To będą najpiękniejsze święta w moim życiu. Fragment książki „Gwiazdka w Lovely Lane"

Data: 2020-04-07 11:47:21 | Ten artykuł przeczytasz w 19 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Wydawnictwo Prószyński i S-ka zaprasza do lektury powieści Nadine Dorries Gwiazdka w Lovely Lane. To czwarty tom bestsellerowej serii o wspaniałych, pełnych poświęcenia pielęgniarkach.

Obrazek w treści To będą najpiękniejsze święta w moim życiu. Fragment książki „Gwiazdka w Lovely Lane" [jpg]

Wielka Brytania, lata 50. XX wieku.

Na oddział dziecięcy trafia zagłodzony niemal na śmierć półroczny chłopczyk, a dzielny personel szpitala walczy o jego życie. To będzie prawdziwy czas próby dla Aniołów ze szpitala St Angelus.

Wspaniała i oddana swoim pacjentom siostra oddziałowa samotnie znosi trudy śmiertelnej choroby…

Okrutna, apodyktyczna matka pragnie za wszelką cenę uniemożliwić córce karierę pielęgniarską i zatrzymać ją przy sobie…

Zbliżają się święta. Pammy i Beth marzą o wygraniu konkursu na najpiękniejsze szpitalne dekoracje bożonarodzeniowe, ale splot tragicznych okoliczności może im pokrzyżować szyki.

W niełatwych i biednych latach pięćdziesiątych tylko poczucie humoru i siła wspólnoty mogą uratować Anioły w tym niezwykle trudnym, ale magicznym przedświątecznym czasie. Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać premierowe fragmenty powieści:

 

Dwie godziny później Aileen szykowała się na spotkanie z przełożoną pielęgniarek. Była przekonana, że czeka ją reprymenda albo że przełożona podjęła już decyzję w sprawie obsadzenia stanowiska oddziałowej na oddziale trzecim (ponieważ siostra Carter wreszcie zdecydowała się przejść na emeryturę). Aileen modliła się w duchu, żeby wybór nie padł na siostrę Antrobus. A może w ogóle siostra Antrobus złożyła na nią jakąś skargę i dlatego przełożona ją do siebie wezwała?

Elsie O’Brien, gospodyni przełożonej pielęgniarek, wprowadziła ją do gabinetu. Widząc drżące ręce Aileen, próbowała dodać jej otuchy.

– Proszę się tak nie denerwować, przełożona tylko sprawia wrażenie groźnej. Co innego jej pies, Blackie. Jego się proszę wystrzegać. Siedzi w koszu za biurkiem, radzę więc uważać na nogi. – Elsie uniosła nogę, żeby zaprezentować fioletowy siniak, który połyskiwał jej spod pończoch. – Dopadł mnie, cholernik, zanim zdążyłam go pogonić mopem. To pupilek przełożonej, ale niech pani nawet nie przyjdzie do głowy go pogłaskać, bo ukąsi panią w palec.

Aileen zastygła przed drzwiami, więc Elsie postanowiła ją wyręczyć i zapukać.

– Wejść! – dobiegł ze środka głos, który Aileen nie raz już miała okazję słyszeć na oddziałach. Sama raczej się do przełożonej nie zwracała bezpośrednio, pomijając telefony z budki.

– Przyszła siostra Paige. – Elsie zapowiedziała Aileen, zamykając za sobą drzwi.

– Dziękuję, Elsie. Wiem, kto przyszedł, sama ją przecież zaprosiłam – odparła przełożona, ale Aileen jej słowa jakoś nie podniosły na duchu.

Blackie uniósł głowę nad brzeg koszyka i warknął. Aileen poczuła, że ręce zaczynają jej się pocić.

– Blackie, przestań, bądź grzeczny. – Przełożona wyjęła coś z szuflady biurka i rzuciła psu, który natychmiast stracił zainteresowanie gościem i skupił się na chrupaniu przekąski.

– Pewnie się pani zastanawia, po co ją zaprosiłam – zaczęła przełożona pielęgniarek. – Proszę usiąść, siostro Paige. No i niechże pani tak się nie denerwuje. Blackie stracił zainteresowanie panią, woli swój kawałek suszonej wołowiny.

Aileen próbowała się roześmiać. Ulżyłoby jej, gdyby przełożona pielęgniarek uraczyła ją uśmiechem, ale nie zostało jej to dane.

– No więc, jak pani doskonale wie, zwolniło się stanowisko siostry oddziałowej na pediatrii.

Aileen skinęła głową i opadła na krzesło po drugiej stronie biurka, które wskazała jej przełożona pielęgniarek. Kasztanowe włosy miała zwinięte w kok i wsunięte pod czepek, a jej pielęgniarski fartuch prezentował się nienagannie. Może i za chwilę przeżyje największy szok swojego życia, może zostanie zdegradowana, albo nawet, oby nie, zwolniona, ale jeśli tak się stanie, wyjdzie z tego gabinetu z wysoko uniesioną głową. Każdego dnia robiła, co mogła, aby wzorowo wywiązywać się ze swoich obowiązków, tak samo zresztą jak starała się być możliwie najlepszą córką. Wiedziała, że nie zawsze jej to wychodziło, ale nie ustawała w wysiłkach ani na chwilę.

Aileen często miała żal do matki, ale zawsze była wobec niej lojalna, więc nikt o tym nie wiedział. Gdyby teraz straciła pracę, z pewnością nie obwiniałaby o to matki. Na pewno jednak musiałaby wysłuchiwać pretensji swojej zamężnej siostry Josie. Ona nie miała oporów z formułowaniem zarzutów, nie miała też w zwyczaju ważyć słów. Gdyby Aileen musiała odejść z St Angelus, Josie zyskałaby cały arsenał nowych argumentów. Ona zawsze uważała, że Aileen nie powinna być pielęgniarką. Nigdy nie rozumiała jej decyzji. Sama bezinteresownie nie zrobiłaby nic dla nikogo, chyba że to absolutnie konieczne. Aileen nie zważała na jej narzekania. Trwała przy swoim, a rozczarowanie postawą matki i siostry zachowywała dla siebie.

Z początku Aileen miała kłopot, żeby nadążyć za tym, co do niej mówi przełożona pielęgniarek. Widziała, jak jej usta się poruszają. Słyszała, jak tyka zegar nad kominkiem. Zdawała sobie też sprawę, że Blackie przeżuwa swój pasek mięsa. Zarejestrowała, że na zewnątrz ktoś szlocha. Zza okna dobiegły ją odgłosy swobodnej rozmowy, którą pracownicy i pacjenci szpitala prowadzili w okolicach głównego wejścia. Za to słowa przełożonej pielęgniarek w ogóle do niej nie docierały. Ona tymczasem nachyliła się nad biurkiem, oparła łokcie na blacie i spoglądała na nią znad dokumentów przez szkła okularów. Srebrne włosy i półuśmiech rozświetlały jej twarz. Wyglądała tak, jakby czekała na odpowiedź. Tylko że Aileen nic jej nie odpowiedziała. Nie dały rady. Była w szoku. Zamiast reprymendy, degradacji czy zwolnienia otrzymała właśnie propozycję objęcia upragnionego stanowiska – o które nawet się nie ubiegała, bo nie wierzyła, że miałaby szansę. Przełożona znów coś powiedziała. Czekała na odpowiedź. Aileen mobilizowała resztki sił, czerpiąc z absolutnych rezerw swojego organizmu, ale i tak nie zdołała powstrzymać łez, które strumieniami napłynęły jej do oczu.

Przełożona pielęgniarek spojrzała na leżący na biurku list. Wzięła go do ręki i wrzuciła do dolnej przegródki swojego koszyka spraw do załatwienia. Udała, że nie widzi łez Aileen, i jak gdyby nigdy nic mówiła dalej.

– Zrobiła pani na mnie duże wrażenie już w czasie wojny, gdy dołączyła pani do zespołu St Angelus jako ochotniczka. Podziwiałam pani zaangażowanie w naukę oraz wynik pani egzaminów. Siostra Tapps ma na pani temat podobne zdanie. Od dwóch lat mnie przekonuje, że to właśnie pani powinna objąć to stanowisko. Zdaję sobie sprawę, że borykała się pani z pewnymi trudnościami, ale mam wrażenie, że dzięki rozwiązaniu zaproponowanemu przez siostrę Tapps udało się pani z tym uporać. Pamiętam pani matkę z czasów, gdy była tu pacjentką.

Aileen z trudem przełknęła ślinę.

– Domyślam się, że ma pani niełatwą sytuację w domu – ciągnęła przełożona pielęgniarek tonem, którego nie miała w zwyczaju używać na oddziałach. – Chciałabym, żeby pani wiedziała, że ja doskonale to rozumiem. Niewiele osób o tym wie, ale pani zdradzę pewien mały sekret. Chyba mogę sobie na to pozwolić, skoro ma pani zostać oddziałową. Otóż sama też nie byłam w stanie zaopiekować się moją matką w domu. Dużo czasu spędzałam w Liverpoolu, a ona mieszkała w Lytham St Anne’s… W każdym razie chciałam pani powiedzieć, że moim zdaniem pani poświęcenie, to zaangażowanie w pracę zarówno tutaj, jak i w domu, zasługuje na największy podziw i szacunek. To wyraz przywiązania do wartości, które są mi bliskie i które bardzo cenię.

Aileen ledwo wierzyła własnym uszom.

– Dzię… Dziękuję, siostro przełożona – wydukała. – Ja… Ja będę starać się ze wszystkich sił.

Przełożona pielęgniarek odłożyła długopis i spojrzała na Aileen.

– Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Dlatego właśnie przystałam na sugestię siostry Tapps. Zresztą nie musiała mnie długo przekonywać. Jak już wspomniałam, wyznaje pani zasady, które podziwiam i cenię u moich podwładnych. Wiele pielęgniarek zrezygnowałoby albo z pracy, albo z opieki nad matką, a pani z godną podziwu determinacją dzielnie trwa na posterunku. Mam nadzieję, a wręcz pewność, że wszystkie szkolące się w St Angelus pielęgniarki spełniają bardzo wysokie standardy. Siostra Haycock bardzo tego pilnuje. Tylko że pewnych rzeczy, zdaniem niektórych najważniejszych w zawodzie pielęgniarki, nauczyć się nie da: szacunku, empatii, życzliwości, przede wszystkim właśnie życzliwości, no i oczywiście miłości do St Angelus, naszych pacjentów oraz pracowników. A ja te wszystkie rzeczy widzę w pani.

Aileen zmieniła pozycję. Zza biurka dobiegło ją powarkiwanie Blackiego, który właśnie rozprawił się z przekąską i znów mógł skupić się na intruzie na własnym terytorium. To wystarczyło, żeby Aileen zapomniała o wzruszeniu i poczuła silny niepokój. Blackie cieszył się złą sławą i to bardzo ją martwiło. Próbowała powiedzieć coś więcej niż „dziękuję”, które przecież wydawało się dalece niewystarczające w obliczu wielkiego zaszczytu, który właśnie ją spotkał, ale nie była w stanie wykrztusić nic więcej ponad dwa słowa. Tych dwóch słów zresztą nie chciała wcale wypowiadać na głos, ale nie zdołała ich powstrzymać.

– Ale… matka…

Przełożona pielęgniarek wiedziała o matce Aileen więcej, niż zdradziła podwładnej. Nie było chyba w szpitalu pielęgniarki, która by nie słyszała o pani Paige. Gdy tylko odzyskała mowę po wylewie, przy każdej nadarzającej się okazji skarżyła się przełożonej na kolejne opiekujące się nią pielęgniarki. Aileen mieszkała wtedy w domu przy Lovely Lane, więc nie raz zżymała się i wstydziła z tego powodu. Martwiła się, że jak tak dalej pójdzie, cały szpital się od niej odwróci.

– A, tak… Pani matka. No cóż, absolutnie nie chciałabym się wtrącać w pani prywatne sprawy, ale moim zdaniem najwyższy czas, żeby również pani siostra wzięła na siebie część obowiązków, nie sądzi pani?

Aileen tylko skinęła głową. Naprawdę nie była w stanie wydobyć z siebie głosu, a poza tym gdyby zaczęła opowiadać o Josie i jej egoizmie, mogłaby mieć kłopot, żeby w porę przestać.

– Czy życzy sobie pani, żebym do niej napisała? Do pani siostry? – zapytała przełożona pielęgniarek. – Miałyśmy okazję kilkakrotnie rozmawiać, gdy pani matka się u nas leczyła. Mogłabym jej wyjaśnić, jak ważne obowiązki przypadną pani w udziale i w związku z tym przydałby się do pomocy jeszcze ktoś poza córką Branny.

Aileen energicznie potrząsnęła głową, aż w końcu zebrała się w sobie, żeby coś powiedzieć.

– Nie, dziękuję, siostro przełożona. Poradzę sobie. Wyjaśnię siostrze, że Gina potrzebuje pomocy w prowadzeniu domu i opiece nad matką. Gina świetnie się spisuje. Można na niej polegać, żadnej pracy się nie boi. Bez niej bym sobie nie poradziła.

Przełożona pielęgniarek się uśmiechnęła.

– Zapomniałam wspomnieć, że również z rozwiązywaniem problemów świetnie sobie pani radzi. Zatem gratuluję, siostro oddziałowa. Pani nowy uniform będzie na panią czekać u gospodyni.

Przełożona pielęgniarek sięgnęła do otwartej szuflady biurka i coś wyjęła. Nachyliła się nad biurkiem, żeby to coś podać Aileen.

Aileen instynktownie domyśliła się, co to jest. Westchnęła cicho.

W St Angelus właściwie się nie zdarzało, żeby siostra oddziałowa odeszła z pracy. Większość wykonywała swoje obowiązki jeszcze po siedemdziesiątce, więc wakaty pojawiały się niezwykle rzadko. Aileen przeszło przez myśl, że dawno już się nie zdarzyło, żeby ktoś awansował tak jak ona ze studentki pielęgniarstwa przez etat aż do stanowiska oddziałowej. Podobną drogę przeszła kilka lat wcześniej tylko siostra Haycock, ale to nikogo nie zdziwiło, ponieważ cieszyła się wyjątkowymi względami najstarszego stażem szpitalnego konsultanta, doktora Gaskella. Aileen przypuszczała, że kultywowanie tego zwyczaju zakończyło się wraz z awansem Emily Haycock, ale teraz i ona miała dostąpić tego zaszczytu.

Przełożona wysunęła dłoń jeszcze trochę, by podać Aileen twardy płaski przedmiot owinięty w bibułę.

– Proszę wziąć, to teraz należy do pani – powiedziała z uśmiechem. – Proszę to potraktować jako prezent bożonarodzeniowy.

Aileen uśmiechnęła się szeroko. Gdy odbierała prezent, spojrzała przełożonej pielęgniarek prosto w oczy i od razu stało się dla niej jasne, że przełożona rozumie, jak dużo dla niej znaczy ten gest. Rozpakowała zawiniątko z namaszczeniem. Bibuła jak płatki kwiatu rozłożyła się wokół srebrnej klamry do paska z symbolem St Angelus. Projekt znaku miał odzwierciedlać wartości szpitala, dlatego w środku widniał statek z dumnie sterczącym masztem, wokół niego wiła się rzeka, a z tyłu wznosił stary dom pracy, w którym obecnie mieścił się St Angelus. Nad tym wszystkim górował anioł, który otaczał skrzydłami boki klamry, a jego sylwetka stanowiła zapięcie. Aileen nie raz widziała, jak Emily Haycock i pozostałe siostry oddziałowe chwytają za te skrzydła, żeby zapiąć lub odpiąć pas. Z zachwytu odebrało jej mowę.

Przełożona zawsze rozkoszowała się tą chwilą. To była szesnasta klamra, którą wydała, odkąd objęła naczelne stanowisko w St Angelus. Na widok tego prezentu obdarowane niezmiennie zastygały w oniemieniu. Klamry były wykonane ręcznie, zamawiano je u jubilera na Bold Street, który zaprojektował je wiele lat temu. Przełożonej pielęgniarek bardzo się ten wzór podobał, głównie ze względu na te anielskie skrzydła. Jubiler napisał niedawno do szpitala z informacją, że wkrótce przechodzi na emeryturę, więc przełożona zamówiła dziesięć sztuk na zapas i trzymała je w szufladzie biurka.
Przełożona pielęgniarek chciała dać się Aileen nacieszyć tą chwilą.

– Może to zabrzmi dziwnie, ale ponoć najlepiej się to czyści wilgotną ściereczką i popiołem z papierosów – wyjaśniła. – To ponoć uwydatnia blask srebra. Ja osobiście używam specjalnego preparatu do polerowania.

– Ależ ona piękna, siostro. Nie wiem, co powiedzieć – wyjąkała Aileen. – Wspaniały prezent gwiazdkowy. To będą najpiękniejsze święta w moim życiu.

– No, niechże już pani idzie do gospodyni na przymiarkę tego granatowego pasa. I da krawcowej klamrę, ona ją pani wszyje. O ile wiem, lada moment ma się zabrać do nowych szlafroków dla dzieci na święta, więc musi się pani pospieszyć.
Aileen wyfrunęła z gabinetu przełożonej jak na skrzydłach, nawet nie zwracając uwagi na to, że Blackie wstał w swoim koszyku i łypnął na jej pięty. Odwróciła się dopiero na dźwięk słów przełożonej.

– Siostro oddziałowa… – wybrzmiało w całym pokoju i zatrzymało Aileen w pół kroku. Dotychczas tylko ona sama tak do siebie mówiła, gdy wieczorem stała przed lustrem i podczas czesania włosów ośmielała się puścić wodze fantazji. – Proszę się nie martwić matką, jakoś sobie poradzimy. W praktyce wszystko okazuje się mniej skomplikowane, niż się początkowo wydawało. Każdy problem da się rozwiązać. Czasami tylko trzeba poświęcić trochę więcej energii na poszukanie rozwiązania.

Aileen skinęła głową. Nie wiedziała, co odpowiedzieć.

Gdy nowa oddziałowa zniknęła za drzwiami, Blackie nie wytrzymał. Wypadł z koszyka i zaczął ujadać pod zamkniętymi drzwiami. Przełożona rozparła się w fotelu za biurkiem i chwyciła długopis.

– Cicho, Blackie. Czemu szczekasz? Wracaj do koszyka, ale już!

Zaczęła wypełniać raport o stanie łóżek, lecz po chwili stwierdziła, że nie może się skupić i pisze drugi raz to samo. Odłożyła długopis, wstała i zadzwoniła po Elsie, która odpowiedziała na wezwanie niemal natychmiast.

– Ależ pani szybko poszło, Elsie – pochwaliła, nawet po latach nie zdając sobie sprawy, że gdy ona przyjmuje w gabinecie gości, gospodyni zawsze krząta się tuż za obitymi suknem drzwiami. – Napiłabym się herbaty.

– Tak, siostro. A do tego drożdżowa grzaneczka z masłem?

– Dlaczego nie? – odparła przełożona. – Poproszę.

Zaczęła głaskać Blackiego i przez chwilę zastanawiała się, czy na pewno postąpiła słusznie. Aileen na stanowisko oddziałowej oddziału trzeciego rekomendowała zarówno siostra Tapps, jak i siostra Haycock, ale przełożona pielęgniarek miała w związku z tą decyzją pewne wątpliwości, tym bardziej że siostra Antrobus też ubiegała się o tę posadę. Chwyciła słuchawkę i zadzwoniła do szkoły pielęgniarstwa. Emily Haycock najwyraźniej siedziała przy biurku, bo odebrała po pierwszym sygnale.

– Mamy nową oddziałową na pediatrii, siostrę Paige.

– O, wspaniale! – ucieszyła się Emily. – Lepszej studentki nigdy w szkole pielęgniarstwa nie było.

– Wiem, ale jest to również córka jednej z największych manipulantek, jakie znam – odparła przełożona pielęgniarek. – No i teraz muszę powiedzieć siostrze Antrobus, że jej podanie zostało odrzucone. Wydaje mi się, że bardzo jej na tym stanowisku zależało, więc na pewno jeszcze wypomni, że siostra Paige opuściła w tym roku sześć dni pracy z powodu rzekomej choroby swojej matki.

Emily bardzo współczuła Aileen.

– Możliwe, ale pewnie warto zadać sobie pytanie, jakie cechy powinna posiadać pielęgniarka na oddziale dziecięcym i czy siostra Antrobus faktycznie jest takimi cechami obdarzona. – Przełożona pielęgniarek wyobraziła sobie nieprzystępną siostrę Antrobus. Emily tymczasem mówiła dalej: – Siostra sama przecież powtarza, że najważniejsze są standardy, a któż prezentuje wyższe standardy niż siostra Paige? Poza tym pacjenci za nią przepadają. Ja chyba nie znam lepszej pielęgniarki, szczerze powiedziawszy. Polecam ją całym sercem.

– Na pewno ma pani rację. Niemniej problem z jej matką pozostaje i jeśli się utrzyma, będzie trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Na razie jednak mamy inny problem, to znaczy musimy coś zaproponować siostrze Antrobus.

– No cóż, mogłabym coś siostrze przełożonej zasugerować. Na położnictwie ledwo sobie dają radę. Tylko w zeszłym tygodniu odbierali cztery porody bliźniacze. Może mogłaby pani powiedzieć siostrze Antrobus, że jej doświadczenie bardziej się przyda właśnie tam?

Przełożona pielęgniarek się uśmiechnęła. Nie zamierzała tego przyznawać, ale Emily Haycock znalazła rozwiązanie idealne.

– To chyba niezły pomysł.

Wystarczyło pochlebstwem nakłonić siostrę Antrobus, żeby tę propozycję przyjęła. Przełożona pielęgniarek odłożyła słuchawkę. Odkąd podzieliła się z siostrą Haycock swoimi obawami, zrobiło się jej lżej na duszy.

Przełożona pielęgniarek obróciła się na krześle i wyjrzała przez okno. Podczas gdy ona obserwowała odwiedzających, którzy właśnie jeden za drugim wchodzili przez główną bramę, tryby mafii St Angelus ruszyły pełną parą. Elsie już zadzwoniła do Madge Jones z centralki, ta skontaktowała się z Biddy Kennedy ze szkoły pielęgniarstwa, która z kolei dała znać Brannie zatrudnionej w kuchni obsługującej oddział dziecięcy. Jeszcze zanim grzaneczki się dopiekły, wszyscy już wiedzieli, że szpital ma nową oddziałową, a życzenie siostry Antrobus się nie spełni.

Książkę Gwiazdka z Lovely Lane kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Gwiazdka w Lovely Lane
Nadine Dorries0
Okładka książki - Gwiazdka w Lovely Lane

Czwarty tom bestsellerowej serii o wspaniałych, pełnych poświęcenia pielęgniarkach. Wielka Brytania, lata 50. XX wieku. Na oddział dziecięcy trafia zagłodzony...

dodaj do biblioteczki
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje