Zakochani w sobie do szaleństwa Tomasz i Agata zaczynają marzyć o ślubie. Jednak tonący po uszy w długach młody fotograf ślubny oraz studentka psychologii mogą zapomnieć o wystawnym weselu. Jedyną szansą na urzeczywistnienie tego pragnienia jest udział w kontrowersyjnym reality show Szczęśliwe zakończenie, w którym grono specjalistów dobiera w pary poszukujących miłości nieznajomych. W tajemnicy przed Tomaszem Agata wysyła zgłoszenia do programu z nadzieją, że po przeczytaniu doskonale dopasowanych formularzy eksperci wytypują ją i Tomasza jako idealne małżeństwo, któremu stacja telewizyjna sfinansuje huczne wesele oraz zagraniczną podróż poślubną.
Jednak szybko okazuje się, że Szczęśliwe zakończenie to nie koncert życzeń. Tomasz ma ledwie miesiąc, by zawalczyć o ukochaną pod okiem kamer, a gotowa na wszystko producentka programu, Weronika, zrobi
wszystko, by jej show podbił serca publiczności.
W miłości i walce o widza wszystkie chwyty są dozwolone...
Do lektury książki Szczęśliwe zakończenie Pauliny Wróbel zaprasza Wydawnictwo Lira. Tymczasem już teraz zapraszamy do lektury premierowego fragmentu powieści:
W czasie pierwszej ceremonii zaślubin Tomasz zaczął przypuszczać, że ślub nie był żadnym mistycznym wydarzeniem, a podczas siedemnastej zyskał już co do tego pewność.
Pozornie wszystko się zgadzało. Pogoda w tę czerwcową sobotę była wręcz idealna. Słońce co rusz chowało się nieśmiało za puchatymi, białymi chmurami, dając chwilę wytchnienia od letniego upału, by po paru minutach spektakularnie obwieścić swój powrót migotaniem na usianym cekinami gorsecie sukni ślubnej. Wiele panien młodych dałoby się zabić za tak piękny dzień w miesiącu z „r” w nazwie. Najbardziej romantycznym elementem tego dnia był bez wątpienia wystrój kościoła. Każdą ławkę zdobiła skomplikowana kompozycja białych kwiatów oraz błyszcząca, szeroka wstęga, niczym pas startowy znacząca drogę do ołtarza.
To na wypadek, gdyby któraś z połówek jabłuszka za bardzo rozglądała się za drogą ewakuacyjną — pomyślał Tomasz, w milczeniu rozstawiając statyw.
Powietrze przesiąkło zapachem dziesiątek róż. Roztrzęsiona panna młoda co chwilę przygryzała wargi. Po matowej, ciemnoczerwonej pomadce nie było już prawie śladu. Tomasz uznał, że może to nawet lepiej, bo ten odcień szminki nie za dobrze wychodził na zdjęciach.
Gdy kilka godzin wcześniej zjawił się w domu rodzinnym dziewczyny, by uwiecznić ostatnie chwile przygotowań, jeszcze nic nie zapowiadało tragedii. Anita była spięta, lecz po kilku minutach luźnej rozmowy z Tomaszem na jej ustach pojawił się pierwszy nieśmiały uśmiech. Póki szalona makijażystka nie wkroczyła do akcji z „ostatnimi popraweczkami”, dziewczyna wyglądała wyjątkowo uroczo. Jasnobrązowe, gęste włosy upięto w elegancki kok spinkami z roślinnym ornamentem, pozostawiając kilka luźnych loków okalających drobną twarz w kształcie serca. Śmietankowa suknia o syrenim kroju do tej panny młodej pasowała idealnie.
Tomasz myślał, że czeka go łatwe zadanie. Zwykle musiał się nieco nagimnastykować, by znaleźć lepszy profil, odpowiednie światło oraz pozę, w której panna młoda będzie wyglądać jak milion dolarów. W przypadku Anity wystarczyło kilka ujęć, by się przekonał, że nie było mowy o niekorzystnych zdjęciach. Miał co prawda bardzo przyzwoity aparat, lecz tym migdałowym, szarym oczom zrobiłby piękną sesję nawet przedpotopową komórką babci.
W biznesie ślubnym Tomasz działał stosunkowo krótko, lecz na tyle długo, by wiedzieć, że uroda państwa młodych bynajmniej nie jest gwarancją udanego małżeństwa. Jak miało okazać się jeszcze tego samego dnia — nie gwarantowała nawet tego, że para pojawi się w komplecie przed ołtarzem.
— Ja od samego początku wiedziałam, że to zły pomysł — ogłosiła około pięćdziesięcioletnia kobieta w dopasowanym błękitnym żakiecie à la Angela Merkel. — Kto to widział, żeby młodzi osobno jechali do kościoła?
— Ja widziałam! — zawołała szczupła dziewczyna w długiej, butelkowozielonej sukni. Niezmordowanie wachlowała pannę młodą bukietem ślubnym.
— Chyba na tych waszych amerykańskich filmach — wtrącił spod gęstego wąsa ojciec Anity. — Ale tu nie Ameryka! — dodał po chwili gromkim głosem na wypadek, gdyby ktoś miał wątpliwości.
Rodzice panny młodej zaprosili gości do niewielkiego kościoła. Chociaż we wnętrzu panował przyjemny chłód, napięta atmosfera udzieliła się Tomkowi na tyle, że co rusz ocierał pot z czoła. Zerknął na zegarek, po czym westchnął z irytacją. Nerwowe sapnięcie odbiło się echem od ścian. Ojciec panny młodej posłał fotografowi mordercze spojrzenie, nawet na moment nie przestając klepać roztrzęsionej córki po ramieniu.
— Przepraszam — mruknął Tomek, po czym chyłkiem wymknął się na zewnątrz.
Zmrużył oczy, spoglądając w górę. Miał nadzieję, że ujęcia z drona wyszły przyzwoicie. Wziął kilka głębokich oddechów. Nie udało mu się odizolować od burzy emocji towarzyszących państwu młodym podczas żadnego z siedemnastu ślubów, które filmował. Ocknął się z zamyślenia, słysząc warkot nadjeżdżającego samochodu.
Czarna toyota zatrzymała się z piskiem opon tuż przed kościołem, a ze środka wyskoczył nieco rozczochrany wysoki brunet w granatowym garniturze, którego Tomasz wziął za pana młodego. Zatrzasnął za sobą drzwi i wlepił przerażone oczy w budynek kościoła. Tomek widywał już takich gagatków, których prawie za krawat trzeba było ciągnąć przed ołtarz. Na miejscu kierowcy siedziała nieco starsza wersja pana młodego. Przystojny mężczyzna z nienagannie ułożonymi, szpakowatymi włosami bez pośpiechu wysiadł z samochodu.
— Bardzo się spóźniłem? Co? Wkurzyła się?
Tomasz pokręcił uspokajająco głową. Machnął ręką w stronę swojego ojca, który nakręciwszy krótki materiał z przygotowań pana młodego, zabrał się z nim do kościoła. Tomek w takich chwilach zawsze miał ochotę zapytać, jak poszło, ale skwaszona mina ojca musiała mu wystarczyć za odpowiedź. Pośpiech nigdy nie wychodził dobrze na zdjęciach.
— Wejdę już do środka, dobra? — zapytał ojciec, po czym ruszył przed siebie, nie czekając na odpowiedź.
Towarzyszący panu młodemu mężczyzna podszedł do fotografa.
— Stokłosa, starszy brat i świadek tego tu. — Skinął głową w stronę młodego, krzywiąc się z lekkim niesmakiem.
— Zioło — odparł Tomasz najpoważniejszym i najbardziej profesjonalnym tonem, na jaki potrafił się zdobyć.
— Serio, stary? Spadłeś mi z nieba! — wyrzucił z siebie nagle konspiracyjnym szeptem ożywiony pan młody. — Ile za gram?
Zdezorientowany Tomek wskazał na swoją czarną firmową koszulkę z białym napisem „Magiczne Chwile”.
— Nazywam się Tomasz Zioło. Jestem kamerzystą i raczej nie sprzedaję filmów na gramy — uściślił, ściskając dłoń pana młodego. W ostatniej chwili oparł się pokusie, by matczynym gestem przygładzić mu sterczący za uchem niesforny kosmyk.
Na szczęście świadek zauważył zmartwione spojrzenie fotografa i szybko doprowadził fryzurę brata do porządku, częstując go przy okazji solidnym pstryczkiem w ucho.
— A ty nie nabakałeś się już wczoraj? Jeśli na zdjęciach wyjdą ci czerwone oczy, to nawet nie waż się nikomu wmawiać, że to wina oświetlenia. Ogarnij się wreszcie!
— Przecież to tylko takie żarty, no — odparł skruszony pan młody.
— Kamil, posłuchaj mnie uważnie. — Starszy brat chwycił młodego za ramiona i lekko nim potrząsnął.
Kamil oderwał przerażone oczy od budynku kościoła i skierował wzrok na brata.
— Zaraz wejdziesz do środka, a gdy stamtąd wyjdziesz, będziesz już innym człowiekiem.
Tomasz prawie parsknął śmiechem. Po pierwsze, szczerze w to wątpił, podobnie jak w to, że pan młody wytrwa do oczepin we względnej trzeźwości. Po drugie, nie sądził, by właśnie tymi słowami brat odwodził młodego od rodzącego się w jego głowie pomysłu zostawienia ukochanej przed ołtarzem.
— Chyba chcesz tego, prawda? Anita już czeka.
Na wzmiankę o Anicie oczy Kamila błysnęły lekko.
Wyglądał tak, jakby znów był na haju.
— Widziałeś ją? — zapytał Tomasza tonem człowieka, który nie mógł się doczekać, aż będzie mógł się pochwalić swoim największym osiągnięciem.
— Tak. Jest naprawdę piękna.— Jest wspaniała — poprawił go. — Śliczna, dobra, mądra…
— I pewnie już trochę wkurzona — dodał fotograf, dostrzegając w oddali ojca, który machał na znak, że w kościele jest już „czysto”, a panna młoda odeszła sprzed ołtarza, by lada moment zrobić prawdziwe wielkie wejście.
Książkę Szczęśliwe zakończenie kupić można poniżej: