Wyznanie miłości. Fragment książki „Deja vu"

Data: 2024-07-02 15:00:15 | aktualizacja: 2024-07-02 15:00:00 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Rafał Wroński, lekarz i wykładowca etyki zawodowej, po latach emigracji próbuje na nowo ułożyć sobie życie w Polsce. Na Akademii Medycznej obejmuje stanowisko po uwielbianym przez studentów, niedawno zmarłym wykładowcy, Marcu Brzezińskim. Nieświadomie wynajmuje piętro domu, w którym jego poprzednik mieszkał wraz ze swoją ukochaną, Anią. W mieszkaniu Wroński zastaje kota o imieniu Murano, szafę pełną sukienek, albumy wypełnione zdjęciami oraz pamiętnik. Ten ostatni szczególnie przykuwa jego uwagę.

Czytając go, coraz częściej ma wrażenie, że żyje równolegle życiem swoim i poprzednich lokatorów. Pamięta wydarzenia, w których nigdy nie brał udziału, miejsca, jakich nie odwiedził, a nawet obcych sobie ludzi.

Tajemnicza wenecka legenda wkracza w jego codzienność i powoli zamienia ją w koszmar…

Deja vu Jolanta Kosowska grafika promująca książkę

Ta książka porywa, uwodzi, czaruje. Należy do gatunku nieodkładalnych. Ma w sobie wszystko, co potrzebne, by zachwycić: bogatą w historię i legendy Wenecję, tajemnicę, która umyka logice i zmysłom oraz miłość nie tylko tę romantyczną, ale również niezwykle cenną i unikatową: do wszystkich ludzi. Polecam całym sercem.

Katarzyna Kielecka, pisarka

Do przeczytania książki Jolanty Kosowskiej Déjà vu zaprasza Wydawnictwo Zaczytani. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Deja vu. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Z pamiętnika Ani

Marca kocha się odruchowo. Z dnia na dzień kocham go coraz mocniej, pomimo że jest dla mnie coraz większą tajemnicą. Wczoraj poszliśmy na kolację do włoskiej restauracji położonej na obrzeżach starego miasta. Włoski właściciel wyszedł nam naprzeciw.

– Salve, Marco! Quanto tempo! Stęskniony za włoską kuchnią?

– U ciebie, Alessandro, jest najlepsze włoskie jedzenie, jakie znam.

– To nie moja kuchnia sprowadza cię tutaj, tylko tęsknota za ojczyzną.

– Za dzieciństwem. – Marco wszedł mu w słowo.

– Za Wenecją – dokończył za niego Alessandro. Jak tam babcia? – zapytał.

– Nie najgorzej. Jak na swój wiek zaskakująco dobrze. Rządzi mną na odległość – powiedział ciepło Marco.

– Twoja babcia rządziła zawsze. Signora Sofia robi to z niepowtarzalnym wdziękiem. – Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. – Wybierasz się do niej w najbliższym czasie?

– Jeżdżę do niej co najmniej raz w miesiącu. Coraz częściej potrzebuje mojej pomocy.

– W to nie wierzę. – Roześmiał się Alessandro. Chyba sam w to nie wierzysz? Kiedy widziałem ją przed paroma miesiącami, była, jak zawsze, dystyngowana, piękna i pełna energii. Myślę, że po prostu za tobą tęskni.

– Latem pojadę do niej na dłużej.

Alessandro wybrał dla nas stolik w rogu sali, stojący na uboczu, pomiędzy ścianą, po której płynęły strużki wody, a ścianą z obrazami w ciężkich, złoconych ramach. Strugi wody podskakiwały, spotykając na swojej drodze pojedyncze kamienie, wystające gdzieniegdzie z pokrytej mchem ściany. Pojedyncze strumyczki łączyły się w pokaźny, szumiący wodospad, spadający do kamiennego stawu z kremowo-różowymi nenufarami.

Na obrazach królowała Wenecja – Canal Grande, gondole, jakaś mała dziewczynka, siedząca z psem na łodzi, plac San Marco z Pałacem Dożów, boczny kanał z domami zaglądającymi sobie do okien, ze sznurami suszącej się bielizny, rozciągniętymi pomiędzy parapetami stojących naprzeciw siebie domów. Trochę dalej jakiś mały, wąski balkonik i zwisające z metalowej balustrady pojedyncze pelargonie, drewniany most, a za nim gotycki pałac o strzelistych oknach z powiewającymi na wietrze czerwonymi flagami ze złotą postacią skrzydlatego lwa. Zapatrzyłam się na te obrazy.

– Podobają się pani? – Głos Alessandra wyrwał mnie z zamyślenia. – Marco przywiózł je wszystkie od Paola z Wenecji. Paolo jest przyjacielem Marca i artystą malarzem. To, co pani widzi na tych obrazach, to Wenecja, nasza ojczyzna.

Zapalił stojące na stole świece. Ich migotliwe światło rozproszyło na chwilę półmrok. Tajemnicze cienie zaczęły pełzać po obrazach. Światło świec odbijało się w szerokich, złoconych ramach, rzucało blask na spadającą wodę, błyszczało w oczach Marca. Ciemne, nieco za długie włosy, czarne oczy, śniada cera, ciepły akcent. Nagle wydał mi się jakiś inny, jakbym go jeszcze nie znała. Zamawiał po włosku, żartował z kelnerem, śmiał się.

– I jak znajdujesz te włoskie klimaty? – zapytał nagle.

– Cudownie.

– No to bardzo się cieszę – powiedział nieoczekiwanie. – Będziesz miała okazję pocieszyć się nimi znacznie dłużej.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

– Zostałaś zaproszona przez moją babcię na włoskie wakacje.

– Mówiłeś, że twoja babcia…

– Jest najcudowniejszą babcią na świecie – nie dał mi dokończyć.

– To też mówiłeś, ale mnie chodzi o coś innego. Powiedziałeś kiedyś, że ona jest trochę…

– Konserwatywna i staroświecka? – wyprzedził mnie. – Nawet bardzo, to prawda. – Nie wyglądał na zmartwionego tym faktem. – Ona jest jak włoskie tradycje, pod wieloma względami wydaje się niereformowalna, ale ja ją za to kocham. Tradycje są ważne. Są jak korzenie, które łączą nas z przeszłością. Kiedy się od nich odetniesz, to nagle jesteś człowiekiem znikąd. Musisz wiedzieć, że dla Włocha rodzina to świętość. Katolicy od narodzin i chrztu aż do śmierci. Narzeczona powinna być dziewicą, jak miłość, to na wieczność albo przynajmniej do grobowej deski, dzieci to największy skarb, a najstarszy w rodzinie to głowa rodu.

W pierwszej chwili pomyślałam, że żartuje, ale on mówił wyjątkowo poważnie.

– Ja też jestem półkrwi Włochem, strach się bać. Nagle zaczął się śmiać. – Dla Włocha poważny związek to świętość. Dla mojej babci już należysz do naszej rodziny. Zobaczysz, będzie cudownie. Nie masz się czego obawiać. Nie podobał mi się ten twój pomysł z winobraniem we Francji. Ja rozumiem, że masz problemy z kasą, i żeby mieć trochę wakacji, to wcześniej musisz popracować, ale ja mam zbyt krótki urlop, żebyśmy pojechali tam razem. Moja Ania sama we Francji to wybitnie nietrafiony pomysł.

– Dlaczego tak sądzisz? – zapytałam zdziwiona.

– Ciężka praca ponad siły, mieszkanie u obcych ludzi, język, który trudno zrozumieć – wymieniał. – Zupełnie obce zwyczaje, długie, beznadziejne wieczory na jakimś zadupiu i samotność w obcym kraju. Z tego mogłoby wyniknąć tylko bardzo dużo kłopotów.

Ciekawe, skąd on mógł o tym cokolwiek wiedzieć? Przestałam go słuchać. Patrzyłam na jego twarz, błyszczące w świetle świec, uśmiechnięte oczy, czułam dotyk jego dłoni. Powiedział, że to, co nas łączy, jest czymś poważnym. Powiedział to tak, jakby to było jasne i oczywiste, jakby to nie podlegało żadnej dyskusji, było pewne jak wschody i zachody słońca. Poczułam się wyjątkowo. Jeżeli to miało być wyznanie miłości, to dość oryginalne. Zresztą jak cały Marco.

Książkę Deja vu kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Alfabet polifoniczny
Tomasz Jastrun
Alfabet polifoniczny
Śpiew morzycy
Jagna Rolska
Śpiew morzycy
Nasze światy
Claudia Moonever
Nasze światy
Cienie dawnych grzechów
Mieczysław Gorzka ; Michał Śmielak
Cienie dawnych grzechów
Megamonstrum
David Walliams
Megamonstrum
Gra o serce
Katarzyna Białkowska
Gra o serce
Morderstwo z malinką na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malinką na deser
Pokaż wszystkie recenzje