Twój tata nie da za wygraną. Fragment książki „Zanim zrozumiem. Splątane losy"

Data: 2021-06-07 14:27:00 | Ten artykuł przeczytasz w 15 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Witajcie w Zaborzu! Czy poznaliście już wszystkie tajemnice?

Kinga kończy toksyczne małżeństwo. Próbuje być silna i samodzielna. Niestety trudna przeszłość znowu wkrada się w jej życie. Wyjazd do pensjonatu Jesionowy Zakątek ma jej pomóc uporządkować niedokończone sprawy i odetchnąć od codziennych zmartwień.

Do Zaborza trafia też młody Niemiec, który pod wpływem opowieści swojej babki i odnalezionych w domu dokumentów usiłuje odszukać ślady swoich przodków.

Jakie sekrety skrywają tajemnicze dokumenty? Czy warto było poznać całą prawdę o swojej rodzinie?

Obrazek w treści Twój tata nie da za wygraną. Fragment książki  „Zanim zrozumiem. Splątane losy" [jpg]

Do lektury książki Magdaleny Wali Zanim zrozumiem. Splątane losy zaprasza Wydawnictwo Pascal. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy rozdział książki, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury kolejnego fragmentu powieści:

Rozdział trzeci

Obróciła się i zerknęła na Tymka, który z pełną napięcia miną wpatrywał się w wyświetlacz odłożonej na stolik komórki.

− Nie spytasz nawet, czego chce?

Jeśli były mąż Kingi nadal nie zmienił dzwonka, to właśnie dobijał się do niego Warzecha senior, a telefony od niego Tymek zwykł odbierać od razu. Tym razem jednak nawet nie dotknął urządzenia.

− Pewnie tego samego co przez ostatni tydzień stwierdził ponuro, kiedy telefon umilkł. – A poza tym zapomniałaś już? Ukrywam się.

Wzruszyła ramionami, kiedy znów rozbrzmiały dźwięki marsza. Tymek spokojnie odczekał, aż melodia ucichnie, po czym szybko wyciszył dzwonek.

− Wiesz, że twój tata nie da za wygraną…

− Zobaczymy, kto jest bardziej uparty…

− Może postanowił ci ustąpić?

W odpowiedzi Tymek rzucił jej kpiące spojrzenie. Racja. Prędzej piekło porośnie kwiatkami, niż pan Warzecha zmieni zdanie. Chyba że faktycznie zostanie przyparty do muru.

Śniadanie zjedli w milczeniu, każde zajęte swoimi myślami. W wypadku Kingi było to poszukiwanie skutecznego sposobu pozbycia się Tymka z kawalerki. Rozważała i odrzucała kolejne możliwości. Przychodziły jej na myśl tylko dwa rozwiązania. Pierwsze z nich było siłowe: groźba, że ucieknie się do interwencji policji, skoro były mąż okazał się głuchy na jej rozkazy. Drugi zakładał telefon do ojca Tymka i uprzejmą prośbę, aby problemy rozwiązywali we własnym gronie, nie angażując w nie postronnych osób. Ostatecznie nie należała już do rodziny, a nawet w czasie, kiedy nosiła nazwisko Warzecha, nigdy nie mieszała się w ich kłótnie. Teść już w okresie ich narzeczeństwa z Tymkiem jasno pokazał Kindze jej miejsce.

Ta niechęć częściowo wynikała jednak z jej charakteru. Obawiała się wszelkich sytuacji, które rodziły konflikty, nie lubiła też, kiedy silne osobowości zaczynały przy niej ze sobą walczyć. Niestety po ślubie często odnosiła wrażenie, że znalazła się w oku cyklonu. Na chwilę przed zagładą. Dominująca osobowość teścia i upór męża powodowały, że zbyt często czuła się w obecności obu niekomfortowo, zwłaszcza jeśli mężczyzn dzieliła różnica zdań. Teść nigdy nie przepadał za Kingą, więc kiedy zdecydowała się rozwieść, na szczęście nie robił żadnych przeszkód. Asertywność, nad którą pracowała, to jedno, ale gdyby starszy Warzecha nie pozwolił jej odejść z rodziny, pewnie nadal byłaby żoną Tymka.

W poniedziałek postawiła na trzecie rozwiązanie, czyli zupełne ignorowanie obecności byłego męża. Liczyła na to, że Tymek wkrótce się znudzi i zniknie z jej życia wraz ze swoją walizką. Albo ona oszaleje. W nocy nie za bardzo się wyspała, bo jej były miał zwyczaj rozpychania się w łóżku. Rano wyszła z domu z podkrążonymi z niewyspania oczami, modląc się, aby po powrocie nie zastać mieszkania w stanie nadającym się do generalnego remontu. Co prawda, uprzedziła Tymka o wszystkich niespodziankach, które mógł napotkać, ale znając niefrasobliwość byłego męża, i tak wychodziła z duszą na ramieniu. Na razie nie zanosiło się na dobrowolną wyprowadzkę. Postanowiła mu odmówić jedynej rozrywki, na którą mógł u niej liczyć – rozmowy.

Trochę zmiękła, kiedy po tym, jak wróciła z pracy, zaserwował jej przygotowany podczas jej nieobecności obiad. Nie ugotował niczego specjalnego, zwykły makaron z serem, ale i tak zrobiło jej się miło, że o tym pomyślał. Za czasów ich małżeństwa zabierał ją do restauracji, jednak nigdy niczego nie przygotował specjalnie dla niej. Potrawa nie była rewelacyjna, ale wygłodniała Kinga nie zamierzała grymasić. Później włożyła naczynia do zmywarki i zabrała się do montowania filmu, który zamierzała wrzucić na YouTube’a. Tymek szybko znudził się patrzeniem jej przez ramię i rozłożył się na kanapie. Zapadła cisza, więc dziewczyna pomyślała, że się zdrzemnął.

− Nudno tu u ciebie – odezwał się, a ona w myślach wykonała potrójne salto radości. – Pooglądałbym coś. Masz Netflixa?

Właśnie wycinała z nagranego materiału fragment, który nie bardzo jej się podobał. Filmik będzie się prezentował bez niego zdecydowanie lepiej.

− Nie mam telewizora.

Jeszcze musiała dokleić na początku intro i jej film właściwie będzie gotowy. Musi tylko wyeksportować go do właściwego pliku, a potem umieścić na YouTubie. Przedtem jednak postanowiła zobaczyć całość jeszcze raz, aby ocenić wynik swojej pracy. Może zanim rozpocznie proces zapisywania gotowego filmu w odpowiednim formacie, będzie musiała poprawić jakiś fragment…

− Widzę. Nie wiem, jak ty możesz żyć bez telewizora… Ale do Netflixa go nie potrzebujesz.

− Jak widzisz, całkiem normalnie. Laptop i dodatkowy monitor w zupełności mi wystarczają. Netflixa z telewizorem czy bez też nie wykupiłam – rzuciła i już miała włączyć podgląd filmu, kiedy zadzwonił jej telefon. Zmarszczyła brwi, widząc na wyświetlaczu nieznany numer. Może to z kancelarii z Olsztyna?, zastanawiała się, dotykając zielonej słuchawki.

Dopiero kiedy w głośniku rozległ się bas teścia, zrozumiała swoją pomyłkę.

− Daj mi go – usłyszała i stłumiła westchnienie. Tak jak przypuszczała, starszy Warzecha szybko zlokalizował niepokornego synka.

Tymek z pełną przerażenia miną usiadł sztywno i zaczął wykonywać rozpaczliwe gesty w kierunku Kingi. Ta pantomima nie zrobiła na niej żadnego wrażenia, więc prawie siłą włożyła mu komórkę do ręki.

− Zachowuj się jak mężczyzna – warknęła szeptem.

− Słucham, tato? – usłyszała zrezygnowany głos byłego męża. Postanowiła zapewnić mu chociaż trochę prywatności, więc podreptała do kuchni, żeby zaparzyć sobie kolejną kawę. Skorzystała też z okazji, by trochę rozluźnić zesztywniałe długotrwałym siedzeniem przed komputerem mięśnie. Jęknęła cicho, czując ból w dolnym odcinku kręgosłupa. Zazwyczaj spoczywała na sofie dobrze podparta, ale ta została zajęta przez Tymka. Musiał jej więc chwilowo wystarczyć taboret przy biurku.

− Co to znaczy, że mam godzinę? – zza szumu ekspresu dotarło do niej prawie wykrzyczane zdanie byłego.

Coś jej się wydawało, że Warzecha senior wytoczył najcięższe działa, by doprowadzić syna do porządku. Trochę współczuła Tymkowi. Niewielka, ale własna firma była dla niego okazją nie tylko do tego, żeby się wykazać i zyskać trochę niezależności. Kinga uważała też, że dlatego tak szybko jej się oświadczył. Założenie własnej rodziny stało się idealnym pretekstem, aby opuścić dom ojca. Szkoda tylko, że Tymek ponownie znalazł się w punkcie wyjścia.

Zerknęła, jak eksmąż z telefonem w ręku maszeruje od drzwi do sofy i z powrotem, wymachując wolną ręką, i coś gorączkowo tłumaczy, ściszając głos, więc nie dosłyszała, o czym mówi.

− Tato, nie rozłączaj się… Tato? Tato!

Właśnie z pełnym kubkiem obchodziła wyspę kuchenną, kiedy ryknął do telefonu:

− Kurwa jego mać!

Adresat tego apelu musiał się już jednak rozłączyć.

− Ładnie to tak obrażać własną babcię? – postanowiła zakpić, aby chociaż trochę rozluźnić atmosferę, ale Tymek wcale nie słuchał. W geście bezsilnej złości z całej siły rzucił trzymanym w dłoni telefonem. Jej telefonem!

Z niedowierzaniem patrzyła, jak kupione niecałe dwa miesiące wcześniej cudo odbija się od sofy i z trzaskiem ląduje na podłodze. Scena niczym z kiepskiego filmu.

Dłoń Kingi zadrżała i trochę gorącej kawy pociekło jej na palce. Zmełła w ustach rodzące się na języku przekleństwo i czym prędzej odstawiła kubek z napojem. Urwała z rolki listek ręcznika papierowego i czym prędzej wytarła mokrą dłoń, w duchu dziękując samej sobie za zwyczaj uzupełniania kawy obfitą ilością mleka. Dzięki temu przynajmniej się nie poparzyła.

Odłożyła mokry papier i rzuciła się oglądać swoją komórkę, którą tymczasem Tymek zdążył podnieść z podłogi i wręczyć jej z pełną zakłopotania miną.

− Przepraszam…

Kinga z ulgą odnotowała, że kupiony wraz z telefonem reklamowany jako pancerny ochraniacz spełnił swoją funkcję. Sprzęt wyglądał, jakby przetrwał zderzenie z podłogą bez szwanku.

− Jeśli zacznie wariować po twoim wybuchu złości, kupujesz mi nowy. I nie chcę słyszeć żadnych wymówek – zapowiedziała na wszelki wypadek.

Włączyła aparat i zaczęła otwierać kolejne aplikacje. Na razie działał bez zarzutu, więc odetchnęła z ulgą.

− I pomyśleć, że to kobiety oskarża się o rzucanie przedmiotami w atakach furii – westchnęła już nieco spokojniejsza. – Co się dzieje, Tymek?

Mężczyzna usiadł na sofie cały przygarbiony, jednocześnie wsuwając palce we włosy. Kinga rzadko widywała go tak sfrustrowanego. Ostatnio, kiedy dowiedział się, że jego firma plajtuje, a on desperacko próbował ją ratować. Sygnałem, że dzieje się coś złego w jego życiu, zawsze były sterczące na wszystkie strony włosy.

− Wygrał. Będę musiał wrócić… – powiedział, podnosząc głowę i patrząc na Kingę z rezygnacją.

Powinna się ucieszyć, że interwencja starego zmusiła Tymka do powrotu, ale obserwując jego przygnębienie, również poczuła smutek. Spędzona wspólnie niedziela przypomniała jej, dlaczego kiedyś tak łatwo udało jej się go pokochać. Jednak poddanie się tym uczuciom po raz kolejny nie należało do najlepszych pomysłów. Tymek był jej pierwszą prawdziwą miłością, a taka nie zawsze całkowicie odchodzi w niebyt. Podczas ich rozstania zdążyły się zatrzeć złe wspomnienia, a pamięć podsuwała jej głównie te szczęśliwe. Kinga z zaskoczeniem stwierdziła, jak wiele ich łączyło. Owszem, grał w niej teraz sentyment, a gdyby Tymek u niej został dłużej, pewnie szybko zdołałaby sobie przypomnieć, dlaczego tak bardzo chciała się od niego uwolnić. Teść z piekła rodem i zdrada nie były jedynymi powodami. Postawiły jedynie kropkę nad i.

− Czym ci zagroził?

− Sądziłem, że moja wyprowadzka zmusi go do tego, aby przemyślał pewne sprawy, ale to on trzyma wszystkie atuty w ręku i niestety gra znaczonymi kartami. Mam wrócić dzisiaj albo on jutro wezwie notariusza i sporządzi nowy testament.

Czyli senior zagroził Tymkowi wydziedziczeniem. I wtedy Kinga przypomniała sobie o telefonie do kancelarii w Olsztynie. Trudny dzień w pracy, wymagająca klientka na pierwszej wizycie w salonie plus kłopoty Tymka i w efekcie zupełnie jej to wypadło z głowy. Musi koniecznie wykonać ten telefon. Jak tylko zostanie sama, chociaż dzisiaj już mogło być na to za późno.

− Może to nie byłoby tak źle – podsunęła z wahaniem. – Nie mógłby cię dłużej tym szantażować i po znalezieniu przez ciebie pracy widziałabym w tym szansę na rozpoczęcie nowej relacji. Takiej opartej na równych prawach…

Tymek parsknął niewesołym śmiechem.

− Pojęcie równości i mój ojciec wzajemnie się wykluczają. Albo wrócę dzisiaj do domu jak grzeczny chłopczyk, albo już nigdy mam nie pokazywać mu się na oczy.

− To kij. A marchewka?

− Dostałem posadę akwizytora bez konieczności przechodzenia przez cały ten bzdurny proces rekrutacji. Zaczynam od jutra.

− Nadal uważam, że możesz się odnaleźć w tej pracy. Problem w tym, że nie jestem pewna, czy powinieneś zatrudnić się u ojca. Szkoda, że nie zacząłeś szukać wcześniej. Liczyłeś na kieszonkowe od tatusia czy co?

Posłał jej zranione spojrzenie.

− Musiałem się zregenerować po całym tym zamieszaniu związanym z likwidacją firmy. Pamiętaj też, że zostałem porzucony przez żonę w najtrudniejszym momencie.

− Gdy spowodowałeś, że żona od ciebie odeszła, twoja firma jeszcze działała – uściśliła. – Poza tym… Odpoczywać możesz tydzień lub dwa, a nie kilka miesięcy. Za bardzo się przyzwyczaiłeś, że kiedy pstrykniesz palcami, inni spełniają wszystkie twoje zachcianki, więc gdy na horyzoncie pojawiają się pierwsze problemy, ty po prostu się poddajesz. Dokładnie tak się stało z firmą i naszym małżeństwem. Poniosłeś klęskę, ponieważ za młodu nikt nie przyzwyczaił cię do tego, że problemy należy rozwiązywać jak najszybciej, a trudności często się zdarzają. Zamiast tego wszystko dostawałeś na tacy. I to też wina twojego ojca, obawiam się. Wychował sobie złotego chłopca i dlatego teraz tak się irytuje, ponieważ jest tego świadomy. Dobrze, że nie zepsuł ci charakteru jeszcze bardziej.

− Nie każdy miał szczęście wychowywać się w rodzinie takiej jak twoja – odparł z wyrzutem, po czym wstał. Metodycznie zaczął zbierać swoje rzeczy, aby wpakować je do walizki.

Kinga przez chwilę przyglądała się w milczeniu jego krzątaninie, po czym kiwnęła głową.

− To prawda. Nie każdy dzieciak trafia na troskliwych rodziców. Mnie naprawdę się poszczęściło.

Kiedy żegnali się w ciasnym przedpokoju, zauważyła, że Tymek wręcz emanuje rezygnacją. Być może jego konflikt z ojcem nie dotyczył wyłącznie pracy. Może gdzieś w nim tkwiło drugie dno, którego nie potrafiła dostrzec? Sama się jednak zdziwiła, kiedy z jej ust wyfrunęło zaproszenie, aby na razie został.

− Jakoś sobie poradzimy… – dokończyła niezręcznie.

− Przez jakiś tydzień, dopóki doprowadzona do ostateczności nie wyrzucisz mojej walizki przez okno. – Zbliżył się i mocno ją przytulił. – Miałaś rację. Przyszła pora, żeby dorosnąć. I niestety ten proces będzie bolesny…

Objęła go w pasie, kiedy tak szeptał w jej włosy. Po raz pierwszy pojawiła się w niej nadzieja, że przebyte trudności pozytywnie wpłyną na zachowanie eksmęża. I jego postrzeganie świata. Może jeszcze istniała dla niego nadzieja, że stanie się dojrzałym partnerem dla jakiejś kobiety. Jednak już nie dla Kingi.

− Podczas naszej rozmowy uświadomiłem sobie jeszcze jedną rzecz – powiedział, kiedy już się od niej odsunął. – Mój ojciec nie skończyłby jedynie na mnie. Jest wściekły, więc odgrywałby się na każdym, kto zechciałby mi pomóc. Obawiam się, że mogłabyś bardzo ucierpieć w tej naszej rodzinnej wojnie. Dużo mocniej niż ja. Naprawdę żałuję, że pomyślałem o tym za późno…

Zamknęła za nim drzwi i ciężko się o nie oparła. Pożegnali się już wcześniej, kiedy to ona odchodziła, i potem jeszcze raz, kiedy orzeczono ich rozwód. Gdy kończyła małżeństwo z Tymkiem, najpierw czuła żal, a potem euforię. Jednak prawdziwy smutek z powodu zamkniętego już dawno rozdziału pojawił się dopiero teraz. Łzy doprawione świadomością, że między nimi mogłoby ułożyć się zupełnie inaczej. Lepiej. Gdyby tylko…

Gdyby tylko spotkali się kilka lat później.

Książkę kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Zanim zrozumiem. Splątane losy
Magdalena Wala2
Okładka książki - Zanim zrozumiem. Splątane losy

Witajcie w Zaborzu! Czy poznaliście już wszystkie tajemnice? Kinga kończy toksyczne małżeństwo. Próbuje być silna i samodzielna. Niestety trudna...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo