Egzamin na ojca Danki Braun to kryminał obyczajowy opowiadający o Monice Szostak, samotnej matce dwóch synów, która wreszcie znajduje odrobinę szczęścia, gdy w jej życie wkracza Marcin Karski – skromny czyściciel dywanów. Mężczyzna szybko staje się częścią rodziny, budując silną więź z jej sześcioletnim synkiem, Grzesiem. Gdy wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, Monika odkrywa szokującą prawdę – Marcin nie jest tym, za kogo się podaje. Zraniona, zrywa z nim kontakt, ale jej koszmar dopiero się zaczyna. Kobieta zostaje aresztowana pod zarzutem morderstwa, a niedługo potem w niejasnych okolicznościach znika jej synek. Prywatny detektyw Mirek Filer stara się oczyścić ją z zarzutów i trafić na trop dziecka, lecz dochodzenie utrudniają mu własne problemy rodzinne.
Czy Monika zdoła udowodnić swoją niewinność i czy mały Grześ się odnajdzie?
Do przeczytania powieści zaprasza Wydawnictwo Prozami. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Egzamin na ojca. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
ROZDZIAŁ 2
Marcin Karski wszedł do przedpokoju objuczony zakupami. Podbiegł do niego sześcioletni Grześ.
– Wujku, kupiłeś lody?
– Oczywiście.
– To daj, bo jestem głodny.
– Ja też. Ale może lody zjemy później, co? Bo zaraz mama zaspokoi nasz głód sałatką, którą chyba już przygotowała.
– Ale mój organizm potrzebuje lodów, a nie sałatki.
– Mika, słyszysz? Organizm Grzegorza potrzebuje lodów – zawołał, starając się zachować powagę.
– Najpierw zaspokoimy potrzeby żołądka, a potem pomyślimy o organizmie Grzesia – odparła Monika, stawiając na stół misę z sałatką i półmisek z wędliną.
– Grzesiu, powiedz mi, co to jest organizm.
– Jak to, nie wiesz?
– No nie wiem.
– Hmm, mamusiu, jak to powiedzieć, żebyś zrozumiała – odparł chłopczyk, zerkając na Marcina. – Wujek Marcin umie lepiej tłumaczyć niż ja. Wujku, powiedz mamusi to, co mówisz, gdy podajesz mi obiad, kiedy mamusia jest w pracy.
– Dobrze, wytłumaczę mamie później. Teraz musimy szybko zjeść, żebyśmy potem mogli zaspokoić nasze organizmy lodami.
Z drugiego pokoju wyszedł Krystian, starszy syn Moniki. Wysoki, przystojny, przyszłoroczny maturzysta. Marcin zerknął w jego kierunku.
– Krystian, spotkałem przed Carrefourem tatę Neli, powiedz jej, żeby wracała do domu. Mogę ją podwieźć. Chłopak wzruszył ramionami.
– Nie ma jej tutaj.
– Może zaszło nieporozumienie. Jej ojciec myślał, że Nela jest z tobą.
– Marcin, mogę wziąć w sobotę twoje auto, bo wybieramy się do Kryspinowa? – zapytał chłopak. – Mama swoje oddaje w piątek do mechanika.
Mężczyzna spojrzał na Monikę, wolał w kwestii samochodu mieć aprobatę partnerki. Chłopak posiadał prawo jazdy od niedawna i Monika niezbyt chętnie pozwalała mu jeździć samemu.
– W sobotę będziemy potrzebowali auta – odpowiedziała jego matka. – Musimy zrobić zakupy.
– Przecież Marcin dzisiaj był w markecie, żebyście nie musieli robić zakupów w sobotę.
– Planujemy też w sobotę wycieczkę, ma być ładna pogoda. To już wrzesień, nie wiadomo, czy będą jeszcze słoneczne dni nadające się na żeglowanie.
– Mamo, jak się mam nauczyć jeździć samochodem, skoro wciąż boisz się dać mi auto.
– To jedź z nami nad Solinę. Będziesz prowadził.
– Ale umówiłem się już z kumplami.
– Powiedz, że zmieniłeś plany. Wynajmiemy żaglówkę, pomożesz Marcinowi przy sterze.
Chłopak chwilę się zastanawiał. Perspektywa prowadzenia auta i żaglówki była kusząca.
– Okej. Ale trzymam cię za słowo. Całą drogę to ja będę prowadził.
Kilka godzin później, kiedy Monika i Marcin odpoczywali w łóżku po cichym numerku – cichym, by nie obudzić dzieci – mężczyzna przygarnął ją do siebie.
– Postanowiłem kupić mieszkanie, które wynajmowałem. Właścicielka zamierza je sprzedać.
– Dlaczego? Chcesz się wyprowadzić? Źle ci z nami?
– Ależ skąd! Zakup mieszkania to dobra inwestycja. Niedługo Krystian będzie studiował, na pewno chciałby mieszkać sam. Sama mówiłaś, że to mieszkanie jest fajne. Nie trzeba go nawet remontować. No i znajduje się niedaleko od twojego.
– Myślałam, że od pół roku to nasze mieszkanie, a nie moje – zauważyła chłodno.
– Mika, co cię ugryzło?
– A co, nieprawda? Ciągle podkreślasz, że jesteś tu gościem. „Twoje”, „wasze”, to ulubione słowa pana Marcina Karskiego.
– No bo to wasze mieszanie.
– Myślałam, że od pół roku również twoje.
– Mika, nie chcę się kłócić. Jeśli nie chcesz, mogę nie kupować tego mieszkania. Może kupimy jakiś domek. Co ty na to?
– Skąd nagle masz pieniądze? Czy dzwoniła twoja była żona? Macie już ten rozwód?
Przez chwilę nic nie mówił.
– Podziału majątku dokonaliśmy już wcześniej – bąknął.
– Dlaczego mi o tym nie mówiłeś? Jesteśmy ze sobą od roku, od pół roku razem mieszkamy, a wciąż tak mało o tobie wiem. Nie poznałam nikogo z twojej rodziny.
– Bo jej nie mam. Rodzice nie żyją, a z dalekimi krewnymi nie utrzymuję kontaktów. Z kolegami też znajomość się urwała, gdy wyjechałem z Warszawy.
– Ale moglibyśmy tam kiedyś pojechać.
– Po co? Nic mnie tam nie ciągnie. Wyjechałem po to, żeby rozpocząć nowe życie.
– O żonie też mi nie mówisz.
– A co mam mówić? Po prostu nam nie wyszło.
– Nawet we Wszystkich Świętych nie chcesz zabrać mnie na grób rodziców.
– Przecież masz do odwiedzenia swoje groby. – Westchnął. – Mika, nie chcę się kłócić. Jutro muszę rano wstać, czeka mnie dużo pracy.
Monika nie mogła zasnąć. Marcin już od dawna pochrapywał, a ona wciąż przewracała się z boku na bok. Niepotrzebnie sprowokowała tę sprzeczkę. To wszystko dlatego, że wciąż nie była pewna swojego szczęścia. Nadal nie mogła uwierzyć, że jej życie nieoczekiwanie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i zniknął niefart, który jej od lat towarzyszył. Nie powinna narzekać. Wcale nie była pechowa, wprost przeciwnie, była prawdziwą szczęściarą. Miała dwójkę zdrowych dzieci, które nie sprawiały problemów wychowawczych, a to, że mąż ją porzucił i musiała przez kilka lat sama borykać się z życiem, teraz przestało już być aktualne.
ROZDZIAŁ 3
Monika Szostak poznała Marcina Karskiego rok temu. Okoliczności pierwszego spotkania nie zapowiadały, że ich znajomość przybierze przyjacielski charakter, a tym bardziej nie brała pod uwagę, że mogliby zostać kochankami. Od pięciu lat była rozwódką z dwójką dzieci, nieco zgorzkniałą i wrogo nastawioną do płci przeciwnej. Mimo że była matką dwóch synów, zaczęła postrzegać mężczyzn jako wyrachowanych egoistów i egocentryków, zaprogramowanych jedynie na branie, niedających nic w zamian. Nieodpowiedzialnych, infantylnych, fałszywych, kierujących się niskimi samczymi popędami. Nie lubiła facetów, nie ufała im, a nawet często nimi gardziła. Z całej męskiej populacji wyłuskała jedynie dwóch osobników, którzy nie przedstawiali wad charakterystycznych dla swojej płci. Byli nimi jej synowie, czyli Krystian Szostak i jego brat Grześ. Nawet zmarły tragicznie prawie trzydzieści lat temu ojciec ani dziadek, z którym mieszkała z mamą aż do zamążpójścia, nie zapisali się chlubnie w pamięci Moniki. Za namową matki czasami spotykała się z mężczyznami, ale oni tylko potwierdzali jej opinię, że mężczyzna to dla niej wróg numer jeden. Poznawała ich na portalu randkowym, ale po ostatniej nieudanej randce definitywnie się z niego wypisała.
– Nie zamierzam tracić czasu na następnego frajera albo zadufanego w sobie samca – tłumaczyła matce.
– Moniczko, ale nie jest dobrze być samej w życiu – upierała się mama. – Wiem coś o tym, bo od wielu lat jestem wdową.
– Mamusiu, wcale się nie czuję nieszczęśliwą, nie mając w łóżku mężczyzny.
– Przecież nie miałam na myśli seksu, tylko towarzystwo drugiego człowieka.
– Mamo, widzę, że nie uważasz się za człowieka. – Monika się uśmiechnęła. – A moi chłopcy? Krystian to przecież młody człowiek, a Grześ… też człowieczek, prawda?
Była świeżo po nieudanej randce i po rozmowie z matką, dlatego buńczuczne postanowienie ignorowania męskiego rodu postanowiła od razu wcielić w życie. Widząc obcy samochód na swoim miejscu parkingowym, a w nim faceta, poczuła zew walki.
– Czy pan jest ślepy, do cholery?! Dlaczego zaparkował pan w miejscu opłacanym przez naszą firmę? Nie widzi pan tabliczki oznakowanej kopertą? – warknęła, uchyliwszy okno w aucie.
– Nie wiem, o czym pani mówi – odburknął mężczyzna, wystawiając głowę z samochodu.
Wściekła Monika wysiadła i podeszła do tabliczki.
– O tym, do cholery! – Wskazała ręką. – Czy pan niepiśmienny?! Pisze jak wół: „Miejsca parkingowe dla pracowników firmy Zasadkopol”.
– Po pierwsze nie mówi się „pisze”, tylko „jest napisane”. A po drugie, jest już po osiemnastej, więc wszystkie biura są pozamykane, a po trzecie, skąd mam wiedzieć, że jest pani pracownikiem Zasadkopolu? – Mężczyzna również wysiadł z samochodu.
Był wysoki i proporcjonalnie zbudowany. Twarz przysłaniały mu ciemne okulary, a głowę przykrywała czapka bejsbolówka.
– Oto mój identyfikator, łysy durniu – warknęła. – Proszę nie popisywać się swoją poprawnością językową, tylko odjechać z mojego miejsca.
– Nie jestem łysym durniem, szanowna pani – burknął, oglądając identyfikator. – Oto dowód. – Ściągnął z głowy czapkę. – Skąd w ogóle pomysł, że mam łysinę?
– Latem, kiedy nie ma upałów, w czapkach chodzą przeważnie łysi. Cofam to, co powiedziałam. Nie jest pan łysym durniem, tylko durniem owłosionym.
– Hmm, dureń owłosiony, nieźle brzmi – mruknął, lekko rozbawiony. – Przepraszam, już odjeżdżam.
To trochę udobruchało kobietę. Zarejestrowała wzrokiem, że mężczyzna był przystojny, ale zaraz sobie przypomniała, że ma nienawidzić facetów, dlatego prychnęła gniewnie:
– A na przyszłość proszę czytać tabliczki.
Drugie spotkanie z nieznajomym miało miejsce tydzień później. Za szybą swojego auta znalazła ulotkę reklamującą usługi czyszczenia dywanów i tapicerek. Patrząc na plamy na siedzeniach, pozostałość po niedawnej wizycie z Grzesiem w McDonaldzie, umówiła się na czyszczenie.
Kiedy w drzwiach stanął mężczyzna z odkurzaczem piorącym w ręku, w pierwszej chwili go nie poznała.
– Dzień dobry. Mam nadzieję, że nasze drugie spotkanie upłynie w milszej atmosferze – powiedział, uśmiechając się do niej.
– Nie rozumiem. Czy my się znamy?
– Tak. Jestem tym owłosionym durniem – objaśnił, tym razem uśmiechnął się wszystkimi śnieżnobiałymi zębami.
Monika się zarumieniała, ale zaraz przybrała hardą minę.
– Nie poznałam, bo się pan wtedy maskował.
– Dlaczego maskował?
– Miał pan na nosie ciemne okulary i czapkę z daszkiem niczym szpieg z Krainy Deszczowców.
– Z tego, co pamiętam, szpieg z Krainy Deszczowców nie miał bejsbolówki ani ciemnych okularów, tylko czarną pelerynę – odparł z uśmiechem. – Czy mimo to pozwoli mi pani wyczyścić swoje dywany, czy zrezygnuje z moich usług?
– Nie boję się Don Pedra. Karramba. – Wzruszyła ramionami. – Proszę wejść.
Teraz mężczyzna roześmiał się głośno.
– Widzę, że lubimy tych samych bohaterów – zauważył. – Słyszała pani, że Don Pedro ma w Bielsku-Białej swój pomnik?
– Nie słyszałam. Nie ja jestem fanką kreskówek, tylko moi synowie.
– Co będziemy czyścić?
– Kanapę, trzy dywany, stołki i tapicerkę w aucie.
– Czy mogę do tapicerki przyjść jutro? Bo dziś muszę jeszcze wpaść do innej klientki.
– Czy określenie „wpaść do innej klientki” jest poprawne językowo?
– Trzeba zapytać profesora Miodka. Przepraszam, że się wtedy wymądrzałem.
– Nie szkodzi, to ja zaczęłam. Miałam paskudny dzień.
– Mam nadzieję, że niezbyt często ma pani takie paskudne dni, bo wygląda pani na pogodną osobę. Pokłóciła się pani z mężem?
– Nie mam męża – burknęła.
– A ja nie mam żony. Na szczęście.
– Nie rozumiem, co ma pan na myśli? – Zmarszczyła brwi.
– No cóż, czasami współmałżonkowie powodują, że w relacjach interpersonalnych przeobrażamy się z pogodnych ludzi w zgorzkniałych złośliwców.
– O, jak mądrze to zabrzmiało. Napije się pan kawy lub herbaty, żeby się lepiej pracowało?
– Jeśli nie zrobi to pani kłopotu, to poproszę kawę.
Czyszczenie zajęło mu prawie trzy godziny, aż nadeszła matka z Grzesiem. Otaksowała mężczyznę spojrzeniem i mruknęła do córki, gdy nie słyszał:
– Przystojny. Ciekawe, czy żonaty?
– Nie. I co z tego?
– Weź się za niego. Odpadłby ci jeden z obowiązków, nie musiałabyś odkurzać dywanów.
– On jest od czyszczenia, nie od odkurzania.
Po wyjściu babci Grześ poprosił o colę.
– Grzesiu, przed obiadem nie dam ci coli, najwyżej sok marchewkowy. – Odwróciła się w stronę mężczyzny. – Może pan również się jeszcze czegoś napije? Gorąco dziś.
– Słucham? – zapytał, ściągając z uszu słuchawki bezprzewodowe.
– Dobrze, że dba pan o słuch. Ta maszyna jest bardzo głośna.
– Noszę słuchawki nie ze względu na hałas, tylko do słuchania audiobooków. Przyjemniej się pracuje przy dobrej książce.
– Aha. Pytałam, czy się pan czegoś napije.
– Niech pan poprosi o colę – doradził Grześ.
– Ale coca-cola nie jest dobra na upał, kolego. – Mężczyzna uśmiechnął się do chłopca. – Najlepsza jest woda niegazowana. Słyszałem, że lubisz oglądać Porwanie Baltazara Gąbki? Wiesz, że ja też byłem jego fanem?
– Pan też lubi oglądać kreskówki?
– Oczywiście. Ale najbardziej lubiłem Kaczora Donalda. Kolekcjonowałem wszystkie komiksy z Kaczorem.
– Co to jest kolekcjonowanie?
– Zbieranie różnych rzeczy. Można kolekcjonować znaczki, filmy, obrazy czy książki. Kiedy byłem trochę starszy od ciebie, zbierałem komiksy. Rodzice musieli mi je kupować, gdy tylko jakiś ukazał się w kiosku. Wiesz, co to jest komiks?
– Nie.
– Komiks to taka książeczka z obrazkami i chmurkami z napisami.
– Ja nie umiem jeszcze czytać.
– Ja też na początku nie umiałem czytać, czytał mi tata.
– Ale ja nie mam taty.
– Ale masz mamę.
– Jak panu na imię?
– Marcin. A tobie?
– Grzegorz.
Monika z kuchni przysłuchiwała się rozmowie synka z mężczyzną. Mały był nim wręcz zafascynowany. Serce jej się ścisnęło na myśl, jak bardzo jej dziecko potrzebowało obecności dorosłego mężczyzny. Chociaż miał brata, to jednak bardzo odczuwał brak ojca. Grześ go nie pamiętał, bo Darek ich zostawił, gdy synek był jeszcze niemowlęciem; nie miał też dziadka, który mógłby w pewien sposób wypełnić tę lukę. To właśnie przede wszystkim ze względu na chłopca Monika umawiała się na randki, naiwnie myśląc, że spotka tam dla niego ojczyma. Krystian nie potrzebował ojca, więcej: znienawidził go. Kiedy Darek wyprowadził się z domu, starszy syn miał dwanaście lat i nie chciał go już więcej widzieć. Nie chciał również spędzać z nim ani z jego rodziną wakacji w Grecji czy w Hiszpanii. Od dnia wyprowadzki nie spotkał się z ojcem ani razu, chociaż Darek zawsze starał się być dla niego dobrym rodzicem. Inaczej natomiast wyglądały relacje eksmęża Moniki z ich młodszym synem – jego Darek nigdy nie zaakceptował.
Na czyszczenie tapicerki samochodu Monika umówiła się za dwa dni. Rozmawiali wtedy ze sobą krótko, bo usługa wymagała pracy na zewnątrz, a nie w mieszkaniu, dlatego nie wypili nawet kawy. Mężczyzna wyczyścił wnętrze auta na parkingu przed blokiem.
– Czyszczenie tapicerki powinno odbywać się w myjni, ale jeśli pobiorę wodę z pani mieszkania i tam również ją wyleję, nikt nie powinien się czepiać – powiedział na wstępie. – Co słychać u Grzesia?
– Wszystko okej – odparła zdziwiona, że zapamiętał imię chłopczyka.
– Ma pani uroczego synka.
– A pan ma dzieci?
– Nie – odparł szybko, unikając jej wzroku. – Proszę pozdrowić ode mnie Grzesia.
Wzruszyła ramionami, nie zamierzała wspominać dziecku, że czyściciel dywanów był u nich w domu. Bardzo się zdziwiła, gdy kilka dni później ponownie ujrzała w drzwiach swojego mieszkania tego mężczyznę. Trzymał w rękach pokaźnych rozmiarów torbę. Przez chwilę Monika pomyślała, że to jakieś urządzenie do czyszczenia.
– Och, to pan. Ale ja nie zamawiałam żadnej usługi.
– Wiem. Proszę się nie obawiać, nie zamierzam się narzucać. Przyszedłem, bo obiecałem pani synkowi komiksy z Kaczorem Donaldem.
Monika zrobiła tak zdziwioną minę, że mężczyzna się uśmiechnął. W tym momencie w przedpokoju pojawił się Grześ.
– Grzesiu, gdy byłem tu ostatnio, obiecałem ci komiksy. Właśnie je przyniosłem.
– Naprawdę?! – Chłopczyk rzucił się w stronę czyściciela i objął go za nogi, czym wprowadził w konsternację zarówno mężczyznę, jak i Monikę.
– Dziękuję, panie Marcinie. Kiedy powiedziałem mamie, że pan mi przyniesie książeczki, to mama powiedziała, że pan zapomniał. Ale pan pamiętał.
– Grzesiu, zaproś pana do środka, przecież nie będziemy stać na korytarzu – zaproponowała Monika, uśmiechając się nieco zakłopotana.
Z komiksów ucieszył się nie tylko Grześ, lecz także jego starszy brat. Przeczytał wszystkie. I w ten sposób zaczęła się znajomość rodziny Szostaków z Marcinem Karskim.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Egzamin na ojca. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,