Wszystko pogrążało się w chaosie. Fragment książki „Gra pozorów. Kuchennymi drzwiami"

Data: 2022-03-01 10:55:14 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Rodzinne tajemnice, wielkie namiętności i zakazana miłość, a w tle XIX-wieczny Kraków z jego malowniczą bohemą, blichtrem, ale i ciemnymi zaułkami, gdzie toczy się prawdziwe życie.

Zbuczyna pod Krakowem, rok 1890. Zosia, młoda służąca z podkrakowskiego dworku, zostaje zwolniona z pracy. Spodziewa się dziecka swojego pracodawcy, dziedzica Karola Rozchodowskiego, którego wściekła żona wyrzuca biedną dziewczynę na bruk. Zosia nie ma czego szukać w domu rodzinnym, postanawia więc poprosić o pomoc swą mieszkającą w Krakowie ciotkę Antoninę, która przed laty była w podobnej sytuacji, a teraz razem ze swoją nieślubną córką Franciszką prowadzi dobrze prosperujący zakład krawiecki. Ciotka przyjmuje krewną z otwartymi ramionami. W ten sposób zaczyna się krakowska przygoda młodej Zosi...

Kraków, ulica Grodzka. Bogaty krakowianin, Teodor Lutoborski, spisuje testament, a następnie popełnia samobójstwo. Po otwarciu dokumentu okazuje się, że Lutoborski cały majątek rozdzielił pomiędzy wiernego służącego Marcela i swego dalekiego kuzyna - Floriana, pięknoducha marzącego o karierze artystycznej. W jaki sposób niespodziewanie odziedziczone bogactwo wpłynie na życie tych dwóch bohaterów? Czy ich losy splotą się z losami Zosi i Franciszki?

Obrazek w treści Wszystko pogrążało się w chaosie. Fragment książki „Gra pozorów. Kuchennymi drzwiami" [jpg]

Do lektury powieści Katarzyny Majgier Gra pozorów, która otwiera cykl Kuchennymi drzwiami zaprasza Wydawnictwo Słowne. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Gra pozorów. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Zapowiadał się piękny majowy dzień.

Zosia wymknęła się cicho kuchennymi drzwiami. Nikt jeszcze nie krzątał się po obejściu, choć kury już piały. Teraz to one budziły się najwcześniej, choć ciągle pamiętano, że dawniej przed kurami wstawał Antoni Rozchodowski. Starannie się ubierał i obchodził gospodarstwo, upewniając się, że wszystko  jest tak, jak należy. I było.

Każdy wiedział, że pan Antoni wstaje przed świtem, więc trzeba dopilnować swoich obowiązków. Przez ponad czterdzieści lat gospodarstwo funkcjonowało jak dobrze naoliwiony mechanizm. Za życia pana Antoniego nikomu nawet do głowy by nie przyszło coś zaniedbać, zaspać albo się obijać.

Teraz, cztery lata po jego śmierci, wszystko stopniowo pogrążało się w chaosie. Nikt już nie oliwił mechanizmu, który zaczynał się zacinać i psuć.

Pani Eufemia zazwyczaj długo spała – w trosce o swoją urodę, o którą dbała nawet teraz, będąc już babcią dorosłych wnuczek. Od lat, gdy zabito cielaka, dostawała świeże, jeszcze ciepłe mięso i robiła sobie z niego okłady. Podobno tym zabiegom zawdzięczała młody wygląd przez długie lata.

Jej syn Karol nie umiał dbać o gospodarstwo, a jego żona nawet się nim nie interesowała. Często narzekano na nich i żałowano, że z dwóch synów pana Antoniego to właśnie Karol przejął majątek. Uważano, że lepszym gospodarzem byłby jego brat, Henryk, ale o niego upomniał się Pan Bóg. Henryk – bystrzejszy, silniejszy i bardziej przedsiębiorczy z braci Rozchodowskich – od dziecka czuł powołanie. Zawsze chciał być księdzem i nim został. Teraz był już prałatem w Krakowie i mieszkańcy Zbuczyny pękali z dumy. Jednak to, jak daleko zaszedł, uświadamiało im, jak dużo mógł zdziałać tutaj.

Zosia nie pamiętała już pana Antoniego. Przyszła na służbę do Rozchodowskich niedługo po jego śmierci, kiedy pani Eufemia sprowadziła z miasta pana Karola z żoną i córkami. Kucharce przybyło wtedy pracy, więc postarano się dla niej o podkuchenną. Teraz żałowała, że przyjęła pierwszą posadę, jaka się trafiła po śmierci poprzedniej pracodawczyni. Nie mogła jednak pozwolić sobie na pozostawanie bez zarobku. W dodatku u Rozchodowskich miała mniej obowiązków, a zarabiała więcej niż w poprzednim miejscu, u Gulasowej.

Początkowo to sobie chwaliła. Po dziewięciu latach służby u ascetycznej wdowy, sypiania na wąskiej ławie i niedojadania była zachwycona warunkami, jakie tu zastała. Zaprzyjaźniła się z innymi służącymi, a one dziwiły się, że nigdy wcześniej nie chodziła na potańcówki ani nie miała ładnych, kolorowych rzeczy.

Początkowo pożyczały jej własne, a potem Zosia zaczęła odkładać i dorabiać, żeby też sobie coś kupić.

Nauczyła się tańczyć, bywała na weselach i spotkaniach przy muzyce. Zaczęła żyć jak inne dziewczęta w jej wieku. Znalazła sobie nawet narzeczonego. Klemensa. Na sam dźwięk tego imienia Zosia rumieniła się i uśmiechała mimo woli. Klemens był przystojny, męski i miał w spojrzeniu coś, co każdą kobietę chwytało za serce. Podobał się dziewczynom, a wybrał właśnie ją.

Jesienią Klemens miał wrócić z wojska i ożenić się z nią. Czekała na to niecierpliwie przez długie trzy lata, ale teraz… Teraz wolała się nad tym nie zastanawiać. Lepiej było czymś się zająć…

Powieść Gra pozorów kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Gra pozorów. Kuchennymi drzwiami
Katarzyna Majgier5
Okładka książki - Gra pozorów. Kuchennymi drzwiami

Rodzinne tajemnice, wielkie namiętności i zakazana miłość, a w tle XIX-wieczny Kraków z jego malowniczą bohemą, blichtrem, ale i ciemnymi zaułkami, gdzie...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje