Toć to dziewuszka! Fragment książki „Uciekinierka i ułan"

Data: 2022-04-07 12:32:20 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Czasy kampanii napoleońskiej w Prusach Wschodnich. Émilie de Berier, tajemnicza Francuzka, szantażowana przez politycznych wrogów z Polski, pragnie odzyskać porwaną córkę. Lekkoduch pułkownik Antoni Podolski, dziedzic rodzinnego majątku, szuka szpiega, który wykradł dokumenty francuskiemu generałowi. Jego i Émilie łączy wspólna podróż do Warszawy zajętej przez Wielką Armię Napoleona. Choć nie pałają do siebie sympatią, ich ścieżki nieustannie się krzyżują. Szukając pomocy u księcia Józefa Poniatowskiego, obydwoje zostają wplątani w wir wielkiej polityki. Tymczasem Warszawa odbita z rąk Rosjan bawi się na balach i hucznie świętuje przybycie Cesarza.

Czy tych dwoje może połączyć coś więcej? Czy mogą sobie pozwolić na uczucia? Czy pokonają wszystkie przeszkody, jakie na ich drodze postawi
los?

Obrazek w treści Toć to dziewuszka! Fragment książki „Uciekinierka i ułan" [jpg]

Joanna Wtulich, autorka bestsellerowej Trylogii lwowskiej, tym razem wraca do swoich czytelniczek i czytelników z pełną rozmachu Sagą napoleońską! Do lektury otwierającej cykl powieści Uciekinierka i ułan zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Uciekinierka i ułan. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

— Cóż to, Marianno, za larum o nocnej porze? – zwrócił się do żony, na co ta parsknęła, ale odpowiedziała posłusznie:

— Jeździec jakowyś na podjeździe, mężu.

Osłaniając dłońmi świece, obydwoje ruszyli ku drzwiom wejściowym bogato rzeźbionym i szerokim, wychodzącym na ganek wsparty czterema kolumnami. Poruszenie dało się słyszeć w całym dworze. Służba dworska: kucharka Marta, Hanna i nawet Henio z Ignacym, starym sługą pana domu na czele, pojawiła się zaraz za plecami państwa. Psy kazano zamknąć w pokojach, a drzwi otwarto. Lodowaty podmuch wdarł się do wnętrza. Płomienie świec zadrgały nerwowo, ta trzymana przez Martę zgasła.

— Co waść za jeden? — zakrzyknął tubalnym głosem Wincenty, ale słowa porwał kolejny podmuch.

Ruszono więc kupą ku wierzchowcowi, który rżał niespokojnie, smagany marznącym deszczem. Jęki wiatru zagłuszały okrzyki ludzi, a lodowaty deszcz siekł po twarzach, kiedy ściągano, jak się prędko okazało, ledwie przytomnego jeźdźca z utrudzonego, ubłoconego konia.

— Weź no, zaprowadź mi go do stajni — zakomenderował, przekrzykując wietrzysko Podolski.

Henio, kilkunastoletni chłopak pomagający we dworze, złapał wyczerpanego wierzchowca za cugle i posłusznie począł go ciągnąć ku zabudowaniom ukrytym w ciemnościach. Ignacy z dziedzicem i Hanną wnieśli przybysza, który słaniał się na nogach, do sieni, a kiedy całkiem zawisł na ich ramionach, położyli go na stole przeznaczonym do odkładania okryć wierzchnich. Marianna oświetlała im drogę i jednocześnie lustrowała odzienie nieznajomego. A ubrany był w płaszcz wojskowy, ciemny, długi do samej ziemi, teraz ciężki od wody i sztywny, bo zmarznięty na kość. Trudno było dojrzeć twarz przybysza, bo głowa jego zakutana była w równie mokry i ciemny kawał materiału, najwidoczniej dla ochrony przed zimnem. Pod płaszczem, który z niemałym trudem udało się odgiąć, łamiąc go w kilku miejscach, błysnęły złote guziki dekorujące granatową kurtkę munduru.

Marianna nakazała czym prędzej zdjąć mokrą odzież z wojaka, bo nikt nie miał wątpliwości, że oto mają przed sobą żołnierza Wielkiej Armii Napoleona, a potem przenieść go do pomieszczenia zajmowanego wcześniej przez Antoniego, syna Podolskich, który na święta nie wrócił do domu. Poinformował rodziców w obszernym liście, że sam Napoleon ruszył na wojnę z Prusami i Rosją, a on ma zamiar przyłączyć się co prędzej do tej zwycięskiej armii, która lada moment, jak się wszyscy spodziewali, wyprze Prusaków z terenów będących dawniej polskimi. Ponoć sam generał Dąbrowski był się wrócił z Włoch do Wielkopolski i w Polaków, zgnębionych przez pruskie rządy, wstąpiła nadzieja na rychłe odzyskanie niepodległości. Na fali tej wiary w dobre zamiary Napoleona względem naszych Antoni zaciągnął się do wojska, konkretnie do tworzonych w Warszawie oddziałów. Jako doskonałego jeźdźca przydzielono go do drugiego pułku ułanów. Dowódcy szafowali patentami oficerskimi i Antoni jako syn zamożnego szlachcica został kapitanem. Tym bardziej więc Marianna Podolska postawiła sobie za punkt honoru zadbać o strudzonego przybysza, widząc w nim swego ukochanego syna, który Bóg wie gdzie teraz przebywał i w intencji którego zanosiła codziennie modły do Najświętszej Panienki.

W słabym świetle świec nikt poza Marianną nie zwrócił uwagi na delikatne rysy twarzy przybysza. W pierwszej chwili uznała, że to chłopiec, dziecko prawie. Kiedy młodzieńca ułożono w rozesłanym łóżku, zaraz kucharka Marta nakazała Hani, drobnej dziewczynie zatrudnionej we dworze do pomocy, przynieść wygrzewadło, Ignacy zaś napędził Henia do palenia w kominku. Chłopak z niemałym trudem rozdmuchiwał żar przyniesiony z innego pomieszczenia. Pokój Antoniego wypełnił się gwarem i ludźmi. Do zebranych dołączyła okutana w kożuszek córka gospodarzy, szesnastoletnia Krysia. Ona również z ciekawością przyglądała się niespodziewanemu gościowi, który mimo szarpania, przenoszenia i rozbierania, nie odzyskał przytomności.

Kobiety odplątały białą chustkę spod szyi nieprzytomnego i zaczęły ściągać z niego przemoczoną odzież. Hania ciągnęła za buty, Marianna z pomocą Marty zdejmowała kurtkę munduru, a następnie młodzieńca uniesiono i zaczęto ściągać z niego płócienną koszulę.

— Jezusie, Maryjo i wszyscy święci pańscy! — wykrzyknęła Marta ponad gwar głosów dywagujących, kim jest gość i dlaczego się zabłąkał w okolice leżącego na uboczu dworu.

— Chryste — zawtórowała jej Marianna.

Kobiety ustały w mozolnym rozbieraniu chłopca i stały z opuszczonymi rękami, z oczami wybałuszonymi i ustami otwartymi z zaskoczenia.

— Co wy w takie modlitewne tony wpadłyście… – zaczął i urwał Wincenty Podolski, podszedłszy bliżej łóżka i leżącej na nim postaci oświetlonej bladym, rozedrganym światłem świecy. — Święty Boże! – dodał i zamilkł.

— Przebóg, toć to dziewuszka! — Ignacy wyrwał pochylonych nad łóżkiem z letargu.

Rzeczywiście, przybysz okazał się kobietą. Pod koszulą, okryte delikatną bielizną, wyraźnie rysowały się piersi, zaś włosy, choć długie, to modnie przycięte, poskręcane w pukle, wciąż zdradzały resztki misternego upięcia celem ukrycia ich pod kapeluszem.

Pierwsza rezon odzyskała Marianna.

— Mężu, same z Martą zajmiemy się gościem. Ignacy i Henio, wyjść. Zawołać mi tu chyżo Manię.

Męskie towarzystwo opuściło pomieszczenie, dzięki czemu zrobiło się spokojniej i jaśniej. Nieprzytomna została przebrana w koszulę Krysi, bo i posturą raczej przypominała kilkunastoletnie dziewczę niż kobietę. Blada, ciemnowłosa, o delikatnych rysach, niewielkim nosie i pełnych, teraz sinych z zimna wargach, co chwila targana dreszczami, spoczywała szczelnie okryta w świeżej pościeli. Jakoż i w pomieszczeniu czuć już było ciepło buchające od kominka, w którym strzelały szczapy.

— Biedne dziewczątko — utyskiwała Marta, wygładzając pierzynę. — Znać, że dobrze urodzone, a w taką komitywę popadło.

Rzeczywiście dłonie dziewczyny były jasne, miękkie, a paznokcie wypielęgnowane.

— Musiała skądeś uciec — kontynuowała Marta. — Wymarzła się biedaczka, aż ją telepie. Mało kto by się wygrzebał…

— Niechże już Marta da spokój. — Marianna przerwała utyskiwanie kucharki. Podskórnie czuła, że jeśli dziewczyna przetrzyma noc, to dojdzie do siebie, choć nie wyglądała najlepiej, a dreszcze coraz intensywniej nią szarpały. Podolska położyła chłodną dłoń na jej czole. Gorączka zdawała się rosnąć z minuty na minutę i zabarwiać blade dotąd policzki krwistym rumieńcem.

— Zadbamy, żeby przeżyła — rzekła z mocą po chwili milczenia i przystąpiła do wydawania dyspozycji. — Hania z Manią będą jej pilnowały do rana. Niech Marta przygotuje zimne okłady. Trzeba ją też poić. Nikt pod moim dachem nie umrze — podkreśliła Marianna, po czym zabrawszy ze sobą przestraszoną, na wpół śpiącą w fotelu przy kominku córkę, udała się na spoczynek. Jednak zanim zasnęła, odmówiła jeszcze pacierz. Na koniec poczyniła postanowienie, a raczej zawarła układ z Bogiem, że uratuje tę zbłąkaną duszę, zaś Pan Bóg łaskawy za to uchroni jej syna od nieszczęścia.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Uciekinierka i ułan. Powieść Joanny Wtulich kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Uciekinierka i ułan
Joanna Wtulich 4
Okładka książki - Uciekinierka i ułan

Czasy kampanii napoleońskiej w Prusach Wschodnich. Émilie de Berier, tajemnicza Francuzka, szantażowana przez politycznych wrogów z Polski, pragnie odzyskać...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo