Zagadka Stambułu - fragment, konkurs

Data: 2013-01-22 11:59:49 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Zagadka Stambułu - fragment, konkurs

Czy sekret pogrzebany niegdyś w podziemiach Stambułu ujrzy w końcu światło dzienne? 

 

Sean Ryan przyjeżdża do Stambułu, by zidentyfikować ciało przyjaciela, Aleka Zegliwskiego, którego znaleziono z obciętą głową niedaleko stanowiska archeologicznego w świątyni Hagia Sophia. Co odkrył Alek w podziemiach świątyni, że musiał zginąć? Sean wraz z Isabel Sharp z Konsulatu Brytyjskiego przedziera się przez mroczne uliczki i podziemia miasta, by odkryć skrywaną od wieków tajemnicę. Tymczasem ich tropem stale podąża zabójca. 

 

Zagadka Stambułu to elektryzujący thriller, który zainteresuje fanów Scotta Marianiego, Sama Bourne’a i Dana Browna. Warto sięgnąć po powieść, która ukaże się wkrótce nakładem wydawnictwa Hachette. Warto też wziąć udział w konkursie poświęconym książce. Warto - wreszcie - przeczytać premierowy fragment powieści, który publikujemy poniżej:

 

Alek oblał się zimnym potem. Wcześniej był nastawiony optymistycznie. Aż nazbyt optymistycznie. Słyszał przecież, że w świecie islamskim zawsze porywa się dla okupu. Ale kiedy pojawił się nóż, tak wielki, że można by oprawić nim niedźwiedzia, wszystko się zmieniło. Potrząsnął głową z niedowierzaniem. Zaledwie godzinę wcześniej siedział zadowolony w swoim hotelowym pokoju – miejscu, które teraz wydawało się odległe jak marzenie z dzieciństwa. Serce waliło mu jak oszalałe. Rozejrzał się wokół. Czy w podpartej filarami sali jest ktoś jeszcze, kto mógłby mu pomóc? Okrągłe oko kamery nie przestawało mrugać. Nogi i ręce Aleka drżały, kiedy szarpał za pomarańczową nylonową linę, którą był przywiązany do gładkiej kolumny. W nozdrzach czuł zapach stęchlizny. Trząsł się jak w gorączce. Kiedy dwaj mężczyźni weszli do jego pokoju, poszedł z nimi, nie stawiając oporu. Co za głupota! Czemu nie krzyknął, nie wrzasnął, nie wyskoczył przez okno? Widział przecież spojrzenie tego drania, twarde jak kamień. Teraz było już za późno.

– Puśćcie mnie! – krzyknął.

Jego głos odbił się echem. Poczuł rękę na swoim ramieniu. Rzucił głową na boki, napinając szyję. Lina zaciśnięta wokół jego kostek, kolan i klatki piersiowej trzymała mocno. Skrępowane miejsca pulsowały. Nóż błysnął w powietrzu jak spadająca woda. Teraz mogła mu pomóc tylko modlitwa, której nauczyła go matka. Agios o Th eos, agios ischyros, agios athanatos, eleison imas! Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! Zamknął oczy. Lodowate zimno uderzyło go w szyję. Poczuł strumień gorąca na klatce piersiowej i ciepło rozlewające się po nogach. Dookoła rozniósł się nieprzyjemny zapach. Spłynął na niego upiorny spokój. Rozejrzał się po antycznej sali, chłonąc widok rzędów kolumn stojących jak drzewa w lesie. Wejście, które znalazł, musiało zostać zapieczętowane ponad pięćset lat wcześniej, kiedy znajdujące się powyżej starożytne miasto Konstantynopol zostało zdobyte przez muzułmańskie wojska i przemianowane na Stambuł.

W sali znajdowały się skarby, o które błagałby każdy dyrektor muzeum na świecie, on jednak żałował, że w ogóle ją znalazł. Popatrzył na stojące nieopodal aluminiowe stoły. To, co na nich wcześniej zobaczył, przeraziło go. Zaczęła go spowijać czarna mgła. Czy Sean dowie się, co tu się stało?

Agios o Th eos, agios…

Minutę później wydobywające się z klatki piersiowej Aleka fontanny krwi z lewej i prawej tętnicy zabulgotały. Ciało wokół nich lśniło jedwabistą poświatą, ale oczy Aleka były zamknięte, a jego twarz spokojna.

 

Szkło spadło na ulicę. Czteropiętrowa fasada nowego amerykańskiego sklepu z elektroniką rozsypała się w drobny mak. Usłyszałem nieludzki huk i chóralne wycie alarmów. Wracałem właśnie do domu w piątkowy, sierpniowy wieczór w gorącym, dusznym Londynie. Przechodząc przez Oxford Street, musiałem się nagle zatrzymać. W moją stronę, wśród tłuczonego szkła, szła rozwścieczona masa pięści i zakapturzonych głów. Czy miasto znów stanie w płomieniach? Zauważyłem wylot wykładanego cegłami zaułka i przyspieszyłem kroku. Dziewczyna z różowym afro, w białych szpilkach i jaskrawozielonej bluzce stała bezradnie na środku ulicy z otwartymi ustami i patrzyła z przerażeniem na zbliżających się ludzi. Odwróciłem się do niej.

– Chodź! – krzyknąłem.

Popatrzyła na mnie, jakby zobaczyła ducha, ale pobiegła ze mną. Nie musiałem odwracać głowy, aby przekonać się, że tłum jest tuż za nami. Ledwo udało nam się schować. Oboje odwróciliśmy się i patrzyliśmy na przechodzących ludzi. Przez jedną dłużącą się w nieskończoność chwilę wydawało mi się, że ruszą na nas i będę musiał bronić mojej nowej znajomej. Poszli jednak przed siebie, rytmicznie skandując hasła, które ledwie byłem w stanie zrozumieć. Nigdy nie zapomnę tego dźwięku. Tej grupie nie chodziło tylko o zwykły wandalizm. Ci dranie znaleźli sobie ideologię. Niektórzy z nich patrzyli na nas, ale na szczęście to nie my byliśmy ich celem. Chcieli, nie zważając przy tym na nic, zniszczyć symbole ucisku. Kiedy przemarsz się zakończył, moja towarzyszka uciekła przerażona. Wyjące alarmy, wybite szyby i poczucie zagrożenia były najbardziej oczywistymi śladami po przejściu tłumu. Czy policyjny nalot na meczet naprawdę był tego wart? Po drugiej stronie ulicy zobaczyłem kobietę w skórzanej kurtce. Biegła, nie patrząc na mnie. Nagle straciłem ją z oczu.

– Irene – powiedziałem cicho. Chciałem pobiec w jej stronę, ale się powstrzymałem. Irene już nie było. Choć wiedziałem, że właśnie tak jest, w głębi serca wciąż pragnąłem, żeby kobieta odwróciła się i uśmiechnęła, a moje serce zadrżało jak dawniej. Nikt nigdy nie działał na mnie tak jak Irene. Zanim ją spotkałem, nie wierzyłem, że kobieta może wywołać palpitacje serca, po prostu wchodząc do pokoju. I jakaś część mnie wciąż nie chciała pogodzić się z tym, co ją spotkało, i pójść dalej – ani teraz, ani nigdy, niezależnie od tego, co by mówili i robili inni.

Powoli zrobiłem wydech. To właśnie, co mi się przydarzyło, mój terapeuta nazywał uzasadnioną halucynacją. Ludzie nie powstają z martwych – niezależnie od tego, jak bardzo tego chcemy i jak bardzo niesprawiedliwa była ich śmierć. Kiedy w Stanach, w odstępie półtora roku, umarli moi rodzice, nie czułem się tak jak teraz. Oboje przeżyli długie, szczęśliwe życie. Irene ledwie stała u progu swojego. Helikopter przeleciał nisko, przeczesując teren refl ektorem. Nadszedł czas, by otrząsnąć się z tego szaleństwa i wrócić do normalności, do własnych problemów. Alek nie odpowiedział na mój ostatni SMS. Miał wrócić w poniedziałek, żeby w końcu porządnie przetestować program do obróbki zdjęć, który dopracowywałem przez ostatni tydzień.

Gdybyśmy zawalili ten projekt, plotkom nie byłoby końca. Wiedziałem nawet, co by mówili. Jak można oczekiwać, że dyrektor projektu nie popełni błędów po tym, co go spotkało?

Czy to nie oczywiste, że nie otrząsnął się po śmierci żony i nie nadaje się do tej pracy? Czy nie dlatego został zdegradowany? Zacząłem iść przed siebie i znów sprawdziłem telefon. Nic.

Jakim cudem ktoś dysponujący wszystkimi znanymi światu możliwościami komunikacji pozostaje niedostępny przez sześć cholernych godzin?

Fotografowanie mozaik przedstawiających anioły, władców i świętych nie mogło być aż tak trudne – nawet w miejscu, które kiedyś było dla świata islamskiego tym, czym dla chrześcijan Bazylika Świętego Piotra. Na litość boską, przecież pracowaliśmy już w Watykanie i w British Museum. Zaczął padać deszcz, a ja ruszyłem biegiem. Zanim dotarłem do metra na Piccadilly Circus, lało już jak z cebra. Byłem całkiem przemoczony i chlupało mi w butach. Wiedziałem, że z kosmykami brązowych włosów przylepionymi do zdecydowanie zbyt bladego czoła wyglądam zapewne jak potwór z bagien.


 informacja nadesłana

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje