Zbieg. Fragment książki „Dama z woalką"

Data: 2020-11-17 13:56:54 | Ten artykuł przeczytasz w 12 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Są domy, w których mieszkają duchy przeszłości. Niektórych drzwi lepiej jest nie otwierać…

Młoda arystokratka Madeline Hyde jedzie do posiadłości Wzgórze Mgieł, gdzie w czasie świąt Bożego Narodzenia ma spotkać się z ojcem i przyjąć oficjalne zaręczyny swojego ukochanego Jonatana. Kiedy otwiera od lat nieużywane pokoje domu, który odziedziczyła po zmarłej ciotce, zaczynają nawiedzać ją koszmarne sny. Tajemnice domowników powoli wychodzą na jaw, a plany na przyszłość popadają w ruinę. Tymczasem na otaczających dom wrzosowiskach ukrywa się zbiegły morderca…

Obrazek w treści Zbieg. Fragment książki „Dama z woalką" [jpg]

Do lektury Damy z woalką – nowej powieści Pauliny Kuzawińskiej, autorki doskonale łączącej sensacyjną intrygę w stylu retro z subtelnymi wątkami romantycznymi, zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Dama z woalką. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:  

Śnieg przypominał roje drobnych, migotliwych owadów, które światło przyciągało do okien. W palenisku kominka wesoło trzaskał ogień, tchnący ku nam miłym ciepłem. Czasem płomienie natrafiały na grudkę zakrzepłej żywicy, a wówczas w górę, niczym maleńki fajerwerk, wystrzeliwał pęk złocistych iskier. W wieczornym półmroku ów spektakl zwykle działał na mnie hipnotyzująco — dziś jednak moje spojrzenie raz po raz odrywało się od pulsującego ognia, żeby spoglądać na Jonathana. Siedzieliśmy naprzeciw siebie w ustawionych przy kominku fotelach, racząc się aromatyczną herbatą.

— Twoja ciotka była piękną kobietą — zauważył Jonathan, spoglądając na portret ciotki Hortense, który wisiał nad kominkiem. Jasna suknia z bufkami i popielate blond włosy upodobniały ją do opiekuńczego anioła. — I musiała bardzo cię kochać… W końcu zostawiła ci wszystko.

— Była dla mnie jak matka, której nie było mi dane dobrze poznać — odparłam cicho. — A przynajmniej mi ją zastępowała. Każdego roku czekałam na te kilka letnich miesięcy, które będę mogła spędzić tutaj z nią i z wujem Rogerem.

— Wspominałaś, że byli bardzo udanym małżeństwem.

— Jak rzadko które. Bardzo się kochali. Wuj Roger zamówił ten portret tuż po ich ślubie. — Nieoczekiwanie się zarumieniłam, ale Jonathan chyba tego nie zauważył.

— Twoja ciotka wygląda na nim na bardzo szczęśliwą — stwierdził poważnie. — Chcę, byś ty mogła czuć się tak samo.

— Będę szczęśliwa… Będę najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, kiedy mój ojciec się zgodzi…

…na nasz ślub — dodałam w myślach, jak gdyby świętokradztwem z mojej strony było wypowiedzenie magicznego słowa na głos.

Jonathan posłał mi głębokie, intensywne spojrzenie, od którego poczułam ogarniającą mnie od wewnątrz falę gorąca.

— Mam nadzieję — powtórzył niskim głosem. Inaczej chyba musiałbym go zabić.

Moje serce uderzyło o takt szybciej. Spojrzałam mu prosto w oczy.

— Zabić? — powtórzyłam przestraszona.

— Albo cię porwać — lekko przechylił głowę i pogładził kciukiem mój policzek. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, Madeline. Nie pozwoliłbym, żeby coś stanęło między nami.

— Mój ojciec nie przeciwstawi się naszym zaręczynom. Nie mam co do tego wątpliwości — zapewniłam.

To była prawda — ale i tak odczuwałam lekki skurcz żołądka na myśl o spotkaniu z moją najbliższą rodziną. Mój ojciec i ja nie byliśmy ze sobą tak zżyci, jak można by było tego oczekiwać po wdowcu, który sam wychował jedyną córkę. To prawda, że dbał o moje wychowanie i edukację, lecz zawsze czynił to rękami opłacanych opiekunek i prywatnych nauczycieli. Sprawa moich zerwanych zaręczyn z Edmundem przed dwoma laty, a później śmierć ciotki Hortense oddaliły nas od siebie jeszcze bardziej. Mimo więzów krwi częstokroć miałam wrażenie, że żyjemy na dwóch przeciwległych biegunach. Istniał między nami niewidzialny mur, który sięgał daleko w przeszłość… Musiałam przyznać przed samą sobą, że nie uczyniłam zbyt wiele, żeby to zmienić. Po śmierci Hortense na długo zamknęłam się w sobie — żywiłam ogromny żal do ojca, że nie przyjechał do Torquay nawet na jej pogrzeb. W tamtym czasie sądziłam, że on i jego nowa żona chcieli po prostu za wszelką cenę uniknąć skandalu — zrobiliby wszystko, żeby tylko nie wiązano ich z okolicznościami śmierci ciotki Hortense.

Obecnie patrzyłam na wydarzenia sprzed dwóch lat nieco inaczej. Uświadomiłam sobie bardzo wyraźnie, że mój ojciec, odkąd pamiętałam, z jakiegoś powodu nie cierpiał Wzgórza Mgieł. Co roku przywoził mnie do domu na wrzosowiskach na początku lata i zostawiał tu na kilka ciepłych miesięcy, lecz sam nigdy nie bawił w posiadłości ciotki Hortense i wuja Rogera zbyt długo — na pewno nie dłużej niż jeden lub dwa dni. Kiedy byłam dzieckiem, bardzo mnie to bolało. Zdawało mi się, że ojciec wyjeżdża z Torquay z pośpiechem i widoczną ulgą wynikającą z tego, że wreszcie się mnie pozbył — i że marzy jedynie o tym, by ode mnie odpocząć. Dopiero teraz, kiedy stałam się dorosła kobietą, przyszło mi na myśl, że to mogła być raczej sprawka tego domu…

To on mógł budzić w nim jakieś złowrogie uczucia, których nie potrafiłam wytłumaczyć.

— O czym myślisz? — spytał miękko Jonathan, przypatrując mi się uważnie. Zdawało mi się, że w odblasku kominka dostrzegam swoje odbicie w jego oczach.

— Myślałam o moim ojcu. W przeszłości nieraz miałam do niego żal. — Zawahałam się. — Tak naprawdę chyba żywię go nadal.

Jonathan patrzył mi prosto w oczy.

— Za co najbardziej? — To było nader bezpośrednie pytanie. Przełknęłam ślinę. Musiałam zebrać myśli pragnęłam odpowiedzieć na nie szczerze. Nie jest łatwo spoglądać w głąb własnego serca, by udzielić podobnej odpowiedzi.

— Chyba za to, jak zniszczył moją przyjaźń z Arturem.

— Artur Smith to syn ogrodnika, prawda? — upewnił się Jonathan. Uwielbiałam w nim to, że zawsze słuchał innych z uwagą.

— Tak. — Skinęłam głową. — W dzieciństwie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Właściwie to traktowałam go jak brata. Pewnego razu spotkała nas bardzo niebezpieczna przygoda. Gwałtowny przypływ uwięził Artura i mnie w nadmorskiej jaskini, do której zapuściliśmy się w czasie zabawy. Wszczęto alarm. Nazajutrz uratowali nas patrolujący brzeg rybacy. Tak czy inaczej, po tym wydarzeniu ojciec zabrał mnie stąd do Londynu w wielkim gniewie. Zabronił Arturowi i mnie się spotykać, nie pozwolił mi się z nim nawet pożegnać. Pamiętam, jak zapłakana siedziałam obok ojca w powozie; Artur biegł za nami przez dłuższy odcinek drogi. Krzyczał moje imię, ale ojciec tylko kazał stangretowi zaciąć konie. — Poczułam niespodziewanie, że kiedy o tym opowiadam, głos mi drży.

— Madeline… — Jonathan wstał, przykucnął przy mnie i zamknął moje dłonie w swoich. — Twój żal jest zrozumiały. Byłaś tylko dzieckiem. Rozstanie z najlepszym przyjacielem musiało złamać ci serce.

W oczach zakręciły mi się zimne łzy. Jedna z nich spłynęła po mym policzku. Jonathan nachylił się i scałował ją najdelikatniejszym pocałunkiem — jego usta musnęły mnie niczym skrzydła motyla, sprawiając, że bezwiednie wstrzymałam oddech.

— Rozumiem ciebie, ale rozumiem też decyzję pana Hyde’a — rzekł wolno, a ja spojrzałam mu w oczy. Mógł cię stracić. Utracić swoją jedyną córkę… Czy to nie zbyt wiele dla mężczyzny, którego żona umarła tuż po twoim urodzeniu? Wyobrażam sobie, co musiał czuć, kiedy dowiedział się o wypadku w jaskini… Strach i wściekłość. Zapewne winił twojego wuja i ciotkę za to, że cię nie dopilnowali. W końcu powierzył cię ich opiece… — Jonathan zawiesił głos.

Czułam, jak coraz prędzej uderza mi serce.

— Czy myślisz, że przez te wszystkie lata winił ciotkę Hortense za tamten wypadek? — wyszeptałam. — Czy mimo upływu czasu miał do niej tak wielki żal, że nie przyjechał nawet na jej pogrzeb? Przecież wiedział, jak bardzo ją kochałam… — Wtuliłam się w jego ramiona, pragnąc ukryć załzawione oczy.

— Nie wiem, Madeline.

Jonathan bezgłośnie westchnął.

— Czy wiesz, że pamiętam tamto lato? — rzekł cicho ze smutnym uśmiechem. — Często przychodziłaś wtedy do nas, żeby spędzać czas z Claire. Byłaś ciągle smutna i zgaszona. To wtedy po raz pierwszy zwróciłem na ciebie uwagę. Pomyślałem: co to za urocza dziewczynka przesiaduje godzinami z moją siostrą i prawie wcale się do mnie nie odzywa?

Niespodziewanie zza okien dobiegło turkotanie powozu i szczekanie psów. Oderwaliśmy się od siebie. Wysunęłam się z objęć Jonathana i podeszłam do okna. Wrzosowiska pokrywał wieczorny cień — płatki śniegu zlatywały się jak białe ćmy. Poprzez ich wirujące roje dostrzegłam zapalone latarnie dorożki, która zatrzymała się na podjeździe przed domem.

— Czy to oni? — spytał Jonathan, pospiesznie wygładziwszy marynarkę.

— Niemożliwe. — Pokręciłam głową. — Ojciec napisał w liście, że powinnam się ich spodziewać najwcześniej w czwartek… — Urwałam, kiedy rozległo się ciche pukanie i weszła Rosalind. Twarz miała zmieszaną, malował się na niej niepokój.

— Panienko Madeline… Przybyli panowie z policji.

— Z policji? — powtórzyłam. Byłam pewna, że musiałam się przesłyszeć.

— To inspektor Langley i sierżant Thornton z Torquay. Zna ich panienka…

Moje serce załomotało.

— Oczywiście. Nie rozumiem tylko, o co może chodzić. — Zmarszczyłam brwi.

— Mam ich zaprosić?

— Tak, niech wejdą.

Jonathan posłał mi pytające spojrzenie, ale nie było czasu, żeby cokolwiek wyjaśniać. Do salonu weszło dwóch mężczyzn, którzy w holu zdjęli filcowe kapelusze.

Nie zmienili się za bardzo przez te dwa lata, które upłynęły od zabójstwa ciotki Hortense. Inspektor Steven Langley — mężczyzna o surowej twarzy i wodnistych, chłodnych oczach — już wówczas połyskiwał pokaźną łysiną. Obecnie praktycznie nie miał włosów, jego odsłonięta czaszka lśniła w świetle naftowych lamp i kandelabrów niczym wielkie jajo. Sierżant Thornton nie doczekał się awansu. Jak gdyby dla kontrastu z inspektorem jego ruda czupryna sterczała nad czołem niczym wiecheć siana. Twarz nadal miał sympatyczną, choć już mniej chłopięcą. Zauważyłam, że zdążył też przytyć.

Jonathan przedstawił się i wyciągnął dłoń do inspektora.

— Miło panią widzieć, panno Hyde — odezwał się ten ostatni, kiedy wzajemna prezentacja dobiegła końca. — Nie zajmiemy państwu dużo czasu. Doprawdy przykro mi, że państwa niepokoję, ale jesteśmy zobowiązani państwa ostrzec.

— Przed czym? — zapytałam cicho, wpatrując się z zaskoczeniem w inspektora.

Langley zacisnął wąskie usta, częściowo ukryte pod wąsami.

— Wzgórze Mgieł to osamotnione domostwo, a pani jest młodą, niezamężną damą… — Znowu odchrząknął, spoglądając w pośpiechu na Jonathana. — To znaczy… W obecnych okolicznościach bardzo uspokaja mnie wiadomość, że towarzyszy pani…

— Do czego pan zmierza, inspektorze? — Lekko uniosłam brwi.

Nie chciałam, żeby wypytywał o nasze prywatne sprawy. Dobrze wiedziałam, że w takim miasteczku jak Torquay wszelkie plotki roznoszą się nazbyt szybko.

— Na tutejszych wrzosowiskach ukrywa się zbiegły morderca. — Inspektor Langley skrzyżował ramiona. — Uznałem, że powinniście państwo to wiedzieć, żeby zachować czujność…

Książkę Dama z woalką kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dama z woalką
Paulina Kuzawińska 1
Okładka książki - Dama z woalką

Są domy, w których mieszkają duchy przeszłości. Niektórych drzwi lepiej jest nie otwierać… Młoda arystokratka Madeline Hyde jedzie do posiadłości...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje