Lubimy myśleć o sobie jako o istotach wyjątkowych – ale czy naprawdę coś różni nas od zwierząt? Przecież nasza biologia jest taka sama.
W oryginalnej i intrygującej podróży po świecie ziemskiego życia Adam Rutherford – brytyjski genetyk, autor książek popularyzujących naukę, bada rozmaite cechy, które uznawano niegdyś za wyłącznie ludzkie, wykazując, że wcale takimi nie są. Nie jesteśmy jedynym gatunkiem, który się porozumiewa, wytwarza narzędzia, korzysta z ognia albo uprawia seks wyłącznie dla przyjemności, i do tego niekoniecznie seks heteroseksualny. Więcej na ten temat przeczytacie w naszym tekście Co łączy ludzi i zwierzęta? To nasza kultura jest tym, czym przewyższamy wszystko, co można obserwować w przyrodzie.
Księga ludzi to opowieść o tym, jak staliśmy się istotami, którymi dziś jesteśmy. Najnowsze odkrycia naukowe nadają książce charakter pasjonującego kompendium cech jednoznacznie potwierdzających, że nasze miejsce jest w świecie zwierząt, lecz ukazujących również, jak wyjątkowymi ich przedstawicielami jesteśmy.
Adam Rutherford w swojej „Księdze ludzi" zabiera czytelnika w niezwykle ciekawą podróż tropami ewolucji i odkrywa w niej wiele ludzkich, ale też zwierzęcych osobliwości.
- recenzja „Księgi ludzi"
Do lektury zaprasza Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment publikacji:
Gdybyś tylko mógł zobaczyć to, co ja widziałem twoimi oczami
Sztuka, rzemiosło i kultura wymagają zaawansowanego umysłu. Wymagają też języka umożliwiającego komunikowanie złożoności owych abstrakcyjnych wytworów oraz ich znaczenia rodzinom i szerszej grupie społecznej. Nie znamy kolejności, w jakiej zyskiwaliśmy te cechy, a myślenie o tej ewolucji jak o procesie etapowym mogłoby nawet być mało pomocne. Ułożenie we właściwych miejscach wszystkich elementów, aby powstały istoty, jakimi dziś jesteśmy, odbywało się drogą powolnych, stopniowych i subtelnych przemian.
Możemy myśleć o postępach w nabywaniu języka w taki sposób, w jaki ten proces mógłby przebiegać u dziecka, choć od ewolucji różni się on tym, że niezbędna konstrukcja u dziecka już istnieje. Niemniej najpierw nadaje się obiektom nazwy („lew jaskiniowy”), a później nazwanym obiektom przypisuje się działanie („nadchodzi lew jaskiniowy”). Następnie można przyporządkować bardziej szczegółowe i przydatniejsze atrybuty („nadchodzą dwa duże lwy jaskiniowe”). Przekazywanie tego rodzaju informacji w grupie społecznej ma zasadnicze znaczenie, podobnie jak nawoływania werwet ostrzegające pobratymców przed orłem. Kiedy jest się świadomym danej sytuacji, dobrze wiedzieć, że ktoś inny też o niej wie („wiesz, że nadchodzą dwa duże lwy jaskiniowe?”), ponieważ może on następnie przekazać przydatne szczegóły, które uchronią cię przed trwonieniem cennych zasobów („te dwa nadchodzące lwy jaskiniowe są syte, bo właśnie pożarły Steve’a”).
Wyobrażenie sobie stanu umysłu innej osoby stanowi kluczowy czynnik naszego rozwoju poznawczego, a częścią tego rozwoju musiał być także język ze względu na potrzebę przekazywania skomplikowanych informacji między osobami oraz grupami. Kiedy dzieci się rodzą, niemal natychmiast potrafią rozpoznawać twarze, najczęściej matki i ojca. Nawiązywanie kontaktu wzrokowego przychodzi ludzkim niemowlętom w sposób naturalny. Możemy badać, jak długo skupiają one wzrok na jakimś przedmiocie lub osobie, i wyciągać z tego wnioski, co je bardziej interesuje. Niemowlęta wolą mieć otwarte oczy, a w ciągu miesięcy rozwoju uczą się rozpoznawać na twarzach innych osób rozmaite emocje: radość, gniew, smutek, strach, wstręt. Także one zaczynają wyrażać mimiką i głosem swój stan emocjonalny, wychodząc od prostego grupowania bólu, głodu, zmęczenia i strachu w jedną kategorię uczuć – „czuję się źle” – i docierając, miejmy nadzieję, w pewnym okresie życia do pełnej gamy ludzkich emocji. Wiemy, że nieliczne zwierzęta potrafią odczytywać wyraz twarzy człowieka, a może nawet w ograniczonym stopniu przypisywać obserwowanym ludziom stany emocjonalne. Owce bardzo dobrze umieją identyfikować poszczególne osoby. Przeprowadzone w 2017 roku eksperymenty wykazały, że można je łatwo wyuczyć rozpoznawania konkretnych twarzy – w tym Baracka Obamy. Pasterze już od pewnego czasu o tym wiedzieli * . Wcześniej dowiedzieliśmy się, że nader sprytne wrony z Nowej Kaledonii uczą się, które twarze sygnalizują zagrożenie, a które są nieszkodliwe, i potrafią pamiętać tę informację przez całe lata. Psy, o czym wie każdy właściciel domowego ulubieńca, wydają się całkiem dobrze rozpoznawać stan emocjonalny swojego pana lub pani, a w trakcie badań zmieniają wyraz pyska znacznie częściej, jeśli wiedzą, że człowiek na nie spogląda.
Zdolność dokonywania oceny stanu emocjonalnego innej osoby to sztuka odczytywania umysłu. Starasz się w ten sposób pojąć, czego chce lub potrzebuje inny umysł. Jest to możliwe w ograniczonym stopniu, jeśli się korzysta tylko ze wskazówek niewerbalnych. Ogranicza to również komunikację do teraźniejszości, a ludzie tak nie postępują. Oczywiście zwierzęta sięgają myślą w przyszłość i przypominają sobie przeszłość. Myślą o żerowaniu i rozrodzie oraz o powodzeniu potomstwa. Ptaki i inne zwierzęta, w tym wiewiórki, wybiegają myślą naprzód i chomikują pokarm na następny dzień, po czym muszą sobie przypominać, gdzie schowały orzechy. Wiele łososi wraca dokładnie w to samo miejsce, w którym przyszły na świat, choć większość życia spędziły w oceanie.
Owe pamięciowe wyczyny nie są identyczne z naszymi. My jesteśmy niesamowitymi umysłowymi podróżnikami w czasie. Rozmyślamy o przeszłości i to nie tylko w sposób powierzchowny bądź polegający na odtwarzaniu wyuczonych na pamięć wspomnień. Mam tu na myśli Steve’a, człowieka sprzed 40 000 lat.
Nietrudno wyobrazić sobie jego proces myślowy, kiedy napotkał lwa jaskiniowego, który zwiastował jego koniec – nasze myśli w dzisiejszych czasach za bardzo by się nie różniły. Mogę jednak też próbować sobie wyobrazić, co myślała ta osoba, siedząc i rzeźbiąc figurkę Człowieka-Lwa albo jednej z tych piersiastych Wenus. Umiemy też myśleć o przyszłości. Nie tylko o tym, co będzie na najbliższy posiłek, lecz o planach w związku z przypadającymi w lipcu urodzinami mojej mamy albo o mojej następnej książce. Lubię rozważać, jakie pieśni można by wykonać na moim pogrzebie, i mam nadzieję, że spodobają się żałobnikom.
Przeskakiwanie w przód i w tył wzdłuż osi czasu umożliwia dojście do głosu naszej wrodzonej zdolności rozpoznawania stanu umysłu innej świadomej istoty. Świadomość jest słabo zdefiniowanym pojęciem i dla wielu ludzi oznacza dużo rzeczy, w tym poczucie własnej jaźni, wrażliwość, zdolność doświadczania i odczuwania i tak dalej. Długo zastanawiano się nad pytaniem, czy zwierzęta są świadome, czy nie, ale to naprawdę zależy od tego, co się rozumie przez pojęcie „świadomość”. Zwierzęta niewątpliwie są wrażliwe i odczuwają bodźce ze środowiska. Wiele zwierząt potrafi się rozpoznać i umie zainteresować się umysłem innego stworzenia z tego samego bądź z innego gatunku. Czy mają jakieś niewypowiadane życie wewnętrzne? Czy zdołamy ustalić podłoże neurologiczne naszej własnej świadomości, a następnie porównać je z występującym u innych zwierząt? Te wszystkie pytania to nierozstrzygnięte kwestie domagające się wielu dalszych badań oraz kolejnej książki.
Na razie potrafimy rozpoznać świadomość innego człowieka, nawet jeśli jest ona niedokładnie zdefiniowana, i często sądzimy, że dostrzegamy to samo u innych zwierząt, bez względu na to, czy to prawda, czy nie. Faktycznie jesteśmy do tego stopnia wrażliwi na świadomość innych istot, że wyobrażamy ją sobie wszędzie. Ludzie są tak wdrożeni do odbioru twarzy jako odzwierciedlenia umysłu, że w ramach naszej fikcji nadajemy osobowość zwierzętom, którym daleko do jakiejkolwiek znaczącej definicji świadomości: owadom, niesporczakom, krabom. Pareidolia to zjawisko psychologiczne polegające na dostrzeganiu twarzy w przedmiotach nieożywionych – Jezusa na kawałku grzanki, jakiegoś oblicza na powierzchni Marsa. Nasze mózgi wiedzą, że twarze są ważne, więc rozpoznają wzór twarzy, nawet jeśli nie kryje się za nim żaden umysł. Jesteśmy też do tego stopnia pochłonięci świadomością innych, że wykrywamy czyjeś działanie, nawet kiedy go nie ma. Przypisywanie działania niebezpiecznym sytuacjom i dostosowywanie do niego własnego zachowania to niezmiernie przydatna umiejętność. Zwierzęta robią to na wiele różnych sposobów – liczne ssaki mają wrodzoną awersję do chemicznych wskazówek w moczu drapieżników, takich jak lisy lub kojoty; ptaki dają się oszukiwać strachami na wróble. My jesteśmy bystrzejsi od ptaków, a nie mamy nosów czułych jak zające, więc w znacznej mierze polegamy na wskazówkach wzrokowych i słuchowych. Kiedy potkniemy się o świeżo zmasakrowane ciało Steve’a, opłaca się nam pomyśleć: „To wygląda na robotę lwa jaskiniowego, muszę uciekać!”, zamiast po prostu skonstatować: „Steve nie prezentuje się teraz za dobrze”.
Biedny stary Steve. W rezultacie tak silnego nakierowania umysłu na inne istoty, podobnie jak w przypadku twarzy, przypisujemy działanie umysłu nawet bezrozumnym wydarzeniom. Skrzypnięcie deski podłogowej w oziębiającym się nocą domu, kiedy drewno się kurczy, budzi w nas przerażenie, gdyż nasze mózgi natychmiast starają się wykryć stojące za tym odgłosem czyjeś działanie, zamiast racjonalnie przemyśleć termodynamikę tej sytuacji. Nie chcę się w to za bardzo zagłębiać, ponieważ jest to obszar wypełniony jedynie spekulacjami o nieszczególnie naukowym charakterze, ale kusi myśl, że ten mechanizm mógłby być znaczącą częścią wyjaśnienia istnienia religii. Nasze umysły szukają działania innego świadomego umysłu, a nie bezrozumnej natury, ożywionej lub nieożywionej. To siła na tyle potężna, byśmy wyobrażali sobie duchy; można też przypuszczać, że stała się również genezą wiary w bogów.
Na szczęście „pełny pakiet” wyposażył nas w toku ewolucji również w zdolność pokonywania tego poznawczego „krótkiego spięcia” i poszukiwania prawdziwej przyczyny zdarzeń bez oczywistego sprawstwa. Jakkolwiek stworzyliśmy bogów, dzięki starannemu rozumowaniu możemy również odłożyć ich znowu do lamusa.
Księgę ludzi kupicie w popularnych księgarniach internetowych: