Ciężarna Marysia Konopka porzucona przez dziedzica Pawłówki postanawia odebrać sobie życie. Los jednak przychodzi jej z pomocą, bo w chwili, gdy pętla ma zacisnąć się na jej szyi zostaje nieoczekiwanie uratowana. Leontyna natomiast wbrew swej woli poślubia warszawiaka Aleksandra Sokołowskiego, człowieka, który umiejętnie skrywa swe prawdziwe oblicze. Elwira, chcąc uniknąć złożenia zakonnych ślubów ucieka nocą z ukochanym. Życie trzech panien toczy się odtąd różnymi torami. Nie brakuje salonowych intryg, radości i smutku, ludzkich dramatów. Zbuntowane kobiece serca popełniają błędy…
Tymczasem przez kraj przetacza się historia: insurekcja kościuszkowska, upadek Rzeczypospolitej, wojny napoleońskie. Polacy zapatrzeni w Napoleona wierzą, że walcząc u boku cesarza Francuzów wskrzeszą upadłą ojczyznę.
Jak w tych burzliwych czasach odnajdą się bohaterowie powieści?
„Ogień buntu" to prawdziwy kalejdoskop ludzkich losów, to poruszająca opowieść o życiu polskich ziemian i chłopów pod koniec XVIII wieku.
- recenzja książki „Ogień buntu".
Do lektury nowej powieści Moniki Rzepieli – Szlacheckie gniazdo. Ogień buntu – zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment książki Szlacheckie gniazdo. Ogień buntu. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Marysia wylała pomyje za węgłem i już miała wrócić do chałupy, gdy nagle ujrzała zbliżającą się wysoką postać. W pierwszej chwili nie rozpoznała nadchodzącego, lecz gdy mężczyzna się zbliżył, natychmiast uświadomiła sobie, że to Jacek wraca do domu. Z okrzykiem radości rzuciła mu się naprzeciw, nie bacząc, że brzuch nie pozwala jej biec.
Podrzucił czapkę krakuskę do góry i porwał małżonkę w ramiona.
– Maryś! Nareszcie jestem! Moja ty kochana!
– Tak długo cię nie było… – wyjąkała, z trudem łapiąc oddech.
– Chodź, chodź do domu! – Dopiero teraz pomyślała o bracie. – A Józek, cóż nim? Dlaczego nie wrócił z tobą? – Twój brat poległ w insurekcji. Od carskiej salwy. Na samym początku bitwy.
Oczy Marysi napełniły się łzami, a podbródek zaczął się trząść.
– Zginął za ojczyznę – rzekł Robak poważnym głosem. – To chwalebna śmierć.
Marysia nic nie powiedziała, tylko pokiwała głową i poprowadziła męża w stronę chałupy.
Tymczasem wszyscy wieśniacy dowiedzieli się już, że Robak wrócił do domu. Jacek nie mógł nawet zdjąć kapoty, by jąpowiesić na żerdce, tak licznie wpadli do szewcowej chałupy. Jeden przez drugiego wypytywali wojaka o bitwę, Kościuszkę, Moskali i co tam jeszcze przyszło komu do głowy. W końcu Robakowa musiała przegonić ciekawskich, gdyż syn potrzebowałwypoczynku i strawy.
– No, opowiadaj, coś tam w świecie widział – zagaił Szymon Robak.
– Widziałem Kościuszkę, armaty, kosynierów, jak rąbali Moskali. Jeden postrzelił mnie w ramię i długi czas spędziłem w chałupie pewnego dobrego człowieka, który zwał się Węgrzynek.
– Przyjął cię pod swój dach? – zdziwił się ojciec.
– Nawet prosił, bym pozostał w Racławicach na stałe – rzekł Jacek, zlizując z ust resztki kwaśnego mleka. – Ja jednak, gdy tylko w kościele ksiądz ogłosił, że Kościuszko wydał uniwersał, w którym bierze kosynierów pod prawo, postanowiłem wrócić do domu. Raz szedłem pieszo, raz ktoś mnie podwiózł wozem, a cały czas wypytywałem o drogę i najmowałem się we wsiach do roboty za kawałek chleba.
– Widać, żeś bardzo zmordowany, boś i przychudł znacznie – odezwała się matka, która z lubością słuchała synowej mowy.
Marysia nic nie mówiła, tylko uśmiechała się do męża. Odpowiadał jej tym samym. Rozalka również była milcząca, od czasu do czasu tylko wyrywał jej się pełen podziwu okrzyk.
– Jeno szkoda, że Konopka nie wrócił – dodał starszy Robak. – Dobry był z niego chłopak, żal, że pomarł.
– Zginął za ojczyznę – wtrąciła Marysia. – Powinniśmy mu usypać mogiłę. Zasłużył sobie na to, by o nim pamiętano.
– Ano tak – westchnął Szymon Robak.
Ostatni majowy dzień chylił się ku końcowi. Słońce czerwienią pomalowało niebo, a młodzi Robakowie siedzieli na ławce przed chałupą.
– Ani się obejrzymy, a będą żniwa – powiedziała cicho Marysia, przytulając się do ramienia męża. – I dziecię się wnet urodzi.
– Cieszę się, że zdążyłem wrócić przed rozwiązaniem – szepnął Jacek, całując żonę. Po chwili dodał: – Była tam jedna ładna dziewka w tych Racławicach. Ale ja mogłem myśleć tylko o tobie.
– Naprawdę?
– Jak mnie tu widzisz – zapewnił gorąco. – Nikogo nie kocham tak jak ciebie.
Bez słowa wzięła jego dłoń i mocno ścisnęła.
Książkę Szlacheckie gniazdo. Ogień buntu kupicie w popularnych księgarniach internetowych: