Ty wiesz, że dziadek nie żyje. Fragment książki „Kołatanie"

Data: 2024-03-29 09:12:05 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Fascynująca powieść obyczajowa w nurcie realizmu magicznego, oddająca klimat słowiańskich wierzeń i zabobonów, które przeplatają się z wiarą chrześcijańską.                                          

Lata dziewięćdziesiąte XX wieku. Dziewiętnastoletni Piotr przygotowuje się do egzaminu na studia, spędzając czas na wsi, u babci, która niedawno została wdową. Zauważa, że staruszka stawia na stole trzy nakrycia, tłumacząc że w domu wciąż przebywa duch jego ukochanego dziadka Bronka i jemu też należy się talerz. Piotr bierze to za dziwactwo. Podobnie podchodzi do wierzeń babci. Boginki, strzygi, wilki, wilkołaki i zmory traktuje niczym wymysły. A jednak nadchodzi dzień, kiedy Piotr słyszy wycie wilka przyprawiające o dreszcze. I już nie sprzeciwia się babci, gdy ta zapala gromnicę.

Bronek po śmierci dostrzega ludzi i rzeczy, których za życia nie widział. Przywołuje wspomnienia pomagające zrozumieć sens wielu wydarzeń. Jego dusza pozostaje blisko rodziny. Wszak tyle jest do zrobienia. Do ustrzeżenia. Bo przecież Piotr właśnie się zakochał. A Bronek - jako dusza - już wie, że będzie z tego nieszczęście.

I jest jeszcze Cień...

Kołatanie Artur Żak zdjęcie książki

Kołatanie jest powieścią mocno osadzoną w historii, będącej ważnym tłem dla wydarzeń. Artur Żak przenosi nas do małej wioski w województwie łódzkim, odsłaniając rzeczywisty obraz polskiej wsi i jej mieszkańców z czasów wojny, powojennych i komunistycznych. Pokazuje transformację ustrojową i zagubienie ludzi, którzy nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości. 

„Kołatanie" Artura Żaka to znakomity debiut, wyjątkowo pięknie wydany.

- recenzja książki „Kołatanie"

Do lektury zaprasza Wydawnictwo Dobra Literatura.

– Mężczyzna, chcąc żyć pełnią swojego życia, żyje samotnie. Poprzez budowanie własnej rodziny na dłuższy lub krótszy moment wchodzi do raju, ale pewnego dnia odkrywa, że choć jest jej częścią i jego głównym zadaniem jest wspierać ją i chronić, to coś go woła, coś niekształtnego kołacze w nim. Dobija się... Jedni idą za tym głosem, inni zagłuszają go pracą, alkoholem… Pójście za głosem oznacza akceptację wewnętrznej samotności. Oznacza pewną szorstkość i smutek. Ale jest to również zaproszenie do mądrości, którą można zdobyć jedynie smakując wypędzenie z Raju. Kluczową tutaj rolę odgrywa akceptacja starości. Tymczasem dziś uciekamy od tego, wybieramy wieczną młodość i krótkie spodenki – mówi w naszym wywiadzie Artur Żak, autor powieści. 

W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Kołatanie. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Gdy doszedłem do domu babci, deszcz ustał. Stałem chwilę, wpatrując się w furtkę. Przez myśl przebiegło mi wspomnienie słów Cyganki. Przeszył mnie dreszcz. Gdy otworzyłem furtkę, doleciał mnie kojący zapach jaśminowca, który natychmiast odegnał niepokojące myśli. Byłem w domu. Byłem u siebie.

Babcia wcale nie zdziwiła się moim przyjazdem.

– Upiekłam ciasto drożdżowe, ale już wystygło. Myślałam, że będziesz wcześniej.

Zdziwiłem się.

– Mama dzwoniła do wujka Ryśka?

– Eee… tam. Bronek mi powiedział, że jedziesz, to ciasto zarobiłam.

Podszedłem do babci i wziąłem ją za rękę.

– Babciu, ty wiesz… Ty wiesz, że dziadek nie żyje.

– To, co nie żyje, to nie żyje, a  to, co żyje, to żyje. Teraz Bronka nie ma, bo poszedł do Józka Łodzińskiego pogadać, ale niedługo wróci. Noc idzie, to wraca. Noc nie jest dobra. Bronek ucieszy się, że jesteś, choć już o tym wie. Taki się zrobił po śmierci przemądrzały. – Babcia pokręciła głową z dezaprobatą. – Nigdy taki za życia nie był. Teraz jakby wszystkie rozumy pozjadał. Nie da się z nim normalnie porozmawiać. Nie słucha. Ale nie przejmuj się. Już za życia, jak sobie coś ubzdurał, to cały zaprzęg koni nie był w stanie go oderwać. Taki już był. No, idź do pokoju i  zostaw tam rzeczy. Masz nową pierzynkę. Zimą pierza nadarłam. Zaraz zrobię ci herbatę i coś do zjedzenia. Odpocznij.

Patrzyłem na babcię i nie byłem pewien, czy to ta sama osoba, którą zapamiętałem sprzed lat. Coś się w niej zmieniło. Zawsze była po prostu babcią. Żyła w ciągłym napięciu. Wszędzie widziała pracę, a możliwość odpoczynku była dla niej grzechem. Trzeba było mieć się na baczności, żeby przypadkiem nie być przez nią wyłuskanym i zagonionym do karmienia królików czy kur albo, nie daj Boże, do zagrabiania podwórka. Gdy dziadek był w pobliżu, mogłem mieć nadzieję, że wstawi się za mną, ale gdy był w polu jedynie podstęp i wiedza wyniesiona z książek o Winnetou ratowały mnie przed nudną pracą. Gdy jednak babci szczególnie zależało, żebym coś zrobił, żadne indiańskie sposoby nie działały i zostawała mi tylko ucieczka, a za sobą słyszałem wrzask: „A zobaczysz, co ci zrobię, jak wrócisz do domu!”. Gdy trwożliwie zakradałem się wieczorem po całym dniu biegania po lesie i łapania ryb nad rzeką, babcia już nie pamiętała o porannych groźbach, tylko zaganiała mnie do mycia i  zmówienia „Ojcze nasz” przed kolacją. Nigdy jednak z jej ust nie padło słowo „odpocznij”. To słowo, zdawało mi się, nie istniało w jej słowniku.

Gdy usiadłem do stołu, poczułem głód. Od rana nic nie jadłem. Gdybym miał więcej pieniędzy, pewnie kupiłbym na stacji hot-doga, ale miałem niewiele więcej niż na bilet i żadne ekstra wydatki nie wchodziły w rachubę. Rodziców nie prosiłem o pieniądze, bo wiedziałem, że i tak nie mają, a co gorsza – mają coraz większe długi. Na bilet zarobiłem, czyszcząc  i  malując garaż sąsiada. Liczyłem, że zapłaci mi więcej, ale i tak byłem zadowolony z tego, co dostałem.

Na kolację musiałem poczekać. Na szamotówce wszystko gotowało się z namaszczeniem, czyli wolno. Wciąż trzeba było dokładać drewno, żeby utrzymać temperaturę. Chłopaki w  Łodzi początkowo szeroko otworzyli usta, gdy powiedziałem im, że herbata smakuje lepiej, jak zaleje się ją wrzątkiem z  szamotówki. Na kuchence gazowej wszystko jest od razu, nie ma czasu, aby nabrać właściwej struktury i osiągnąć smak. Czas jest do tego niezbędny i  dlatego na wsi wszystko smakuje lepiej. Gdy zakończyłem swoje przemyślenia, najpierw popatrzyli niepewnie jeden na drugiego, a później zaczęli ze mnie rechotać. I tak w szóstej klasie zostałem „wsiowym filozofem”.

Babcia wreszcie nałożyła mi cały talerz smażonej kaszanki z wątróbką. Już miałem zaczynać jeść, gdy zauważyłem, że kaszanka nałożona jest na trzy talerze.

– Ktoś ma przyjść? – spytałem.

– Bronek usiadł z nami, to jak miałabym mu nie nałożyć.

Zbaraniałem. Popatrzyłem niepewnie na sąsiadujące krzesło, ale niczego na nim nie dostrzegłem.

– Dziadek siedzi z nami przy stole? – spytałem jeszcze raz, zapewne z głupią miną i wytrzeszczonymi oczyma.

– Pewnie, że siedzi. Przecież nie będzie stał, jak my siedzimy. Zmów modlitwę i jedz. Jeszcze jest dokładka.

Książkę Kołatanie kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Kołatanie
Artur Żak4
Okładka książki - Kołatanie

Fascynująca powieść obyczajowa w nurcie realizmu magicznego, oddająca klimat słowiańskich wierzeń i zabobonów, które przeplatają się z wiarą chrześcijańską...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje