Leśniczówka, drugi z czterech osobnych tomów obyczajowo-historycznego cyklu Agnieszki Panasiuk, opowiada o grupie przyjaciółek z Białej Podlaskiej, których relacje w obliczu życiowych przeciwności zostają wystawione na próbę. Co czeka na czytelników najnowszej powieści autorki? Przeczytajcie premierowy fragment!
Marysia, wracając po latach do rodzinnej Białej Podlaskiej, staje twarzą w twarz z przeszłością – śmiercią mamy, przykrym dzieciństwem pod okiem ciotki, dla której zawsze była bajstrukiem, i nieszczęśliwą młodzieńczą miłością. W leśniczówce, otrzymanej w spadku od babci, znajduje pamiętnik Iny, łączniczki AK. Lektura pamiętnika pochłania ją bezgranicznie, choć w tym samym czasie zmaga się z wieloma problemami...
Kim była tajemnicza Ina, zakochana we włoskim jeńcu wojennym? Czy Marysia dla dobra chorego synka odważy się odbudować relację z jego ojcem? Czy ocali leśniczówkę przed zniszczeniem i w końcu pozna zagmatwane losy swoich rodziców?
Odpowiedzi na te pytania odnajdą czytelnicy nowej powieści Agnieszki Panasiuk Leśniczówka – drugiego tomu serii Sekrety Białej, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina. Tymczasem już dziś zachęcamy do lektury premierowego fragmentu powieści:
Formalności nie zajęły już dużo czasu i zanim zwyczajne dla Warszawy korki przybrały na sile, SUV Zuzanny pruł spokojnie w kierunku Centrum Zdrowia Dziecka, by równie sprawnie przebić się na Trakt Brzeski. Droga prowadząca na Podlasie była tylko jedna i wśród rzedniejącej od obwodnicy Mińska Mazowieckiego masy samochodów Maria wypatrzyła furgonetkę przeprowadzkową. Zuzanna cicho nuciła pod nosem melodie wygrywane w radiu. Wielowiekowe sosnowe lasy w pełnej krasie letniej zieleni falowały jednostajnie, padając cieniem na jezdnię. Towarzyszyły im złoto-szmaragdowe łany pól czekających na niedługi czas żniw. W duszy Marii żal mieszał się z ulgą, a tęsknota przeplatała z oczekiwaniem. Zostawiała znany, przewidywalny świat, który stworzyła w Warszawie. Pracę, mieszkanie, do których się przyzwyczaiła, przedszkole Gabrysia. Szarą codzienność i rutynę dające oparcie i poczucie bezpieczeństwa.
Wracała do miejsca, które znało ją od innej strony. Miejsca, z którego uciekła, by odkryć prawdziwą siebie. Tylko czy w stolicy na pewno siebie poznała?
Planowała i w Białej wypracować codzienne rytuały. Pospolitą, szarą codzienność. Nowe przedszkole synka, które może nie atakowało tak kolorami jak poprzednie, ale wyglądało na przytulne.
Nowe mieszkanie, do którego już się przyzwyczajała. Pracę na oddziale, który naprawdę ją pociągał i interesował. Czy się jej uda? Czy nikt ponownie nie zdegraduje jej do roli bajstruka z kolejnym bajstrukiem? Czy Biała rozrosła się na tyle, by nie spotkać przypadkowo Andrzeja? Ocknęła się z zamyślenia rada, że skupiona na prowadzeniu auta przyjaciółka nie wytknęła jej kolejnego w tym dniu bujania w obłokach.
– Moja mama studiowała medycynę – zaczęła rozmowę.
– Wiem, że zawsze dziwiło cię moje zamiłowanie do biologii. Może gdyby nie ciotka… Może gdybym się odważyła, to też bym zdawała na lekarski, ale… Mam takie mgliste wspomnienie mamy, jakby leczyła oczy. Moja pierwsza oddziałowa powtarzała, że mam drobne, zwinne palce akurat do precyzyjnych i delikatnych zabiegów jak w okulistyce. Kto wie.
Zuzanna spojrzała na przyjaciółkę z ciekawością. Z ich czwórki Marię najtrudniej było nakłonić do zwierzeń, dlatego te wynurzenia potraktowała poważnie. Sama nie miała matki, ale w przeciwieństwie do przyjaciółki nie musiała się tułać po kuzynach.
– Ja pamiętam, jak mama bezskutecznie usiłowała kupić mi lalkę, gdy ja obstawałam przy klockach – odpowiedziała równie poważnie.
Pozostała część drogi do Białej Podlaskiej upłynęła im na wspomnieniach tych dawnych i tych zupełnie bliskich.
Zuzanna nie rzucała słów na wiatr i wczesnym, letnim wieczorem dojechała do Białej tuż za firmą przeprowadzkową. Marysia była zaskoczona niespodziewanym powitaniem, jakie zgotowali jej przyjaciele, stawiając się do pomocy na parkingu przy ulicy Sapieżyńskiej.
Anka zabawiała roześmianego Gabrysia, który nie mógł się doczekać rozpakowywania pudeł z dawno niewidzianymi zabawkami.
Łukasz i Tomek pomagali tragarzom, a świeżo poślubieni Dorota i Michał wynosili ostatnie drobiazgi, których nie zdążyli jeszcze zabrać do wspólnego gniazdka. Marii zostało komenderowanie po-czynaniami całej gromadki, w czym dzielnie wspomagała ją Zuzka delektująca się przy tej sposobności przyjemną powierzchownością Tomasza. Kiedy już meble, sprzęty i pudła z drobiazgami zostały wniesione i ustawione zgodnie z architektonicznym smakiem Zuzanny, a furgonetka odjechała, Łukasz wpadł na pomysł, by uświetnić przenosiny Motwiczukówny do Białej kulinarną ucztą.
– Do Maka! Na flytki! – domagał się Gabryś.
– A co powiesz na Cukierkowy Zakamarek? – zaproponowała Anka, a chłopiec aż zapiszczał z wrażenia i nie przestawał prosić, zapominając o McDonaldzie.
Roześmianego malca Tomek posadził sobie na barana i ruszył w kierunku nowej na osiedlu, ale cieszącej się dużą popularnością cukierni. Marysia zaniemówiła z wrażenia. Taki drobny gest ze strony przyjaciela gwałtownie uświadomił jej, że mały synek wyrasta z wieku, w którym obecność ojca mógł traktować marginalnie.
Jednocześnie nie wyobrażała sobie po niedawnej kłótni z Andrzejem i słowach, jakie od niego usłyszała, by mógł on wkroczyć w ich życie. W gronie przyjaciół niepokojąca myśl szybko ją opuściła. Gabryś miał skąd czerpać wzorce. Łukasz, Michał i Tomasz, chociaż tych dwóch ostatnich znała jeszcze słabo, stanowili dobry przykład zaradnych mężczyzn.
Jesteście ciekawi, co wydarzyło się dalej? Przeczytajcie kolejny fragment książki Sekrety Białej. Leśniczówka Publikację możecie też kupić w popularnych księgarniach internetowych poniżej:
Tagi: fragment,