W piątek, 11 października 2024 jako pierwsi poinformowaliśmy o tym, że z serwisu Legimi, oferującego dostęp do dziesiątek tysięcy e-booków największych polskich wydawców w ramach opłaty abonamentowej, zniknie spora część książek. Początkowo miało to dotyczyć tylko części wydawców – między innymi zrzeszonych w ramach Platformy Dystrybucyjnej Wydawnictw Czarnej Owcy, Literackiego, Rebisu, Naszej Księgarni, Media Rodziny, Dolnośląskiego i Czarnego i wyłącznie abonamentów udostępnianych dla czytelników bibliotek. Szybko jednak okazało się, że z tak zwanych abonamentów bibliotecznych zniknęło dużo więcej tytułów – między innymi tych, które ukazały się nakładem wydawnictw grupy Dressler.
Czytaj również: Pisarze kontra Legimi. Autorzy znaleźli w serwisie książki niedostępne na rynku!
W poniedziałek, 14 października 2024, Wydawnictwo Nasza Księgarnia poinformowało, że wycofuje wszystkie swoje tytuły z każdej opcji abonamentowej Legimi. 15 października 2024 Legimi poinformowało swoich użytkowników, że w ciągu tygodnia e-booki największych polskich wydawnictw znikną z każdej opcji abonamentowej. Wprowadzony zostanie za to tak zwany Katalog Klubowy. Za dostęp do każdego e-booka dostępnego w tym katalogu trzeba będzie zapłacić 14,99 zł – niezależnie od opłacanego abonamentu. Równocześnie stale docierają do nas głosy niepokoju i zapowiedzi, że wkrótce współpracę z Legimi zerwać lub zawiesić mogą kolejne wydawnictwa. Dlaczego tak się dzieje i o co cała ta wojna? Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się tej sprawie.
– Dysponujemy aktami notarialnymi z odsłuchań czy odczytań e-booków i transakcje były bezsprzecznie nierejestrowane na bardzo dużą skalę – słyszmy od jednego z wydawców.
Zapraszamy do lektury artykułu, w którym wyjaśniamy, dlaczego część wydawców zdecydowała się wycofać ze współpracy z Legimi, o co chodzi z pakietami bibliotecznymi i jak będzie wyglądała oferta Legimi już za kilka dni.
Na końcu artykułu umieszczone zostało krótkie streszczenie, w którym podsumowaliśmy najważniejsze punkty tekstu.
Legimi za „kilka złotych”
– 19 września 2024 zablokowaliśmy dystrybucję książek Wydawnictwa Nasza Księgarnia w ramach abonamentów bibliotecznych Legimi – mówi nam Marek Dobrowolski, wiceprezes do spraw handlowych Naszej Księgarni. – Byliśmy przekonani, że pod hasłem „abonamenty biblioteczne" kryje się wyłącznie udostępnianie naszej oferty czytelnikom za pośrednictwem kodów przekazywanych w bibliotekach publicznych. Tymczasem okazało się, że „kanał biblioteczny” wykorzystywany jest również do komercyjnego sprzedawania pakietów Legimi firmom, dużym bankom czy mniejszym przedsiębiorstwom w ramach tak zwanych benefitów pracowniczych.
Czytaj także: Nasza Księgarnia wycofuje się z Legimi. Wydawcy uciekają z "książkowego Netflixa"
Chodzi tu o pakiet Multilife, dostępny w ramach programu Benefit Systems, w ramach którego oferowany jest także Medicover Sport.
– Nagle okazało się, że każdy pracownik za dosłownie kilka złotych może uzyskać cały pakiet biblioteczny Legimi – wyjaśnia przedstawiciel Naszej Księgarni. – Nie zostało to z nami uzgodnione, nie wiedzieliśmy o tym, a w umowie tego typu dystrybucję ujęto jako dostępność w ramach usług „innych partnerów”. Uważamy to za brak przejrzystości w kontaktach handlowych i spowodowało to, że nabraliśmy sporo nieufności do Legimi.
Więcej na temat tego, dlaczego wydawcy nie godzą się na traktowanie pakietu Multilife na równi z wypożyczeniami bibliotecznymi, piszemy w dalszej części artykułu.
Czy Legimi rejestruje wszystkie odczytania książek w abonamencie?
Na tym jednak nie koniec problemów.
– Jednocześnie zauważyliśmy, że w kanałach innych niż biblioteczne część transakcji nie jest rejestrowana. Nasza Księgarnia nie jest potentatem, jeśli chodzi o dystrybucję w Legimi, a jednak w ciągu kilku miesięcy wykazaliśmy kilkaset niezarejestrowanych transakcji. Trwa wyjaśnianie i uzgadnianie rozliczeń tych niejasności za pośrednictwem Platformy Dystrybucyjnej Wydawnictw, jednak dysponujemy aktami notarialnymi z odsłuchań czy odczytań e-booków i transakcje były bezsprzecznie nierejestrowane na bardzo dużą skalę, nie tylko Naszej Księgarni – dodaje Marek Dobrowolski.
Innymi słowy, Wydawnictwo Nasza Księgarnia dysponować ma dowodami, że mimo iż książki zostały przeczytane przez użytkownika Legimi, to nie zostało to odnotowane w systemie rozliczeń z wydawcą, a – co za tym idzie – wynagrodzenia za nie nie otrzymał ani wydawca, ani autor.
– Niestety, jesteśmy w takim momencie, że utraciliśmy zaufanie do Legimi i procesu kontrolowania naszego contentu w tej przestrzeni sprzedażowej. Po naszych naciskach, przygotowaniu dowodów potwierdzonych notarialnie, uzyskaliśmy od Legimi dane o nierejestrowanych transakcjach, ale tylko za pewien okres. Na słowo mamy wierzyć, że wcześniej było wszystko ok. Nie wierzymy. Dlatego dopóki spór nie zostanie wyjaśniony, system Legimi nie zostanie wiarygodnie dogłębnie zaudytowany, naszych książek nie będzie dostępnych w Legimi – ani w pakietach kupowanych przez użytkowników indywidualnych, ani też w pakietach bibliotecznych – podsumowuje wiceprezes Wydawnictwa Nasza Księgarnia.
Pytani o komentarz w tej sprawie przedstawiciele firmy Legimi odsyłają nas do oficjalnych komunikatów, które udostępnione zostały mediom 15 października 2024.
Jako że Legimi jest spółką giełdową, musimy przyjąć ścieżkę komunikatów formalnych
– mówi nam Artur Wasilewski z Legimi.
Sporo tropów dotyczących kolejnych przyczyn zaistniałej sytuacji dostarczają ostatnie komunikaty udostępnione na stronie internetowej spółki, ale też rozmowy z wydawcami, zarówno tymi bardziej, jak i mniej zadowolonymi ze współpracy z Legimi. Temat jest bardzo złożony – i stąd właśnie może wynikać wiele nieporozumień między „streamingiem dla książek” a dostarczającymi treści wydawnictwami. Spróbujmy jednak przedstawić go w sposób tak przystępny, jak tylko możliwe.
Jak Legimi rozlicza się z wydawcami?
W pierwszych latach funkcjonowania platformy sprawa była prosta. Umowy między Legimi a wydawcami jasno określały, po odczytaniu jakiego odsetka książki tym ostatnim przekazywane było wynagrodzenie. W dodatku to wydawca decydował, jaką kwotę powinien otrzymać, jeśli użytkownik przeczyta wskazany odsetek książki. Innymi słowy: wydawnictwo mogło zdecydować, że za przeczytanie na przykład 25% najnowszej książki Remigiusza Mroza należy mu się – przykładowo – 10 zł. Jeśli Legimi akceptowało tę kwotę, tytuł pojawiał się w ofercie. Jeśli nie – negocjowano stawkę lub zrezygnowano z dystrybucji poprzez Legimi albo też opóźniano premierę ebooka w abonamencie. Dla każdego tytułu kwota ta mogła być inna. Podobnie odsetek przeczytanej książki mógł się różnić w zależności od umowy zawartej z wydawcą.
W ostatnich latach wielu wydawców coraz częściej wskazywało, że coraz trudniej im zarobić na współpracy z Legimi. Odsetek przeczytanej książki, konieczny, by otrzymać wynagrodzenie, stale rósł. W dodatku wskazywano, że – teoretycznie – kwoty otrzymane z Legimi nie rekompensują spadków sprzedaży książek tradycyjnych. Pytanie, czy spadki te były spowodowane dostępnością e-booków w abonamencie Legimi, czy po prostu mniejszym zainteresowaniem drukowanymi książkami.
Od pewnego czasu sytuacja zaczęła się zmieniać. Legimi zaczęło wprowadzać nowy sposób rozliczeń z wydawcami. Zdaniem wielu spośród nich, bardzo niekorzystny. Więcej na ten temat zdradza oficjalna Adnotacja Zarządu Legimi S.A. związana z przyjętą w 2024 r. nowelizacją prawa autorskiego. Czytamy w niej, że firma zobowiązana jest do dbałości o godziwe wynagrodzenie twórców. Rozwiązaniem ma być „proporcjonalny model rozliczeniowy (a więc taki, w którym pula przychodów od użytkowników końcowych dzielona będzie między podmioty dostarczające przeczytane/przesłuchane publikacje, pozwalając twórcom partycypować w przychodach platformy Legimi w równomierny i sprawiedliwy sposób)”.
Krótko mówiąc: w nowym modelu to nie wydawca wskazuje, jaką kwotę chciałby otrzymać za przeczytanie / przesłuchanie określonego odsetka książki. Decydujący ma być wkład wydawcy i jego udział w przychodach całej platformy. Tylko jak to wszystko wyliczyć?
Nie mamy wglądu w umowy zawierane przez Legimi z wydawcami, jednak z rozmów z częścią spośród nich wyłania się pewien zarys. Nie jest on przesadnie szczegółowy, ale pozwala zorientować się, jak cały proces może wyglądać.
Podstawą rozliczenia mogłaby być na przykład całkowita kwota przychodu z aktywnych w danym miesiącu abonamentów Legimi. Kwotę tę należałoby pomniejszyć o pewne koszty ponoszone przez platformę, a także – na przykład – prowizję Legimi, bo każda firma musi przecież przynosić zyski. Następnie zliczone powinny być wszystkie odczytania poszczególnych tytułów. Podzielenie kwoty przychodu z abonamentów pomniejszonej o koszty i prowizję platformy przez całkowitą liczbę odczytań wszystkich książek w Legimi pozwoliłoby wskazać kwotę bazową za jedno odczytanie danego tytułu. Dodatkowym modyfikatorem powinna tu być na przykład okładkowa cena książki – bo to jasne, że wynagrodzenie za przeczytanie kilkunastostronicowego e-booka, sprzedawanego – powiedzmy – za 5 zł powinno być inne niż wynagrodzenie za przeczytanie kilkusetstronicowego bestsellera na licencji, wycenianego w tradycyjnej księgarni na 50 czy 60 zł. W ten sposób wydawca, który dostarczył więcej wartości do platformy otrzymałby większe tantiemy niż ten, którego książki żadnego z użytkowników nie zainteresowały. To dość skomplikowane, ale logiczne, prawda?
Niestety, tylko w teorii. We wrześniu 2024 roku funkcjonować musiałyby bowiem dwa sposoby rozliczeń z wydawcami. Stary – ze wskazywaną przez wydawców kwotą za przeczytanie książki przez użytkownika – a także nowy – z proporcjonalnym udziałem w przychodach Legimi. Łatwo się domyślić, że ich równoległe funkcjonowanie przez dłuższy czas mocno skomplikowałoby sytuację firmy. Problem w tym, że na przejście na nowy model niektórzy wydawcy po prostu się nie zgodzili. Doszło więc do sytuacji patowej i Legimi musiało wypracować alternatywny sposób rozliczeń.
Wyświetl ten post na Instagramie
Ten prezentuje nam najnowszy komunikat spółki. Legimi proponuje w nim stworzenie „Katalogu Klubowego” z tytułami dostępnymi za dodatkową opłatą. Od 22 października 2024 w katalogu głównym znajdą się wyłącznie treści rozliczane proporcjonalnie do osiąganych przychodów. Większość wydawców zdecydowała się już przejść na ten model rozliczeń. Publikacje pozostałych wydawców będą mogły trafić do „Katalogu Klubowego” i tu rozliczenia będą opierać się na innych zasadach, zapewne zbliżonych do dotychczasowych (inaczej mówiąc: być może w tym modelu wydawca decydował będzie, jaką kwotę chce otrzymać za przeczytanie danej książki). Legimi w swoim komunikacie nie wskazało, jaka będzie wysokość dopłaty za dostęp do książek znajdujących się w Katalogu Klubowym. Poznaliśmy ją za sprawą maila przesłanego do subskrybentów platformy. Okazuje się, że za dostęp do każdego z tytułów znajdujących się w Katalogu Klubowym zapłacić trzeba będzie 14,99 zł. Będzie to dotyczyło książek takich wydawnictw jak Czarna Owca, Wydawnictwo Literackie, Rebis, Media Rodzina, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wydawnictwo Czarne, Albatros i Świat Książki. Zmiany wchodzą w życie dla publikacji pobieranych od 22.10, co oznacza, że wcześniej dodane na półkę tytuły dostępne będą na dotychczasowych zasadach. Co ważne, połowę tej kwoty będzie można opłacić za sprawą środków, które użytkownicy gromadzą w Klubie Mola Książkowego.
Czy Legimi to biblioteka?
Wydawałoby się, że nie, choć coraz częściej rolę tę pełni, a to za sprawą tak zwanych abonamentów bibliotecznych. Najprościej rzecz ujmując, biblioteki przekazują zapisanym do nich czytelnikom specjalne kody, umożliwiające im bezpłatny dostęp do ebooków dostępnych w abonamencie bibliotecznym Legimi. W ostatnim czasie wielu wydawców zdecydowało się zrezygnować z udostępniania swoich e-booków w tym abonamencie.
– Kompletnie nie rozumiem, w jaki sposób rozliczane są książki przeczytane w abonamencie bibliotecznym Legimi – tłumaczy nam jeden z wydawców.
W systemie wydawcy mamy tylko odczyty komercyjne (użytkowników z pełnym abonamentem), za które mamy rozliczenie, ale nie wiemy, ile jest odczytów bibliotecznych
– wyjaśnia inny rozmówca.
W tym miejscu zaznaczmy, że podstawą funkcjonowania abonamentów bibliotecznych w Legimi jest orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który 10 listopada 2016 roku orzekł, że biblioteki publiczne mogą wypożyczać e-booki na takich samych zasadach jak książki drukowane. Na ten akt prawny wskazują zarówno przedstawiciele Legimi, jak i wydawców, którzy udostępniają swoje e-booki w abonamentach bibliotecznych platformy.
Spróbujmy zastanowić się nad tym, co wynika z równego traktowania e-booka i tradycyjnej książki w obrębie bibliotecznego abonamentu Legimi i jak wpływać to może na sposób rozliczeń z wydawcami?
Kiedy biblioteka kupuje 10 egzemplarzy tradycyjnej, drukowanej książki, to może wypożyczyć je jednocześnie 10 czytelnikom, ale łącznie – w dłuższym okresie czasu – dużo więcej niż 10 osobom. Wszystko dlatego, że najpierw 10 użytkowników wypożycza daną książkę na – powiedzmy – dwa tygodnie, potem kolejnych 10 wypożycza dokładnie tę samą książkę, później – następnych 10 – i tak do momentu, gdy któryś użytkownik nie postanowi przywłaszczyć sobie książki lub też gdy nie ulegnie ona zniszczeniu. Choć więc tych 10 egzemplarzy może trafić nawet do 100 (albo i więcej) osób, wydawca uzyskuje wynagrodzenie za sprzedaż łącznie 10 (i nie więcej) egzemplarzy. Pozostałe wynagrodzenie wydawca powinien otrzymać za tak zwane wypożyczenia biblioteczne, jednak trafia ono do niego z zupełnie innej puli, nie rozlicza się z nim bezpośrednio biblioteka, tylko Stowarzyszenie Autorów i Wydawców Copyright Polska. Tyle, że wpływy z wypożyczeń są jedynie szacowane na podstawie danych z wybranych bibliotek i nie wiemy, czy uwzględniają w jakikolwiek sposób odczytania książek w abonamencie bibliotecznym w aplikacji Legimi.
Jak może to wyglądać w Legimi. Załóżmy, że dana biblioteka udostępnia co miesiąc 10 kodów do Legimi. Załóżmy też, że we wrześniu 2024 roku wszystkich 10 użytkowników danego abonamentów bibliotecznego postanowiło przeczytać Obronę Remigiusza Mroza. Ile w takim razie egzemplarzy Obrony „sprzedanych zostało” na potrzeby tej biblioteki? 10 – i za tyle wynagrodzenie otrzymać powinien wydawca. Ale sytuacja diametralnie zmienia się już w kolejnym miesiącu. Załóżmy, że 5 użytkowników otrzymało z biblioteki kody do Legimi również na październik, 5 zaś to nowi użytkownicy i również oni postanowili przeczytać Obronę Remigiusza Mroza. Jeśli traktować dyrektywę TSUE dosłownie, wydawca nie otrzyma wynagrodzenia za sprzedaż kolejnych 5 egzemplarzy tej książki – są to bowiem te same egzemplarze, co w poprzednim miesiącu, biblioteka bowiem dysponuje „pulą” 10 egzemplarzy tego tytułu, wykupioną we wrześniu. Wydawca otrzymać więc może jedynie wynagrodzenie za wypożyczenia biblioteczne – to już jednak nie pozostaje w gestii Legimi. Dziać się tak będzie do momentu, kiedy e-book – podobnie jak książka – ulegnie „zużyciu”. Choć w praktyce nic takiego nastąpić nie może – pliki się bowiem nie niszczą, pozostając w duchu dyrektywy TSUE należałoby wprowadzić umowną granicę liczby wypożyczeń, po której ebook musi być zakupiony ponownie, by biblioteka mogła udostępniać go czytelnikom. Jeśli w ten sposób funkcjonują biblioteczne abonamenty Legimi – a wiele wskazuje na to, że tak – mogłoby to przynajmniej częściowo wyjaśniać większą liczbę ocen i opinii w Legimi niż „sprzedanych” książek, widocznych w panelach wydawców. Skomplikowane? Oczywiście. Nieco absurdalne? Jak najbardziej. Ale równocześnie zgodne z literą prawa.
Sporo światła na to, jak cały proces wygląda w praktyce, rzuca przesłany naszej redakcji oficjalny komunikat Platformy Dystrybucyjnej Wydawnictw. Czytamy w nim:
„Kanał biblioteczny (Legimi - przyp. red.) przeznaczony jest dla bibliotek działających pro publico bono, których cele statutowe są związane z popularyzacją kultury i sztuki oraz nauki. Biblioteki za środki publiczne nabywają do swoich księgozbiorów zarówno fizyczne egzemplarze książek, jak również ich elektroniczny ekwiwalent w postaci kodów dostępu do platformy Legimi. Czytelnicy zapisani do miejskiej czy gminnej biblioteki otrzymują bezpłatne kody od swojej placówki, a następnie rejestrują je na platformie Legimi. W ramach jednego kodu mogą czytać i słuchać bez ograniczeń wszystkich książek przez 30 dni. Kanał biblioteczny objęty jest bardzo preferencyjnym modelem rozliczeń, obejmującym ustaloną liczbę nieodpłatnych plików danej książki. Liczba ta odpowiada mniej więcej cyklowi życia egzemplarza papierowego w księgozbiorach bibliotek. Kanał biblioteczny jest zatem, w intencji stron, elektronicznym odpowiednikiem wypożyczania książek w tradycyjnej, publicznej bibliotece”.
Wyświetl ten post na Instagramie
Największe zastrzeżenie wydawców zrzeszonych w PDW budzi fakt, że Legimi traktuje program benefitów tradycyjnych dokładnie tak, jak biblioteki zakładowe.
„Ten model rozliczeń ma zastosowanie tylko do instytucji kulturalnych, oświatowych i naukowych, których działalność nie ma na celu osiągania zysku, i które objęte są tzw. wyjątkiem bibliotecznym. Wyjątek ten ma na celu umożliwienie dostępu do zasobów kulturalnych i wspieranie edukacji oraz badań naukowych (por. art. 6 Dyrektywy 2006/115/UE tzw. public lending right oraz art. 28 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych)” – czytamy w komunikacie PDW.
Mówiąc prościej: wydawcy zgadzają się otrzymywać niższe wynagrodzenie za abonamenty biblioteczne Legimi, bo w ten sposób ułatwiają dostęp do książek osobom mniej zamożnym i promują czytelnictwo. Ale kiedy Legimi sprzedaje abonamenty biblioteczne wielkim korporacjom, których pracownicy za skromną opłatą uzyskują dostęp do katalogu bibliotecznego Legimi, za co wydawnictwa otrzymują stosunkowo niewielkie wynagrodzenie w porównaniu do abonamentów indywidualnych, budzi to zrozumiały protest ze strony wydawców.
„PDW od pewnego czasu obserwuje mechanizm udostępniania kodów bibliotecznych podmiotom komercyjnym, które uzyskują w ten sposób wielomiesięczny darmowy dostęp do całego zasobu książek Legimi. Konsumowane przez nich treści nie znajdowały następnie odzwierciedlenia w regularnych rozliczeniach dla autorów i wydawców, tylko były rejestrowane w kanale darmowych wypożyczeń bibliotecznych. Kody biblioteczne znalazły zastosowanie na przykład w benefitach pracowniczych. W ramach trzech pakietów Multilife, Legimi oferuje abonament na czytanie bez ograniczeń. Na stronach Legimi, w punkcie 7 „Regulaminu wypożyczeń e-booków i audiobooków w ramach usługi Legimi dla MultiLife (Benefit Systems S.A. dalej MultiLife)” czytamy: Użytkownik otrzymuje nieograniczony dostęp do e-booków i audiobooków w ramach abonamentu bibliotecznego. Oznacza to, że część konsumpcji treści na platformie Legimi nie podlega tantiemom dla autorów i wydawców, jest bowiem przez spółkę Legimi rejestrowana jako „wypożyczenie”. Według danych PDW kanał biblioteczny Legimi rozrósł się, obejmując szereg działających jako „biblioteka” podmiotów komercyjnych takich jak banki, fundusze inwestycyjne, operatorzy telekomunikacyjni czy dostawcy usług abonamentowych (np. usług sportowych, medycznych) oraz podmioty od nich zależne. W toku rozmów z Zarządem Legimi, PDW uzyskało potwierdzenie takiego sposobu rejestrowania transakcji przez Legimi, co stało się powodem podjęcia decyzji o zamknięciu kanału bibliotecznego. Tracą na tym prawowici adresaci kanału bibliotecznego – czyli osoby korzystające z publicznych bibliotek”.
O opinię na temat traktowania pakietów Multilife jako alternatywy dla bibliotek pracowniczych zapytaliśmy Marka Dobrowolskiego z Naszej Księgarni.
– Umowa PDW z Legimi wyklucza nadinterpretacje w tym zakresie. Jasno zostało dookreślone, czym jest biblioteka i jaka była intencja wydawców, którzy zgodzili się kierować swoją ofertę do kanału bibliotecznego już od 2016 r. Oprócz powoływania się w umowie na ustawy dotyczące bibliotek, mamy zapis, który mówi, że. "klient biblioteki, zidentyfikowany przez pracowników biblioteki na podstawie ważnych kart czytelniczych, uzyskuje możliwość korzystania z e-publikacji." Pytam zatem, gdzie w firmie takiej jak Nasza Księgarnia - w której pracownicy też zaczęli korzystać w ostatnich miesiącach z komercyjnego pakietu Multilife jako benefitu za kilka złotych miesięcznie do szerszego programu Multisport – jest pracownik biblioteczny, ważna karta czytelnicza, etc.? Czy Legimi ten proces w jakikolwiek sposób kontroluje, czy wymagało od organizatora programu uruchomienia takiej procedury? Intencja wydawców była oczywista. Ale Legimi wykorzystało tę decyzję wydawców do wejścia z ofertą do bibliotek w czysto komercyjny dla siebie sposób, nie regulując tego w żaden sposób, żadnymi aneksami do umów z PDW. Bardzo łatwo będzie to udowodnić, ale już teraz efekt powyższego działania jest taki, że narastający brak zaufania do Legimi, na przestrzeni wielu lat zresztą, będzie rzutował na przyszłą współpracę z tym podmiotem.
Samo Legimi odpowiedziało na zarzuty PDW w komunikacie przesłanym serwisowi rynek-ksiazki.pl:
– Współpraca z PDW w zakresie bibliotek odbywa się w oparciu o umowę, która precyzuje zakres licencji oraz definiuje pojęcie biblioteki. W ocenie Legimi Ustawa o Bibliotekach w rozdziale 8. uwzględnia biblioteki zakładowe jako podmioty wypełniające tę definicję. Co więcej, sprzyjają one poszerzaniu czytelnictwa i czynią wiele dobrego w środowisku firmowym, o czym będziemy mówić podczas panelu na Europejskim Forum Nowych Idei. Włączamy się w ten sposób w krzewienie czytelnictwa u podstaw. Co więcej, mechanizm ten był przez lata transparentnie ewidencjonowany – w formie codziennych zestawień, dostarczanych co dobę do PDW – z enumeratywnie wylistowaną z nazwy bazą podmiotów, którym dostarczana jest oferta PDW. Znajdują się na niej wszystkie biblioteki, z którymi współpracuje Legimi. Zastrzeżenie ma zatem naturę biznesową, co rozumiemy. Spodziewamy się jednak, że rozwiązanie wypracowane będzie za porozumieniem stron, co deklarowaliśmy. Zależy nam na poszanowaniu wszystkich stron zaangażowanych w budowanie tego kanału, w którym realnie rozliczana jest co trzecia wypożyczana, zgodnie z udzieloną nam licencją, kopia – ponad 10x więcej niż w przypadku tradycyjnych wypożyczeń bibliotecznych. Odnosząc się do zastrzeżenia dotyczącego rozliczeń – trwa uruchamianie nowego systemu rozliczeń z PDW w związku z tzw. “Katalogiem Klubowym”, a poprzedni – istniejący od 8 lat – kończy swój cykl produkcyjny. Rzetelność komunikatu wymaga wskazania, że wcześniej również występowały tego typu problemy z rozliczeniami – nawet na większą skalę, ale na korzyść PDW, co również było przedmiotem wewnętrznych ustaleń i zakończyło się polubownie, na co i tym razem liczę – czytamy w serwisie brażnowym.
Jaka będzie przyszłość Legimi?
Konflikt między wydawcami a Legimi zdaje się narastać z dnia na dzień. Jak dowiadujemy się od naszych rozmówców, wydawcy zrzeszeni w PDW nie zostali poinformowani o tym, że 22 października 2024 ich książki znikną z abonamentu Legimi. O zmianach dowiedzieli się – podobnie jak czytelnicy – z maili wysyłanych do użytkowników usługi. Jedyne rozwiązanie stanowić miało przejście na system rozliczeń proporcjonalnych do osiąganych przychodów. Inaczej mówiąc, jeśli ktoś nie zdecyduje się na przejście na nowe warunki współpracy, po prostu „wyleci” z abonamentu i będzie dostępny tylko w Katalogu Klubowym za specjalną dopłatą, co – jak się wydaje – zaprzecza idei, która pierwotnie stała za funkcjonowaniem Legimi. Sprawa stanęła na ostrzu noża.
Jak to będzie wyglądało w praktyce? Od 22 października 2024 w Legimi będą funkcjonować aż trzy katalogi publikacji.
Pierwszy – dostępny dla abonamentów bibliotecznych. W tym momencie całkowicie zniknęły z niego e-booki wydawców zrzeszonych w PDW, a więc między innymi Czarnej Owcy, Wydawnictwa Literackiego, Rebisu, Naszej Księgarni, Media Rodziny, Dolnośląskiego i Czarnego. Nie ma w nim też e-booków wydawców z grupy Dressler (Świat Książki, Fabryka Słów, Albatros). Będzie to więc, siłą rzeczy, katalog zdecydowanie uboższy niż ten, do którego przyzwyczajeni byli czytelnicy.
Drugi katalog dostępny będzie dla abonentów indywidualnych, którzy opłacać będą „zwyczajny”, podstawowy abonament. Ten również zostanie mocno okrojony. Znajdziemy w nim książki części dotychczasowych wydawców, również z wyłączeniem m.in. e-booków Wydawnictw Czarna Owca, Wydawnictwo Literackie, Rebis, Media Rodzina, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wydawnictwo Czarne, Albatros i Świat Książki.
22 października 2024 Legimi udostępni swoim subskrybentom trzeci katalog, tak zwany Katalog Klubowy. Za każdy tytuł dostępny w tym katalogu trzeba będzie osobno zapłacić. Cena jednego tytułu wyniesie 14,99 zł – niezależnie od ceny okładkowej danej książki.
Katalog ten zawierać będzie tytuły, które z różnych przyczyn nie mogą być rozliczane w abonamencie. Jak deklaruje Legimi, trafią do niego m.in. książki wyżej wymienionych oficyn, a więc Czarna Owca, Wydawnictwo Literackie, Rebis, Media Rodzina, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wydawnictwo Czarne, Albatros i Świat Książki. Zmiany wchodzą w życie dla publikacji pobieranych od 22.10, co oznacza, że wcześniej dodane na półkę tytuły dostępne będą na dotychczasowych zasadach.
Aby się zabezpieczyć przed przeniesieniem książek do Katalogu Klubowego, należy – podobnie jak miało to miejsce w przypadku katalogu dla użytkowników bibliotecznych – do 22 października 2024 należy dodać na półkę tytuły, którymi czytelnicy są zainteresowani. Nie ma jednak pewności, że ten sposób zadziała, budzi on bowiem spore wątpliwości części wydawców reprezentowanych przez Platformę Dystrybucyjną Wydawnictw.
Komunikat przesłany użytkownikom przez Legimi wzbudził ogromny niepokój. Przełożyło się to wprost na akcje spółki, notowane na New Connect. O godzinie 12:35 15 października 2024 ich kurs spadł o ponad 20%. Trzeba jednak powiedzieć, że nastąpiło to po okresie gwałtownego wzrostu kursu, który nastąpił po 1 października 2024 i tego rodzaju zawirowania w przypadku spółek technologicznych nie są niczym dziwnym.
Trzeba powiedzieć, że obecny kryzys – przede wszystkim wizerunkowy – jaki przechodzi firma, nie jest pierwszym w jej historii. Przypomnijmy, że Legimi zaczynało swą działalność jako tradycyjna księgarnia oferująca e-booki. W 2012 roku firma wprowadziła swój rewolucyjny jak na owe czasy model abonamentowy, w którym za 20 zł miesięcznie czytelnik uzyskiwał dostęp do całego katalogu księgarni. Błyskawicznie pojawiły się gwałtowne protesty ze strony wydawców, którzy zarzucali spółce, że nie zostało to z nimi uzgodnione ani uwzględnione w osobnych umowach. Legimi twierdziło, że dotychczasowe umowy są jak najbardziej wystarczające, a odczytane w abonamencie e-booki rozliczane będą na tych samych zasadach, co książki sprzedane w normalnym modelu. Pisaliśmy o tym w naszych artykułach. Wydawcy uzyskali informację o starcie modelu subskrypcyjnego na tydzień przed tym, zanim zostało to publicznie ogłoszone. Było więc zbyt mało czasu, by mogli się do tego przygotować.
Początkowo sporo e-booków zniknęło z katalogu subskrypcyjnego Legimi. Z czasem jednak model biznesowy proponowany przez firmę przyjął się, a coraz większa liczba wydawców przekonała się do abonamentu – tym bardziej, że do tej formy konsumowania treści przyzwyczaiły nas zachodnie platformy streamingowe – muzyczne i video. Dziś nie wyobrażamy sobie świata bez Netfliksa czy Spotify. Dziś też wielu polskich czytelników nie wyobraża sobie życia bez Legimi.
Przyczyny problemów Legimi – tych z 2012 roku i tych z roku 2024 – wydają się podobne. Brak odpowiedniej komunikacji z branżą, która istnieje o wiele dłużej niż internet. Brak chęci dialogu, rozmowy, wykorzystywanie własnych ekspertyz prawnych bez głębszej konsultacji z partnerami biznesowymi. Nakłanianie wielkich wydawców do przejścia na nowy model rozliczeń bez uwzględnienia tego, że uważają je oni za głęboko niesprawiedliwe. Próba wprowadzenia gwałtownych zmian w bardzo krótkim czasie. Tymczasem rewolucji nie robi się w tydzień. Te słowa napisałem w 2012 roku po starcie Legimi – i doskonale pasują one do przyczyn obecnego sporu spółki z wydawcami. Może więc czas zacząć uczyć się na błędach?
Wydaje się, że Legimi próbuje to robić. 26 września Legimi utworzyło spółkę zależną Legimi Content, która zajmować się ma „nawiązywaniem relacji z wydawcami w celu zwiększenia sprzedaży i popularyzacji publikacji elektronicznych w Polsce i za granicą”. Na jej czele stanęła Katarzyna Domańska, od lat związana z Legimi, ale też na różnych etapach kariery współpracująca z licznymi polskimi wydawcami i w branży ceniona. Czy uda jej się naprawić relacje z przedstawicielami branży? Po raz kolejny muszę napisać: czas pokaże.
TL;DR, czyli streszczenie artykułu
Wydawnictwo Nasza Księgarnia jako jedno z pierwszych oficjalnie ogłosiło, że wycofuje swoje tytuły z oferty Legimi. W rozmowie z serwisem Granice.pl Marek Dobrowolski, wiceprezes wydawnictwa, przyznał, że chodzi nie tylko o pakiety biblioteczne, które oferowane były m.in. podmiotom komercyjnym. Wydawnictwo posiadać ma dowody na to, że mimo iż książki zostały przeczytane przez użytkownika Legimi, to nie zostało to odnotowane w systemie rozliczeń z wydawcą, a – co za tym idzie – wynagrodzenia za nie nie otrzymał ani wydawca, ani autor. Doborowolski zapewnia, że wydawnictwo posiada odpowiednie „akty notarialne” potwierdzające takie sytuacje.
Kolejnym problemem we współpracy z Legimi miał być dla wydawnictw nowy sposób rozliczenia zaprezentowany przez popularną usługę. Według nowego modelu decydujący miał być wkład wydawcy i jego udział w przychodach całej platformy, a nie – jak w przeszłości – kwota, która ustalana była między wydawcą a Legimi.
W ramach alternatywy Legimi zaproponowało nową, trzecią drogę dystrybucji ebooków w aplikacji – to „Katalog Klubowy”. W ramach niego te książki, które nie będą dostępne w abonamencie ze względu na brak porozumienia z wydawcami co do modelu rozliczenia, mogą być sprzedawane za dodatkową opłatą. Czytelnicy będą musieli dopłacić 14,99 zł za przeczytanie każdej książki z katalogu. Ta propozycja nie była uzgadniana wcześniej z wydawcami.
Tagi: literatura, aktualności literackie,