Rozgrywki i intrygi na zapleczu wielkiej historii. „Uciekinierka i ułan" Joanny Wtulich

Data: 2022-03-30 14:13:19 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Czasy kampanii napoleońskiej w Prusach Wschodnich. Émilie de Berier, tajemnicza Francuzka, szantażowana przez politycznych wrogów z Polski, pragnie odzyskać porwaną córkę. Lekkoduch pułkownik Antoni Podolski, dziedzic rodzinnego majątku, szuka szpiega, który wykradł dokumenty francuskiemu generałowi. Jego i Émilie łączy wspólna podróż do Warszawy zajętej przez Wielką Armię Napoleona. Choć nie pałają do siebie sympatią, ich ścieżki nieustannie się krzyżują. Szukając pomocy u księcia Józefa Poniatowskiego, obydwoje zostają wplątani w wir wielkiej polityki. Tymczasem Warszawa odbita z rąk Rosjan bawi się na balach i hucznie świętuje przybycie Cesarza.

Czy tych dwoje może połączyć coś więcej? Czy mogą sobie pozwolić na uczucia? Czy pokonają wszystkie przeszkody, jakie na ich drodze postawi
los?

Obrazek w treści Rozgrywki i intrygi na zapleczu wielkiej historii. „Uciekinierka i ułan" Joanny Wtulich [jpg]

Joanna Wtulich, autorka bestsellerowej Trylogii lwowskiej, tym razem wraca do swoich czytelniczek i czytelników z pełną rozmachu Sagą napoleońską! Do lektury otwierającej cykl powieści Uciekinierka i ułan zaprasza Wydawnictwo Lira. Dziś na naszych łamach publikujemy premierowy fragment książki Uciekinierka i ułan:

Rozdział I

Marianna Podolska była kobietą, która ma wszystko pod kontrolą i drobiazgowym nadzorem. W całym dworze ani też w gospodarstwie nie mogło się wydarzyć nic bez jej wiedzy i aprobaty. Do codziennych rytuałów należało poranne wydawanie przez nią poleceń całej służbie, ustalanie jadłospisu oraz zapisywanie, co trzeba naprawić, jakie rzeczy należy wykonać bez zwłoki, a które w nawale obowiązków i spraw w tak olbrzymim majątku można odłożyć na później. Ta wysoka, zwinna kobieta o ciemnych włosach, w których pojawiać się zaczęły pierwsze pasma siwizny, twierdziła uparcie, że żadna ochmistrzyni, żaden najlepszy nawet zarządca nie jest w stanie dopilnować majątku tak jak sam właściciel. A że mąż, Wincenty Podolski, jeszcze w czasach insurekcji zaangażował się był w wielką politykę, całe gospodarstwo spadło na nią, co przyjęła z wyraźnym zadowoleniem i uczyniła z tego swoją życiową misję i powołanie. Nie zmieniło się to nawet po powrocie męża do domu. Nie mogąc zrealizować swoich władczych zapędów na innych polach, Marianna wyżywała się na służbie i nierzadko również na domownikach. A tych w Podolanach nie brakowało, choć i tak w porównaniu do innych dworów tu ich wcale nie było znowu tak wielu.

Podolska lubiła myśleć, że dzięki niej Podolany rozkwitły i przypominały samowystarczalny rajski ogród, w którym nigdy niczego nie braknie, a to za sprawą tak zorganizowanego gospodarstwa, ogrodów, warzywników, sadu i obejścia. Wszystko, cokolwiek się w gospodarstwie urodziło, było umiejętnie przetwarzane i przechowywane w piwniczce, w spiżarce lub zimową porą zakopcowane w ziemi.

Sobie też Marianna przypisywała zasługę, jaką niewątpliwie było umieszczenie syna w szkołach oraz zgromadzenie stosownego posagu dla córki. Zmęczona całodzienną krzątaniną wokół tysiąca drobnych spraw, marzyła przed snem o bogatym i utytułowanym zięciu, no i obowiązkowo o dobrze urodzonej, pięknej i posłusznej żonie dla ukochanego syna. Z tym że o ile mogła sobie wyobrazić tegoż zięcia, o tyle z synową szło dość opornie. W każdym razie żadna z okolicznych panien nie zyskała jej przychylności. Liczyła, że Antoni znajdzie w mieście kobietę swego życia, najlepiej utytułowaną, może nawet zagraniczną księżniczkę. Potem naturalnie przywiezie ją do matki, przedstawi i posłucha jej rady, jeżeli dziewczę okaże się słabego sortu. A już na czym jak na czym, ale na kobietach Marianna się znała. Uspokojona tą myślą, zasypiała snem, jakim zasypiają ludzie mający poczucie dobrze spełnionego obowiązku.

Długo jednak nie było jej dane pospać w tę wietrzną, mokrą grudniową noc, kiedy wydawałoby się, że nic nie zakłóci snu domowników sytych oraz utrudzonych po dojadaniu bożonarodzeniowych przysmaków, do tego kołysanych szumem wiatru i deszczu, miarowo uderzającego w drewniane deszczułki dachowego gontu. Najpierw dało się słyszeć mlaskanie końskich kopyt w gruncie rozmiękłym od roztopów oraz opadów deszczu i śniegu, trwających nieustannie od tygodnia. Niemal natychmiast zawtórowało mu ujadanie psów myśliwskich Wincentego i rżenie konia, co zmusiło Mariannę Podolską do wygrzebania się spod nagrzanej pierzyny. Choć w kominku wciąż jeszcze żarzyły się kawały drewna, chłód zakradający się od okien i drzwi wywoływał dreszcze na rozgrzanym snem ciele gospodyni. Dlatego też po omacku narzuciła na siebie spoczywający na weznogach łóżka kontusik podbity futerkiem, a dopiero potem odszukała stojącą na stoliku obok świecę, którą zapaliła od rozdmuchanego naprędce w palenisku żaru.

Małżonek jej też już zdążył wstać, choć sen miewał mocny. Domyślała się, że skomlące i drapiące w drzwi psy obudziły swego pana. Jakoż i on sam ukazał się we drzwiach przestronnej dworskiej sieni, odziany w kontusz, którym się szczelnie otulił. Psy na zmianę popiskiwały, poszczekiwały i łasiły się do nóg gospodarza, mężczyzny słusznego wzrostu, w sobie tęgiego, choć nieco zgarbionego, jakby skulonego, o włosach szpakowatych, a wejrzeniu ciemnych oczu łagodnym.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Uciekinierka i ułan. Powieść Joanny Wtulich kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Uciekinierka i ułan
Joanna Wtulich 4
Okładka książki - Uciekinierka i ułan

Czasy kampanii napoleońskiej w Prusach Wschodnich. Émilie de Berier, tajemnicza Francuzka, szantażowana przez politycznych wrogów z Polski, pragnie odzyskać...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo