Mrok otwierał właśnie swe wrota. Pokazywał, co jest za nimi. A najciekawsze było, że Virion nie mógł zobaczyć tam niczego, co by go odstręczało. Czego by już nie poznał.
Szalony świat Viriona - szermierza natchnionego, byłego skazańca, męża upiorzycy i przyjaciela upiorów - właśnie przeistoczył się w istny sen wariata. Pozostawiona w klasztorze Niki ma dla męża niespodziankę, która wprawi w osłupienie zarówno jego, jak i najstarsze upiory.
Szalenie niebezpieczny, ale jednak uporządkowany świat Zamku drży w posadach. Gwiazda z ogonem przetacza się przez nieboskłon. Taida i Virion stają do walki ramię w ramię. Świat się kończy. Nadchodzi czas wszechogarniającego zła, nieposkromionego chaosu i doszczętnego zniszczenia.
Kim byłby dzisiaj Virion? Stevem Jobsem? Elonem Muskiem? Czy Michaelem Burrym? Myślę, że byłby jednym z nas
– mówił w wywiadzie Andrzej Ziemiański.
Do lektury powieści Virion. Zamek zaprasza Wydawnictwo Fabryka Słów. Ostatnio na łamach naszego portalu mogliście przeczytać premierowy fragment książki, dziś prezentujemy kolejną część powieści:
Rejent wzruszył ramionami i stracił zainteresowanie obcym.
– Chodź tu, mała, bo każę siłą doprowadzić! – wrzasnął.
– Nie pójdę – pisnęła dziewczyna.
Skoro Auda nie chciała się ruszyć, ruszył się jej obrońca. Barczysty mężczyzna podszedł do kantorku. Czterech osiłków napięło mięśnie, szykując się do ewentualnego skoku na niego.
– Co dziewczyna ma podpisać? I gdzie jest testament?
Rejent nie mógł uwierzyć w taką bezczelność.
– A ty kim jesteś, parchu, żeby pytania zadawać? – powiedział z bezgraniczną pogardą. – Won stąd, bo psami poszczuję!
Mężczyzna nie przejął się ani groźbą, ani samym urzędnikiem. Wziął do ręki leżący na blacie dokument i szybko przebiegł go wzrokiem.
– Przecież to jest zrzeczenie się dziedziczenia na twoją korzyść.
– No i co z tego?
– To zwykły rabunek.
– No i co z tego? – Obwisłe wargi rejenta wydęły się w pogardliwym prychnięciu. – Won, ścierwo!
Mężczyzna podniósł rękę, powstrzymując osiłków, którzy już chcieli się na niego rzucić.
– Powiedz, dlaczego to robisz? – zapytał spokojnym tonem.
Musiał uderzyć w jakąś czułą strunę rejenta, bo ten postanowił odpowiedzieć:
– Bo mogę – wycedził z lekceważeniem. – Robię to, bo mogę, śmieciu!
Przybysz znikąd chwycił z blatu młotek, który służył rejentowi do uciszania zbyt hałaśliwych petentów. Urzędnik, który nagle domyślił się zamiarów obcego, natychmiast zdjął ręce ze stołu. Niestety, przybysz nie zamierzał uderzyć w dłoń. Zamachnął się młotkiem w twarz rejenta, poprawił w ucho i kopnął w goleń tego z osiłków, który zareagował pierwszy, unosząc ręce. Drugi z pomocników zarobił młotkiem w zęby, trzeci od góry w czaszkę. Jedynie czwarty zdołał odskoczyć i uciekał teraz w stronę drzwi z krzykiem. Nikt go nie gonił.
– Przepraszam... Ja przepraszaaaam – łkał rejent, powstrzymując krew buchającą z rozwalonego nosa. – Ja nie chciałeeeem...
– Pieniądze oddaj. I testament.
Roztrzęsiony urzędnik wyjął spod kantoru sporych rozmiarów skrzynkę. Potem dołożył związany sznurkiem zwój papierów.
– Nie zabijaj! – rozpłakał się nagle. – Ja przepraszam, nie chciałeeem...
– Ja pierdolę, wszystko juchą uświniłeś!
Mężczyzna z obrzydzeniem wziął skrzynkę i papiery, a potem odwrócił się do dziewczyny.
– Chodźmy – powiedział. – Pan rejent nie będzie już dzisiaj urzędował.
Auda patrzyła na niego rozszerzonymi oczami.
– To... To tak prosto jest?
– Tak prosto. – Uśmiechnął się do niej. – Wiesz, ja czasami mam wrażenie, że większość ludzi po prostu chce dostać w ryj. I robi wszystko, żeby dostać.
Nie mogła się otrząsnąć ze zdziwienia. Kiedy wyszli na szeroką ulicę, okazało się, że to nie koniec przeszkód. Pomocnik, któremu udało się uciec, zdążył zawiadomić straż. Teraz jej dowódca, niezdyszany nawet, triumfalnie wymierzył w obcego ostrze swojego miecza. Dwóch jego ludzi trzymało gizarmy w pozycjach bojowych, mimo że ich przeciwnik nie miał przy sobie żadnej broni.
– No! Koniec grandy, bandyto! Powiedz nam tylko, jak cię zwą?
Obcy mężczyzna popatrzył na niego spokojnie.
– Virion – odparł.
Dowódca straży był człowiekiem z otwartym umysłem. No i docierały do niego wieści z szerokiego świata. W związku z tym najpierw wytrzeszczył oczy, a potem kiedy treść tego, co usłyszał, przebiła się do świadomości, wykrztusił:
– O kurwa!
Zawrócił na jednej nodze i zaczął uciekać. A za nim jego ludzie.
Książkę Virion. Zamek kupicie w popularnych księgarniach internetowych: