Kiedy doktor Zofia Nibużanka dostaje propozycję pracy w Szpitalu Ujazdowskim w Warszawie, nie waha się ani chwili. W wojskowej placówce medycznej z otwartością wita się lekarki i traktuje je na równi z mężczyznami. Dla Zofii jest to szansa, żeby doskonalić wiedzę i umiejętności na wielu prężnie się rozwijających oddziałach medycznych i w nowoczesnych pracowniach. Poznaje tajniki radiologii, neurologii, hematologii i innych specjalizacji, które w przyszłości pomogą jej stać się doskonałą pediatrą, chociaż w skrytości ducha marzy o chirurgii.
Pracę u boku najwybitniejszych specjalistów tamtych czasów przerywa wybuch wojny. Rzeczpospolita Ujazdowska - tak medycy nazywają swój szpital - funkcjonuje na bazie konwencji haskiej, ale jej regulacje są bezwzględnie łamane przez okupanta, a personel, zwłaszcza lekarze i pielęgniarki zaangażowani w konspirację, doświadcza wyjątkowego okrucieństwa wojny. Kadra oficerska zostaje wywieziona na Wschód i przepada bez wieści. Dopiero po latach świat usłyszy o Katyniu. Część lekarzy ginie w bombardowaniach, inni są wywożeni do obozów koncentracyjnych, zamykani w getcie albo torturowani w katowniach gestapo. Ocalali, a wśród nich doktor Zosia, starają się ratować pacjentów w warunkach urągających ludzkiej godności. Młodej lekarce jest tym trudniej, że jej mąż włącza się działania konspiracyjne oraz co chwilę docierają do niej złe wieści o losie najbliższych. Najgorsze przyjdzie jednak dopiero wraz z wybuchem powstania warszawskiego.
W powieści Ałbeny Grabowskiej ożywa przedwojenna Warszawa - losy fikcyjnych bohaterów przeplatają się z prawdziwymi wydarzeniami, w których uczestniczyli wybitni artyści, politycy i naukowcy dwudziestolecia międzywojennego. W powieści, wzorem poprzednich części cyklu, zostały przedstawione sylwetki autentycznych gigantów medycyny, takich jak Zygmunt Freud, Alois Alzheimer czy Kazimierz Funk.
Doktor Zosia to ostatnia część cyklu Uczniowie Hippokratesa, łączącego opowieść fabularną z przełomowymi wydarzeniami z historii medycyny.
– Doktor Zosia to książka wyjątkowa. Losy głównej bohaterki przeplatają się tu z opowieścią o Szpitalu Ujazdowskim, który jeszcze nigdy nie został tak szeroko i szczegółowo opisany, a jego dzieje można określić ,,historią Polski w pigułce". Ałbena Grabowska trylogią Uczniowie Hippokratesa dokonała rzeczy wielkiej – sprawiła, że historia medycyny uwolniła się z podręczników i stała się dostępna dla każdego. Po Thorwaldzie, który przybliżył dzieje światowej medycyny, Grabowska opisuje historię polskiej medycyny, i robi to tak, że nie sposób się oderwać – powiedział lek. Krzysztof Królikowski, prezes Stowarzyszenia Szpital Ujazdowski.
Do lektury zaprasza Wydawnictwo Marginesy. Dziś na naszych łamach przeczytać możecie premierowy fragment książki Doktor Zosia:
Kazimierz Funk 1884–1967
Kazimierz nie cierpiał leczenia, któremu go tu poddawali. Dałby wszystko, żeby opuścić sanatorium i wrócić do domu, do rodziców, nawet za cenę bycia kulawym do końca życia. Matka i ojciec stwierdzili jednak, że dysplazja biodra to groźna przypadłość, i wysłali go do Niemiec, do tego ślicznego miasteczka, do sanatorium, gdzie czuł się bardziej samotny, niż chciał się do tego przyznać. Ojciec był lekarzem, zajmował się chorobami wenerycznymi. Chłopiec lubił podglądać jego pacjentów. Najbardziej fascynowali go syfilitycy, którzy przychodzili do ojca ukradkiem, często po zmierzchu, i zasłaniali twarze maskami. Ojciec zabraniał mu wtedy wyściubiać nosa ze swojego pokoju, a dla Kazimierza to był sygnał, że warto podglądać tych ludzi przez dziurkę od klucza.
– Jesteś Niemcem! – Wysoki chłopiec wycelował w niego palec.
– Jestem Polakiem – odpowiedział spokojnie Kazimierz.
Chłopiec prychnął i odszedł. Kazimierz popatrzył za nim. Takich jak on było tu kilkunastu. Zwykle z chorobami kości, mięśni lub stawów. Kazano im się wygrzewać na słońcu i dobrze ich karmiono.
„Jedziesz do Niemiec, do sanatorium” – powiedział Kazimierzowi ojciec, a mama rozpłakała się i całowała go raz za razem w czoło. „Pamiętaj, że jesteś Polakiem. Chociaż jedziesz do Niemiec”. Zapamiętał te słowa.
– Dlaczego tak powiedziałeś? – spytała Elsa, śliczna błękitnooka dziewczynka, która cierpiała na powikłania po gruźlicy kości. Jedną nogę miała całą zagipsowaną i nie wolno jej było na niej stawać.
– Bo to prawda. – Wzruszył ramionami. – Rodzice przysłali mnie tu na krótko. Wyzdrowieję i wracam do Polski.
– Twojej Polski nie ma – odważyła się powiedzieć Elsa. A skoro nie ma Polski, to musisz być Niemcem.
Spojrzał na nią niechętnie.
– Nigdy nie będę Niemcem – rzucił stanowczo, po czym wstał i poszedł do pawilonu z książkami, gdzie znalazł tom o przygodach kapitana Nemo i zatopił się w lekturze.
– Czemu nie chciał pan zostać lekarzem? – zapytał Kazimierza profesor Stanisław Kostanecki, kiedy po ukończeniu chemii na Uniwersytecie w Bernie młodzieniec oświadczył swojemu mentorowi, że pragnąłby pozostać na uczelni i prowadzić badania nad estrogenami.
– Nie interesuje mnie praca z pacjentami – odpowiedział szczerze Kazimierz. – Chcę się zająć ludzką fizjologią wyłącznie teoretycznie. Być może moje dokonania wpłyną na medycynę bardziej, niż gdybym biegał ze stetoskopem.
– Czyli studiowanie biologii w Genewie panu nie wystarczyło? Kazimierz pokręcił głową.
– Pragnę zajmować się chemią. To jest przyszłość. Profesor roześmiał się.
– Pański ojciec jest lekarzem, prawda?
– Tak – potwierdził Kazimierz. – Dermatologiem i wenerologiem.
– Może dlatego nie chciał pan kontynuować jego dzieła uznał dobrotliwie Kostanecki. – Mój był anatomem i cytologiem.
Zabrał mnie na pokazową sekcję, kiedy byłem bardzo mały. Zobaczyłem wtedy ludzkie zwłoki i przeraziłem się. Nie tyle trupa, ile tego, że to mój ojciec sprawił, że ten nieszczęśnik leżał na stole z wypatroszonymi wnętrznościami.
– Doskonale pana rozumiem, profesorze – powiedział Kazimierz. – Mój ojciec był zafascynowany zmianami skórnymi. Miałem wrażenie, że po raz pierwszy zauważył, że istnieję, kiedy na mojej twarzy pojawił się silny trądzik młodzieńczy.
Profesor znów się roześmiał.
– Chce pan zatem zająć się flawonoidami, estrami i tłuszczami? – spytał. – Bo podczas studiów interesowało pana chyba wszystko, co można zsyntetyzować. Pora, żeby wybrał pan specjalizację, określił temat, którym zajmie się pan w swoim doktoracie.
– Chcę badać hormony – odpowiedział Kazimierz, czym zdumiał profesora. – Ściślej rzecz ujmując, żeńskie hormony płciowe. Estrogeny.
– To coś nietypowego. – Profesor pokiwał głową z uznaniem. Zatem przyjmuję pana do pracy. Widzę w panu potencjał, a rzadko się mylę.
Kazimierz Funk ukłonił się. Profesor wypromował około stu pięćdziesięciu doktorantów i słynął z ogromnej pracowitości. Można zaryzykować twierdzenie, że w każdym młodym naukowcu chętnym do pracy badawczej widział potencjał. Kazimierz docenił jednak jego słowa.
– I jeszcze jedno. – Stanisław Kostanecki zatrzymał Kazimierza. – Obaj jesteśmy Polakami na obcej ziemi. Nie mamy własnej ojczyzny, ale mamy tożsamość. Cieszę się, że możemy rozmawiać po polsku. Niech pan nigdy nie da sobie tego odebrać.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Doktor Zosia. Powieść Ałbeny Grabowskiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych: