Dziedziczymy po przodkach nie tylko geny ale też podejście do życia, zawód czy nawyki żywieniowe. Wszystko to stanowi przekaz intergeneracyjny i zazwyczaj jest jawne i oczywiste. Psychogenealogia w praktyce mówi o czymś więcej – o przekazie transgeneracyjnym, czyli o nieświadomym dziedziczeniu tego, co jest w rodzinie trzymane w tajemnicy, ukryte, niewypowiedziane a często ujawnia się u potomków w postaci powtarzających się w każdym pokoleniu chorób, nagłych lub przedwczesnych śmierci i tragicznych wypadków.
Autorka, profesor psychologii Anne Ancelin Schützenberger twierdzi, że w ten sposób objawia się dawna trauma, niedomknięta żałoba, dramaty, tajemnice i sprawy niezałatwione często od wielu pokoleń. A to, co zostało jedynie wyrażone w postaci niejasnych odczuć czy też dolegliwości, bez udziału naszej woli przechodzi w ukryciu na następne pokolenia i ma nad nami władzę.
Psychogenealogia jest nauką i zarazem sztuką. Pomaga zrozumieć to, co w sferze psychiki przekazywane jest poprzez pokolenia. Dzięki psychogenealogii to dziedzictwo staje się dla nas bardziej dostępne, możemy z niego korzystać, a jeśli zajdzie potrzeba, zmienić. Psychogenealogia powstała na bazie psychologii klinicznej, w oparciu o psychoanalizę, rozszerzoną o więzy międzypokoleniowe z użyciem techniki socjopsychologicznej i genogramu przekształconego w geneosocjogram, czyli w drzewo genealogiczne ukazujące więzi między osobami i ważne fakty z ich życia.
Dzięki tej książce dowiesz się:
- Czego szukać w swoim drzewie genealogicznym by uwolnić siebie i swoje dzieci od skutków traum przodków.
- Krok po kroku nauczysz się jak zrobić swój geneosocjogram,specjalne drzewo rodowe swojej rodziny dzięki któremu łatwo odnajdziesz tropy kolejnych tajemnic.
Dziś w naszym serwisie macie okazję przeczytać premierowe fragmenty książki Anne Ancelin Schützenberger:
Przedmowa
Psychogenealogia jest nauką i zarazem sztuką. Pomaga zrozumieć to, co w sferze psychiki przekazywane jest poprzez pokolenia. Dzięki psychogenealogii to dziedzictwo staje się dla nas bardziej dostępne, możemy z niego korzystać, a jeśli zajdzie potrzeba, zmienić. Psychogenealogia powstała na bazie psychologii klinicznej, w oparciu o psychoanalizę, rozszerzoną o więzy międzypokoleniowe z użyciem techniki socjopsychologicznej i genogramu przekształconego w geneosocjogram, czyli w drzewo genealogiczne ukazujące więzi między osobami i ważne fakty z ich życia.
Termin psychogenealogia stworzyłam w latach osiemdziesiątych, żeby moi studenci na wydziale psychologii, medycyny i socjoterapii na uniwersytecie w Nicei mogli łatwiej zrozumieć, czym są więzy rodzinne i przekaz międzypokoleniowy. Termin odnosi się do genealogii w kontekście badań psychologicznych: psychohistorii, badań kontekstowych, klinicznych wniosków psychoanalizy, badań nad komunikacją niewerbalną (w tym między innymi nad mową ciała, lapsusami językowymi, zachowaniami typu acting-out, zaniechaniami, wyrażaniem przez ciało przeżyć i doświadczeń w sposób niekontrolowany poprzez oddech, emocje, ciepło czy też przejmujące zimno).
Z czasem termin psychogenealogia stał się tak popularny, że aż nadużywany, a w konsekwencji został zbanalizowany i pozbawiony swojego pierwotnego znaczenia. Ani klinicyści, ani badacze naukowi, psychologowie czy lekarze, ani też nikt z moich współpracowników, przyjaciół czy studentów nie żongluje tak ot, lekkomyślnie tym terminem. Jednak, jak widać, słowo raz rzucone, wymyka się i zaczyna żyć własnym życiem.
Rozpropagowana przez media moda na psychogenealogię sprawiła, że wszyscy ją sobie z łatwością przywłaszczyli. Do tego stopnia, że dziś każdy czuje się kompetentny, by ją stosować, niekoniecznie mając stosowne wykształcenie i doświadczenie kliniczne. Niestety sytuacja ta prowadzi do nadużyć, co z kolei zapewne skutkować będzie ustanowieniem z jednej strony ograniczeń, a z drugiej obowiązku uzupełnienia wykształcenia na poziomie uniwersyteckim dla osób uprawiających tę dziedzinę.
Zainteresowanym polecam śledzić rozwój sytuacji prawnej we Francji i Europie, a także zawsze pytać terapeutę, do którego mamy zamiar się udać o jego wykształcenie, pamiętając, że kompetencje psychoterapeuty jak na razie nie zostały prawnie zdefiniowane.
Mój znakomity mistrz, psychiatra Georges Dumas, a następnie André Ombredane, jego uczeń, który potem miał pieczę nad moimi badaniami w Cerp (CNrS), zaszczepili mi zwyczaj ciągłego kwestionowania siebie, poddawania się stałej superwizji, kontynuowania okresowo psychoterapii i ciągłego aktualizowania swojej wiedzy o najnowsze badania. Zawsze stosowałam się do tego, a także przekazuję to innym.
Stan naszej wiedzy nigdy nie jest kompletny. Ciągłe dokształcanie się i nauka, bez względu na wiek, wymaga odwagi, pokory i wsparcia otoczenia, czyż można zatem oczekiwać tego od każdego? A jednak wydaje mi się rzeczą całkowicie normalną, że od osób, które mają pomagać innym, wymagamy, by najpierw uprzątnęły własne podwórko i nabyły potrzebne kwalifikacje.
Dobra wola absolutnie nie wystarczy. No i nie zapominajmy, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane...
Niniejsza książka prezentuje to, co jest owocem mojej trwającej wiele lat praktyki, pokazuje zasady mojej etyki zawodowej i metody, jakie stosuję w pracy. Podstawą tego wszystkiego jest moje interdyscyplinarne wykształcenie uniwersyteckie. Najpierw, w wieku osiemnastu lat, podjęłam studia w Instytucie Optyki, na politechnice, jako jedyna dziewczyna. Szkoła ta wywarła na mnie wpływ, pomimo że jej nie ukończyłam, podobnie jak studiów na politologii, których byłam wolną słuchaczką. Kolejnym etapem były długie studia uniwersyteckie w kilku dziedzinach nauk humanistycznych: prawa (licencjat), psychologii (doktorat), nauk politycznych, nauk ekonomicznych, ekonomii politycznej, historii, antropologii, statystyki i rachunku prawdopodobieństwa.
Do tego doszła psychoanaliza z Robertem Gessainem, psychiatrą i antropologiem, a następnie z Françoise Dolto i psychoanaliza grupowa, praca w małych grupach, doświadczenie na pięciu kontynentach w action research. Pracowałam też z J.L. Moreno metodą psychodramy. Przede wszystkim zaś wraz z Jamesem Enneisem w Szpitalu Świętej Elżbiety w Waszyngtonie, a następnie w Paryżu prowadziłam badania nad odkodowywaniem języka ciała. To podejście do języka ciała i przestrzeni wywarło wpływ na moją pracę i stało się tematem mojego doktoratu. W tamtych czasach wymagane były dwie rozprawy doktorskie. Tematem mojego pierwszego, „małego”, doktoratu była edukacja, a tematem „dużego”, państwowego – komunikacja niewerbalna.
Długie studia doktoranckie podjęłam pod podwójną, życzliwą presją J.L. Moreno i mojego męża, Marcela-Paula Schützenbergera. Zrobiłam też habilitację i zostałam mianowana profesorem psychologii i nauczycielem akademickim na uniwersytecie w Nicei. Równolegle zostałam ekspertką i superwizorką w dziedzinie nauk humanistycznych przy ONZ. Studia nad dynamiką grupową i psychodramą zaprowadziły mnie też swojego czasu na Uniwersytet Michigan w Ann Arbor w Stanach Zjednoczonych, gdzie uczyłam się obserwacji klinicznej, następnie przez około dziesięciu lat studiowałam na letnich kursach z dziedziny komunikacji niewerbalnej i metodologii badań naukowych.
Całe to doświadczenie dało mi duże otwarcie na różnorodność i pewną sprawność umysłową, podobnie jak umiejętność gry na pianinie ułatwiła mi pracę na komputerze.
Émile Henriot powiedział: „Kultura jest tym, co nam pozostaje, gdy zapomnieliśmy wszystko inne”. Dodałabym: szczególnie, gdy ma się świadomość jednocześnie swojej wiedzy i swojej ignorancji, czasem wielkiej ignorancji, w pewnych dziedzinach, w naszym świecie, który jest w stałym ruchu i gdzie paradygmaty podlegają ciągłej zmianie. Po drodze zostałam też żoną, matką, teściową i na koniec również babcią.
Wracając do psychogenealogii klinicznej, pragnę podkreślić, że polega ona na stosowaniu gotowych schematów, ani też na odnalezieniu prostych powtórzeń dat, bo te ostatnie nie zawsze mają znaczenie. Chodzi raczej o to, by podążyć meandrami skojarzeń naszego klienta (w rozumieniu Carla Rogersa: klienta jako osoby, która przychodzi na konsultację), tak jak dzieje się to w psychoanalizie, aby mu pomóc poprzez obserwację i dialog, wskazując drogę i stawiając hipotezy, które następnie poddawane są sprawdzeniu, żeby odnaleźć specyficzny, unikalny, osobisty, kontekstualny sens tych skojarzeń. W psychogenealogii klinicznej w procesie terapii oznacza to zwykle, że klient ostatecznie odkłada na bok bagaż przeszłości, zaczyna rozumieć i akceptować, odpuszcza i ostatecznie przestaje być uwarunkowany przez rodzinną przeszłość, zarówno jeśli chodzi o szkody wyrządzone przez traumy, zapisane w jego ciele, jak i wszelkie inne dramatyczne konsekwencje przeszłości rodzinnej: rany, błędy, wstyd, poczucie winy, żal, wykorzenienie, straty, żałoby, tajemnice i to, co było w rodzinie pomijane wymownym milczeniem. Psychogenealogia może również pomóc człowiekowi zrozumieć jego własne życie, wybory zawodowe i osobiste, oświetlić drogę, która niekoniecznie musi być naznaczona traumą.
Często jednak osoby szukają pomocy w psychogenealogii dlatego, że doświadczają cierpienia fizycznego i/lub psychicznego. W psychogenealogii zwraca się oczywiście też uwagę na powtarzające się wydarzenia z przeszłości, które były dla danego rodu ważne i szczęśliwe w życiu codziennym. Psychogenealogia bowiem – nie zapominajmy o tym – prowadzi nie tylko do zaakceptowania przeszłości, ale także do uświadomienia sobie, że to, co jest słodyczą w naszym własnym życiu, także pochodzi z tego, co przodkowie zasadzili w naszym rodzinnym ogrodzie.