szklankę.
– Nic dziwnego! Galanta dziewucha z niej! Sam bym się za nią zakręcił.
– Gdybyś już kobity nie miał i dzieci, he, he! – zaśmiał się tamten.
– Ano… – westchnął muzyk, ale zaraz uśmiechnął się lubieżnie na samą myśl o córce sołtysa. Znów przechylił szkło, obtarł się rękawem szerokiej koszuli i sięgnął po zakąskę postawioną na stole, składającą się z kiszonego ogórka i pokrojonego pęta kiełbasy.
– Przyjechał tu z innej wsi i dziewczyny nam odbija! – rzucił Józek. Znał już całą historię, która szybko obiegła remizę.
– Mają swoje, od naszych wara!
– A dla ciebie to jakaś różnica? – zaśmiała się Zośka, wyrywając się z mocnych objęć.
– Przecież ty już dziewczynę masz.
– Ano mam – odparł. – Ale zasady to zasady. Trzeba je uszanować.
Tłum wyległ na zewnątrz i otoczył kołem bijących się zaciekle rywali. Jeden miał już rozkwaszony nos, a drugi podbite oko, które błyskawicznie puchło.
– Wojtek! Waldek! – trwał nierówny doping, kiedy tamci tarzali się w tumanie kurzu. Hanka tymczasem stała z boku i na zmianę zakrywała twarz rękoma lub piszczała i zawodziła. W głębi duszy była ukontentowana z takiego obrotu sprawy. Ta bójka o nią tylko podnosiła jej cenę. Teraz mogła już przebierać w konkurentach do woli. W końcu postanowiono rozdzielić szczepionych ze sobą nieszczęśników, którzy w morderczym apogeum wbijali w siebie paznokcie i rozdrapywali twarz i przedramiona. Czterech tutejszych chwyciło rywali za barki i odciągnęło od siebie. Szarpiących się, bełkoczących wyprowadzili daleko za salę.
Tam po kilku dodatkowych razach i kopniakach stracili ochotę na dalszą walkę. Przewlekli się po łące i w samogonowym zamroczeniu zmieszanym z wysiłkiem i podniesioną adrenaliną padli w krzaki. – Dzisiaj nie macie już po co wracać! – usłyszeli na koniec wyrok. Dla nich to już i tak nie miało najmniejszego znaczenia, bo zapadli w głęboki sen, na co dowodem było tęgie chrapanie. Zapanował spokój. Żarliwe dyskusje trwały nadal, choć większość postanowiła wrócić na salę. Widowisko zostało zakończone.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Zośka. Dopóki biło serce. Powieść Anny Stryjewskiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych: