Seria brutalnych zabójstw kobiet zdaje się nie mieć końca. Prowadzone przez detektywa Cane'a śledztwo utknęło w martwym punkcie, a ofiar wciąż przybywa. Nieoczekiwanie sprawa nabiera tempa, gdy kilkuletni chłopiec, Jon Belly, znika bez śladu, a do byłego agenta DEA, Jona Miltona, dociera niezwykła przesyłka.
Co wspólnego z morderstwami ma jeden z nowojorskich policjantów, Jeremy Robertson? Czy uda się uratować chłopca? Jak bardzo musi nienawidzić kobiet człowiek, który torturuje je w tak okrutny sposób?
Wkrótce okaże się, że w tej rozgrywce nie ma wygranych, a detektyw Cane musi jak najszybciej oddzielić wrogów od przyjaciół. Czas zdecydowanie nie gra z nim w jednej drużynie…
Zapraszamy do lektury powieści Mariusza Leszczyńskiego Bez litości i przebaczenia. Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać jej premierowe fragmenty:
ROZDZIAŁ II
Detektyw Cane zaraz po uroczystości pogrzebowej wrócił do Nowego Jorku i mimo dość późnej pory udał się do swojego biura. Mieściło się ono w departamencie 67 położonym koło Park Row na dolnym Manhattanie. Budynek stał dokładnie naprzeciwko ratusza. Musiał zajrzeć jeszcze dziś do akt. Zdawał sobie sprawę, że miał do czynienia z seryjnym mordercą. Stwierdził to ponad miesiąc temu, przy drugiej z kolei ofierze. Sposób postępowania i okrucieństwo zbrodni nie budziły w nim żadnych wątpliwości – popełniała je ta sama osoba.
Detektyw, siedząc przy świetle małej lampki stojącej na biurku, która dawała specyficzne zielonkawe światło, na chwilę powrócił myślami do Margaret Parker, dziewczyny kochającej zieleń i przyrodę. Co mogło łączyć tę młodą kobietę z pozostałymi sprawami? Jak morderca wybierał swoje ofiary? Czym mógł się kierować? Przeglądał i analizował wszystkie zebrane dane. Szukał choćby najmniejszego śladu powiązania między zamordowanymi. Właśnie minęła północ. Detektyw rozprostował zastygłe od bezruchu kolana, zebrał papiery z biurka i schował je do szuflady. Zgasił małą lampkę i zszedł dużymi, marmurowymi schodami z pierwszego piętra do holu departamentu policji.
– Cześć, detektywie. Dziś znowu do późna? – zagaił do niego policjant, mający nocną zmianę.
Ten zwolnił kroku, gdy się do niego zbliżył.
– Tak, to śledztwo nie daje mi spokoju. Musiałem przejrzeć jeszcze raz wszystkie akta. Szukam jakiegoś punku zaczepienia.
– Doskonale cię rozumiem, detektywie. Dorwiesz go na pewno, nie wątpię w to.
Detektyw tylko kiwnął głową. Zatrzymał się na chwilę i zamyślony dodał:
– Tylko kiedy? Ale na dziś mi już wystarczy. Spadam stąd, jadę do dzieciaków. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętają. Rzadko ostatnio bywam w domu na dłużej.
– Pozdrów żonę i swoje urwisy.
– Dobra, na razie.
Detektyw wyszedł na zewnątrz budynku. Deszcz padał obficie. Co za paskudna pogoda – pomyślał. Zdjął krótką, skórzaną kurtkę i zarzucił nad głowę. Pobiegł do swojego samochodu, po drodze niechcący wpadając butem w kałużę. Cholera! Jeszcze tego mi brakowało – wymamrotał pod nosem z grymasem niezadowolenia, otrząsając but z wody. Całe szczęście, że czarny cadillac stał zaparkowany niedaleko. Była to ulubiona marka samochodu detektywa. Miał nadzieję, że reszta nocy będzie przyjemniejsza. Bardzo stęsknił się za rodziną. Postanowił, że cichutko wślizgnie się do domu, a następnie ciepłego, mięciutkiego łóżka, gdzie zawsze czekała na niego ukochana, z którą przez ostatnie dwadzieścia lat dzielił swoje życie. Michelle była piękną kobietą średniego wzrostu z krótkimi, nowocześnie ostrzyżonymi, kruczoczarnymi włosami. Uwielbiała zajmować się domem i pisać wiersze, które były publikowane w różnych czasopismach. Marzyła, że jakiegoś pięknego dnia wyda mały tomik i spełni swoje marzenia.
Książkę Bez litości i przebaczenia kupicie w Empiku!