Zakazany owoc miewa gorzki smak
Ona – wzorowa uczennica z konkretnym planem na przyszłość.
On – nauczyciel języka polskiego znienawidzony przez szkolną społeczność.
I przypadek, który ich połączył.
Piotr Grajewski pracuje w elitarnym liceum w Warszawie. Ze względu na swoje wysokie wymagania oraz cięty język nie cieszy się wśród uczniów popularnością. Pewnego dnia otrzymuje nietypowe polecenie od dyrektora szkoły: ma zaopiekować się Olgą, jedną ze swoich uczennic, podczas służbowej podróży jej rodziców do Stanów Zjednoczonych.
Początkowa niechęć między dziewczyną a nauczycielem zaczyna niepostrzeżenie przeradzać się we wzajemną fascynację, a następnie w gorący romans. Wkrótce zakazane uczucie staje się dla nich źródłem nieprzewidzianych cierpień i tragedii życiowych. Oboje odkrywają, że miłość nie zawsze pozostawia po sobie słodki smak…
Do przeczytania powieści Ewy Hansen Olga zaprasza Wydawnictwo Novae Res. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Olga. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Ona
Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Siedziałam w taksówce obok profesora Grajewskiego, który twardo gapił się w okno, zaciskając usta w cienką linię. W głowie mi dudniło, czułam się cała rozpalona, a gardło całkowicie mi odmawiało posłuszeństwa. Miałam wrażenie, jakbym utknęła w jakimś porąbanym śnie. Zupełnie nie potrafiłam tego, co się dzieje, uznać za prawdziwe. I pewnie tylko dlatego patrzyłam się na nauczyciela z nieskrywanym zainteresowaniem. Obiektywnie rzecz biorąc, był całkiem przystojny. Krótkie, zaczesane lekko do tyłu włosy w kolorze ciemny blond. Prosty nos. Wyraziste brwi. Ciemnoniebieskie, prawie czarne oczy, które na lekcjach rzucały gromami. Mocno zarysowana szczęka, w której teraz drgał jakiś nerw. Wiek? Pewnie niewiele ponad 30 lat, na pewno nie przekroczył czterdziestki. Mógł się podobać, wiele koleżanek z klasy się w nim podkochiwało, całkowicie ignorując parszywy charakter.
– Napatrzyłaś się już? – warknął, dobitnie udowadniając, że nawet wyglądając jak Adonis, można do siebie zrazić każdego, tnąc językiem niczym nożem. Skinęłam głową, nie mogąc wydobyć z gardła już ani jednego słowa i odwróciłam się w stronę okna. Jazda nie trwała długo, już po chwili kierowca parkował przed moim domem. Grajewski obrzucił budynek ponurym spojrzeniem i uśmiechnął się kpiarsko, tak jakbym przypadkowo udowodniła jakąś jego tezę, która na pewno nie była zbyt przyjemna.
Wygrzebałam z plecaka klucze i otworzyłam drzwi, wpuszczając go pierwszego do środka. Czułam się bardzo nieswojo i to nie tylko dlatego, że miałam gorączkę i generalnie czułam się połamana na drobne kawałki. Coś było dziwacznego w tym, że mój nauczyciel, i to jeszcze ten najbardziej znienawidzony, stoi w przedpokoju mojego domu, rozglądając się wokół. Chciałam się odezwać, ale z mojego gardła wydobył się już tylko charkot.
– Idź się połóż. Rozumiem, że tam jest kuchnia? Wskazał ręką na drugi koniec salonu. Skinęłam głową. Super, obsłużę się. Jak przyjdzie lekarz, to cię zawołam. Idź, zanim znowu padniesz jak długa.
Zamrugałam oczami zdumiona, że w tych słowach nie było ani krztyny kpiny. Brzmiało to prawie jak troska, której po kim jak po kim, ale po nim się nie spodziewałam. Nie dyskutowałam. Miał rację – czułam się źle i najlepszym wyjściem było zakopanie się w kołdrę.
Powoli wdrapałam się na piętro, czując jego śledzący mnie wzrok. Do pokoju dotarłam na ostatnich nogach. Rzuciłam plecak na ziemię, zdjęłam szkolny mundurek i przebrałam się w najbrzydszą, ale też moją najukochańszą piżamę z Lilo i Stich. Weszłam do łóżka i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.
Obudziło mnie delikatne szarpanie za ramię. Nie do końca zdawałam sobie sprawę, gdzie jestem i co się dzieje. Znowu, tak jak w szkole, wzrok nie umiał złapać ostrości. Po chwili dostrzegłam, że to Grajewski mnie obudził. W ręku trzymał miskę z czymś, co pachniało zaskakująco dobrze. Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Lekarza jeszcze nie ma, twój ojciec dzwonił, że ten cały Tomczyk może wpaść dopiero koło siódmej, teraz jest trzecia. Przespałaś jakieś pięć godzin, więc pomyślałem, że powinnaś coś zjeść. Proszę. – Wręczył mi miskę z łyżką.
– Co to jest? – wychrypiałam, od razu żałując, że zmusiłam moje gardło do takiego wysiłku. Paliło żywym ogniem.
– Strychnina z dodatkiem cyjanku. – Grajewski spojrzał na mnie, lekko unosząc jedną brew. Widząc mój rosnący niepokój, westchnął. – Zwykły rosół. Znalazłem składniki w lodówce, uznałem, że dobrze ci zrobi.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i łyżką nabrałam porcję zupy. Była naprawdę dobra. Równie pyszny rosół gotowała moja babcia, kiedy jeszcze żyła. Czułam, jak ciepło rozlewa mi się po żołądku, rozluźniając go.
Profesor w tym samym czasie rozglądał się po moim pokoju ze zmarszczonymi brwiami. Nic dziwnego. Raczej nie przypominał on standardowego pokoju siedemnastolatki. Na ścianach, zamiast plakatów z aktorami i piosenkarzami, wisiały fotografie, które robiłam, gdy tylko udawało mi się oderwać od wiecznej nauki. Uwielbiałam robić zdjęcia natury, zwłaszcza w wersji makro. Te lepsze wywoływałam w dużym formacie i wieszałam na ścianach. W ten sposób mój pokój, pierwotnie stalowoszary, mienił się kolorami kwiatów i owadów. Innym, niepasującym do nastoletnich standardów elementem był wysoki aż do sufitu regał, po brzegi wypchany książkami. Podręczniki profesjonalnej fotografii, kryminały Joanny Chmielewskiej, leksykony prawnicze, dzieła Tołstoja i wiele, wiele innych. Na prostym biurku, stojącym tuż obok regału, leżał tylko laptop. Żadnych figurek i bibelotów.
Skończyłam jeść zupę i poczułam się na nowo senna. Odłożyłam miskę na nocny stolik i, nie bacząc na to, co sobie Grajewski pomyśli, po prostu zamknęłam oczy.
Książkę Olga kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,