Znana lekarka specjalizująca się w medycynie tropikalnej, zaangażowana w projekt badawczy nad jadem węży, umiera w swoim mieszkaniu. Wszystkich zaskakuje informacja, że powodem jej śmierci wcale nie był rak, na którego chorowała. Podejrzenia o zabójstwo padają na jej córkę. Sprawę rozpracowuje komisarz Michał Orski.
W obliczu oskarżeń, Magdalena prosi o pomoc koleżankę – mecenas Anitę Herbst. Obie wpadają na zaskakujący trop. Okazuje się, że przed śmiercią doktor Elżbieta Budzanowska interesowała się okolicznościami tragicznego wypadku, w którym przed trzydziestu laty zginął jej mąż. Niebawem wypływają nowe, sensacyjne fakty…
Czy śmierć lekarki ma coś wspólnego z jej wyjazdami do Afryki?
Afrykański klucz jest drugim tomem serii kryminalnej Pensjonat Biały Dwór. Pierwszy – Zapach prawdy – zdobył uznanie recenzentów i znalazł się na liście kandydatów do Nagrody Wielkiego Kalibru.
Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Przeczytajcie premierowe fragmenty Afrykańskiego klucza:
Serce waliło jej jak młotem.
Otworzyła oczy. Zobaczyła znajome ściany, drzwi, okna… Te same co wczoraj kartony i worki z rzeczami po matce.
Była u siebie. Mogła odetchnąć. Cokolwiek jej się śniło, była to tylko nocna mara, którą przepędził dzień. Wstała wcześnie, bo sen na narożniku w salonie nie należał do odprężających. Była zmęczona i rozdrażniona zmarnowaną nocą.
Przypomniała sobie, że za oknem świtało, gdy przebudziła się w przestrachu. Jakby ktoś nią potrząsnął… Rozejrzała się, Anita spała. Dziwne uczucie niepokoju jednak nie ustąpiło i wciąż ją dręczyło.
Żeby dostać się do kuchni, musiała przełożyć z miejsca na miejsce kilka kartonów. Gdy odblokowała przedpokój i nastawiła wodę na kawę, jej wzrok padł na szafkę mieszczącą się wysoko ponad kuchennym blatem, prawie pod sufitem. Przyniosła drabinę i wdrapała się na górę. Schowek służył do przechowywania ważnych, ale rzadko używanych przedmiotów, takich jak choćby dyplomy ze studiów i zdjęcia. Magda przypominała sobie, że kilka dni po pochówku matki włożyła tam kosmetyczkę z jej osobistymi dokumentami, aktem zgonu i rachunkami z firmy pogrzebowej.
Zawartość kosmetyczki wysypała na kuchenny blat. Dokumenty sporządzone po śmierci matki od razu wybrała i odłożyła na bok. Zainteresowała się dowodem osobistym. Róg plastikowej karty został obcięty przez urzędniczkę, kiedy Magdalena załatwiała formalności niezbędne do pochówku. Obejrzała dowód, ale zaraz wylądował z powrotem w kosmetyczce. Od niechcenia wzięła do ręki paszport. Przekartkowała go i już chciała wcisnąć do saszetki, kiedy nagle uświadomiła sobie, że coś jej się nie zgadza.
Paszport był praktycznie nowy.
Magda była pewna, że matka w ostatnim roku korzystała z zupełnie innego dokumentu. Bawiła się nim pewnego razu na lotnisku, przyglądając się wizom i pieczątkom, których było bez liku, bo Elżbieta bardzo dużo podróżowała po świecie.
Ten paszport, który teraz trzymała w rękach, był niemalże nowy. Wewnątrz Magda odkryła tylko stemple z pobytu w Kenii. Trzęsącymi się rękami otworzyła stronę z danymi personalnymi. Zdjęcie i informacje się zgadzały – ten dokument należał do Elżbiety Budzanowskiej.
O czym to mogło świadczyć? O niczym!
„Matka zmieniła paszport, bo poprzedniemu skończyła się ważność”, uznała Magda.
Powoli miała tego wszystkiego dość. Czuła, że całkiem przestaje sobie radzić z emocjami.
Rozpłakała się.
Szybko otarła łzy, nie chcąc okazywać słabości przy Anicie, która zaraz zaczęłaby ją pocieszać.
Anita w tym czasie obudziła się i wzięła prysznic. Teraz, z ręcznikiem skręconym na głowie w turban, wróciła na chwilę do łazienki, by wysuszyć włosy. Uczyniwszy to, z trwogą spojrzała w lustro.
– Daj mi jakieś spinki, muszę zrobić koka, bo wyglądam jak owca porażona prądem! – próbowała przekrzyczeć huk suszarki.
Magda pokazała jej na migi, żeby wyłączyła urządzenie, zamiast wrzeszczeć.
– Spinki – powtórzyła Anita. – Nie zniosę na głowie tego siana.
Budzanowska wskazała jej koszyczek z akcesoriami fryzjerskimi. Anita umiejętnie skręciła włosy w supeł i upięła wsuwkami, a potem utrwaliła lakierem.
– Voilà!
Magda zajęła miejsce Anity, która zaczęła nakładać makijaż.
Magda odruchowo popatrzyła na swoje dłonie. Były starannie wypielęgnowane. Nosiła długie paznokcie ombré. Włosy też miała nie najgorsze. Farbowała je na chłodne odcienie pasujące do jej zimnej karnacji. Musiała dbać o siebie, bo stanowiła chodzącą wizytówkę swojego salonu kosmetycznego. Pomimo świadomości, że była kobietą zadbaną, wiedziała, że nigdy nie dorówna wyglądem Anicie. Różnica między nimi polegała na tym, że Anita mogła wstać prosto z łóżka, narzucić na siebie cokolwiek i pobiec choćby na galę z czerwonym dywanem, a ona musiała spędzić przed lustrem przynajmniej pół godziny, żeby zejść do warzywniaka.
– Masz jakąś teorię, po co twoja matka pojechała do Kenii ten ostatni raz?
– Wydaje mi się, że chodziło o ostatnią turę badań dla IGOI.
– Tylko o to?
– Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Mama zwiedziła praktycznie całą Afrykę. Nie wydaje mi się, żeby jej wielkim marzeniem była kolejna podróż w tamte rejony ot tak, bez powodu.
– Przed wyjazdem nie powiedziała ci, że jest chora. W jej stanie ta podróż to było spore ryzyko. Poświęcała się tak bardzo z powodu badań dla IGOI czy mogło chodzić o coś jeszcze innego?
– Gdybym znała odpowiedź…
Książkę Afrykański klucz kupicie w popularnych księgarniach internetowych: