Zestawy książek za krótki filmik. Konkurs „Kobra w akcji" – przeczytajcie fragment powieści Katarzyny Wasilkowskiej!

Data: 2019-07-02 09:56:43 | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Wciel się w bohaterów powieści Katarzyny Wasilkowskiej i pomóż Kobrze w ujęciu kolejnego złoczyńcy!

Nakręć kilkuminutowy filmik inspirowany powieścią Kobra i prześlij na adres promocja@wydawnictwoliteratura.pl Wszystkie filmy zostaną opublikowane w profilach Literatury w serwisach społecznościowych Facebook, Instagram i YouTube.

Do wygrania cztery pakiety książek od Wydawnictwa Literatura. Konkurs trwa do 23 sierpnia 2019, a patronuje mu serwis Granice.pl – wszystko o literaturze. Poniżej, zachęcając Was do udziału w konkursie, prezentujemy fragment, który – być może – postanowicie „zekranizować":

Ostatni autobus PKS-u zatrzymał się z głośnym sapnięciem na przystanku oświetlonym jedyną działającą latarnią we wsi. Kimający pasażerowie nawet nie podnieśli głów, kiedy z siatami pełnymi zakupów wysiadała Erwina Paź. Autobus odkaszlnął spalinami i ospale ruszył dalej w noc, zostawiając kobietę na koślawym chodniku.

Przenikliwe zimno smagnęło panią Erwinę po odsłoniętych ramionach, aż się wzdrygnęła. Dni były upalne tego lata, w Warszawie nie można było wytrzymać z gorąca, ale wieczorami temperatura gwałtownie spadała. Pani Erwina wiedziała o tym – w obszernej torbie, którą dla wygody zawiesiła sobie na szyi, leżał zabrany rankiem z domu sweterek.

E tam! – pomyślała i raźnym krokiem, w klapkach na niskich koturnach, obeszła przystankową wiatę.

Z tyłu, oparty o popękaną ściankę z pleksi, stał jej lekko przerdzewiały stary rower, z siodełkiem na wypadek deszczu owiniętym reklamówką. Pani Erwina zawiesiła siatki z zakupami po obu stronach kierownicy i pchnęła rower przed sobą.

W torebce oprócz sweterka miała też czołówkę, którą podarował jej na imieniny mąż. Był to bardzo mądry prezent, ponieważ większą część roku przemierzała dwukilometrową drogę między domem a przystankiem zupełnie po ciemku. Nie wiedzieć czemu, we wsi nie było obyczaju używania lampek rowerowych.

Pani Erwina Paź należała do osób niecierpliwych i szkoda jej było czasu na szukanie w torbie sweterka czy latarki. Nie było to rozsądne, gwiazdy świeciły blado i nierówna piaszczysta droga do domu ledwo rysowała się w gęstym mroku. Marząc o kolacji i o ciepłym łóżku, na pamięć ruszyła po wybojach, z ledwością utrzymując równowagę w niewygodnych klapkach. Posapując, co chwilę z irytacją spoglądała w niebo, gdzie za mgłą ledwie odznaczał się wąziutki rąbek księżyca i ani myślał wykrzesać więcej światła.

Piasek chrzęścił pod oponami, świerszcze głośno cykały, a z okolicznych, pogrążonych w całkowitych ciemnościach zabudowań, dobiegało szczekanie psów, tak więc pani Erwina mogła nie zauważyć, kiedy spod płotu cicho oderwał się zakapturzony cień i podążył za nią. Po chwili z przydrożnego zarośniętego rowu wyskoczyła druga postać, która jednak nie była tak bezszelestna jak kompan. Pani Erwina zatrzymała się, nasłuchując.

– Kto to?! – rzuciła ostro, rozglądając się i wytężając wzrok w ciemności. – Kto tu jest?!

Cienie wymieniły między sobą niezrozumiałe zdania, po czym jeden z nich zapalił latarkę i skierował jaskrawy strumień światła prosto w oczy kobiety, a drugi podskoczył do niej, próbując zerwać torbę z szyi.

Pani Erwina, oślepiona, puściła rower z zakupami i zaczęła wrzeszczeć na całe gardło. Napastnicy dopadli do niej, czym prędzej zatykając usta, ale kobieta nie była łatwym przeciwnikiem. Szarpała się z całych sił, wydając wściekłe odgłosy i kopiąc swoich prześladowców po goleniach twardymi klapkami, dopóki jeden nie zerwał ich jej z nóg.

Bandziorów było jednak dwóch, w dodatku całkiem krzepkich, i kiedy pani Erwina zaczynała wyraźnie słabnąć w nierównej walce, okolicą wstrząsnął ciężki warkot.

Stało się to tak niespodzianie, że cała trójka zamarła w swej szamotaninie, zwracając wzrok w kierunku, skąd narastał potężny huk. W oddali drogę rozświetliła łuna, coś z dużą prędkością zbliżało się od strony wsi.

Co wydarzyło się w ciągu kolejnych kilku sekund – niezupełnie wiadomo. Tajemniczy pojazd zniknął tak szybko, jak się pojawił. Zniknęła także pani Erwina Paź ze swoim rowerem, torebką i zakupami.

W ciemnościach i kłębach kurzu na drodze stało dwóch przerażonych bandytów. Jeden z nich wciąż ściskał w dłoni klapek na niskim koturnie.

*   *   *

 Im bardziej Tomek zbliżał się do swojego mieszkania, tym bardziej zwalniał kroku. W końcu zatrzymał się, a sportowa torba z rzeczami z basenu zsunęła mu się z ramienia na schody.

Zza drzwi wyraźnie dobiegały zdenerwowane głosy. Oczywiście podniesiony głos mamy nie był niczym dziwnym, często zdarzało jej się krzyczeć na Heniutkę, a czasem na Tomka, ale tym razem było słychać jeszcze kogoś. Kogoś dorosłego. A to było już z pewnością bardzo dziwne. Tomek nie pamiętał, żeby kiedykolwiek odwiedził ich w domu na Różowej ktoś dorosły.

Niestety, nie można było w ogóle rozróżnić słów. W końcu zapadła cisza, a po chwili drzwi otworzyły się i wyszła z nich nieznajoma starsza pani.

Mijając Tomka, zatrzymała się i spojrzała na niego tak dziwnie, że aż mu się zrobiło ciepło. Potem poklepała go po ramieniu i zeszła na dół. Chłopiec stał jeszcze moment, po czym podniósł torbę i wszedł do domu.

– Mamuś, co to za pani? – zapytał mamę, stojącą w kuchni przy oknie. – O co chodzi?

– Dajcie mi wszyscy święty spokój! – zawołała mama roztrzęsionym głosem.

Tomek wycofał się z kuchni.

Nie znosił, kiedy tak się zachowywała. Za każdym razem czuł się jak postać z kreskówki, której nagle spod stóp znika podłoga. Do czegoś takiego nie można się przyzwyczaić.

Tomek był głodny, jak zwykle po basenie, ale pomyślał, że jeszcze chwilę odczeka, niech się mama pozbiera. Rozpakował torbę, rozwiesił mokre rzeczy i zajrzał do pokoju Heniutki.

Siostra siedziała na podłodze i malowała włosy swoim lalkom.

– Bawisz się w salon fryzjerski? – zagadnął.

– Nie – odparła Heniutka, nabierając na pędzel turkusową farbę. – Likwiduję blondynki.

Rzeczywiście, na gazecie leżały pokotem wyłącznie jasnowłose Barbie, wszystkie inne lalki siedziały jak zwykle na półkach.

– Co masz do blondynek? – zaciekawił się Tomek. – Uważasz, że są głupie? To stereotyp, wiesz?

– Nie wiem, co to za typ. – Heniutka wzruszyła ramionami. – Te z ciemnymi włosami opowiadają wciąż kawały o blondynkach, a blondynki się obrażają. Sytuacja stała się nie do wytrzymania, nie możemy się już normalnie bawić. Musiałam zainternetować, jestem za nie odpowiedzialna, bądź czy nie bądź.

– Zainterweniować – poprawił ją Tomek z uśmiechem.

– Może i tak – zgodziła się Heniutka, wycinając nożyczkami różowego irokeza. – To była nasza babcia, wiesz?

– Kto? – zapytał głupio Tomek, chociaż od razu wiedział, o kim mowa. Po prostu go zatkało.

– No, ta pani, co krzyczała na mamę – wyjaśniła spokojnie Heniutka. – To znaczy najpierw nie krzyczała, tylko była zwyczajnie miła. Ale potem mama zaczęła płakać i krzyczeć, żeby ta pani babcia się wynosiła. I żeby wszyscy dali jej święty spokój. To wreszcie ta pani babcia też się wnerwiła.

Tomek oddychał głęboko, a przed oczami miał twarz tej obcej kobiety. Myślał o tym, jak zajrzała mu w oczy, i że wyglądała jakoś znajomo, chociaż był pewien, że nie spotkał jej nigdy przedtem.

– Czy mama robi nam krzywdę? – Heniutka wyrwała go z zamyślenia.

– Jak to? – Tomek nie nadążał za siostrą.

– Ta babcia tak powiedziała. Że mama nam robi krzywdę i że sobie też robi.

Tomek westchnął i poszedł do swojego pokoju, po drodze zaglądając do kuchni. Mama nadal stała przy oknie, opierając głowę o szybę.

Usiadł przy biurku i sięgnął po komórkę. Żeby tak chociaż mógł porozmawiać z Jowanką!

Niestety, jego najlepsza przyjaciółka wyjechała na wakacje. Po długich namowach w końcu udało się jej wyciągnąć swojego tatę na wyprawę. Zabrali tylko rowery, plecaki i namiot. Żadnych telefonów i komputerów, taki był warunek. Teraz wędrują gdzieś po Szwajcarii Kaszubskiej. Ale musi być szczęśliwa! – uśmiechnął się Tomek.

Otworzył galerię zdjęć w telefonie. Jowanka, Franek, Dominik, Wawrzek, no i Tomek dostali niezłej głupawki na zakończeniu roku…

– Słuchaj, synek. – Mama stanęła w progu. Tomek odłożył telefon i spojrzał na nią wyczekująco. Gryzła w zamyśleniu kosmyk włosów, jakby właściwie nie wiedziała, co chce powiedzieć. – Jest taki plan, żebyś pojechał na wakacje na wieś – odezwała się wreszcie i oparła głowę o futrynę.

Kobra to mocne przygody, bezimienne groby, sekrety i zabawne odkrycia, nowi znajomi i jeden (albo nawet dwóch) tajemniczych mścicieli. Oraz łoś.

Po wypadku rodzina Tomka musi na nowo wskoczyć na tory codzienności. Kiedy wydawało mu się, że chłopiec już przyzwyczaił się do nowej sytuacji, okazuje się, że los niesie dla niego kolejną niespodziankę. Wyjeżdża na mazowiecką wieś do babci, o której do tej pory nie miał pojęcia, i tam, daleko od domu, bez wsparcia najlepszych kolegów, poznaje tajemnicę swojej rodziny i mierzy się z własnym strachem.

W naszym serwisie możecie już przeczytać kolejny fragment powieści. Szczegóły i regulamin konkursu znajdziecie na stronie: https://www.wydawnictwoliteratura.pl/aktualnosci/konkurs-wakacyjny-kobra-w-akcji 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Kobra
Katarzyna Wasilkowska0
Okładka książki - Kobra

Po wypadku rodzina Tomka musi na nowo wskoczyć na tory codzienności. Kiedy wydawało mu się, że chłopiec już przyzwyczaił się do nowej sytuacji, okazuje...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje