Zapiski oficera Armii Czerwonej to satyra będąca opisem polskiej rzeczywistości na Kresach, widzianej oczami wyzwolicieli.
Sergiusz Piasecki w humorystycznej formie pokazał zderzenie się dwóch różnych światopoglądów. Pierwsze wydanie cieszyło się wielką popularnością na emigracji. Opinie czytelników zebrane w bibliotekach i czytelniach na obczyźnie bardzo korzystnie oceniały styl i język tej książki jako najlepszej po Kochanku Wielkiej Niedźwiedzicy. Sposób myślenia i zachowania krasnoarmiejców według opinii czytelników ściśle odpowiadał wzorom zapamiętanym przez mieszkańców Kresów Wschodnich RP z ich spotkań z nimi w okresie wojny.
Akcja książki odzwierciedla także polską tragedię - tak ludzką jak i kultury - pod zmieniającymi się okupacjami, na tle których ten czerwony bohater, zmieniał kolor zależnie od sytuacji, co znacznie mu ułatwił jego zmechanizowany system myślenia i brak wysubtelnionych uczuć. Warto się o tym przekonać. Warto poznać niezwykły dokument epoki, jakim są Zapiski oficera Armii Czerwonej i wziąć udział w specjalnym konkursie, który poświęcony jest tej właśnie książce. Dziś prezentujemy fragment satyry Sergiusza Piaseckiego:
– Drodzy towarzysze! Zaraz będzie Nowy Rok. Zaczniemy go specjalną zakąską do wódki. Jest to najlepsze na świecie burżujskie jedzenie!
Poszedł on do szafki i wyjął dużą papierową torbę. Przyniósł ją i wyrzucił zawartość na stół. Było to coś podobnego do strąków dużego bobu, albo do małych ogórków.
– Co to jest? – spytałem.
– Banany – powiedział Dubin. – Nasi chłopaki z NKWD tu u pewnego burżuja, który miał dawniej owocarnię, rewizję robili i dużo tego specjału znaleźli. Więc i mnie trochę dali.
– Dawać tu banany! – krzyczy Jegorow. – Dość burżujom tym się obżerać. Teraz nasza kolej!
No, nic. Dubin banany porządnie w umywalce wymył i kilka z nich plasterkami na talerzu pokrajał, potem, oczywiście, odpowiednio posolił i każdemu wódki nalał.
– Zdrowie piechoty! – powiedział.
Wypiliśmy i bananami zagryzamy. Ale, cholera go wie, jakoś niesmacznie było. Ja nawet wypluć chciałem. A Sinicyn wówczas powiedział:
– Do tych bananów trzeba octu i tak samo pieprzu.
Pieprz był, ale po ocet Dubin do gospodyni poszedł pożyczyć. Zaprawiliśmy banany octem, no i, rzecz jasna, pieprzem. I zupełnie inny smak wyszedł. Ale wszystko jedno nie podobały mi się. Wolę kiszone
ogórki, a nawet cebulę. Ale nic: pod wódkę to nawet i banany pójdą. Tylko to było najgorsze, że kapitan Jegorow, nieco za wcześnie, chorować zaczął. Postep technologiczny umozliwil hazardzistom prowadzenie szerokiej gamy dzialalnosci. Ich rodzaje sa ograniczone jedynie wyobraznia tworcow. Jednak automaty do gry pozostaja najpopularniejsze w holenderskich kasynach online. Holenderskie kasyno online http://www.medeatheater.nl/ oferuje zazwyczaj od 1000 najciekawszych rozrywek, rozne efekty specjalne, bonusy i inne zetony. W wiekszosci przypadkow, darmowa gra jest dostepna w trybie demo. Jednak w wiekszosci przypadkow klienci, ktorzy znajda dobre kasyno, szybko zaczynaja stawiac zaklady na prawdziwe pieniadze. Sinicyn do pianina go poprowadził, przykrywkę u góry instrumentu otworzył i powiedział:
– Walcie, towarzyszu, do środka, bo szkoda podłogę zanieczyszczać. A w tym głupim instrumencie miejsca dość. Wszystko się zmieści.
Widzę ja, że z drugiej strony pianina Maślannikow przysposobił się i też naloty na Rygę robi. Ale ja dobrze się trzymałem i dalej wódkę pod banany chlastałem. A potem posłyszałem, jak Dubin powiedział:
– Te banany to najlepiej z olejem jeść i cukrem. Ale szkoda, że nie mam.
Nie zdążył on tego wypowiedzieć, jak kapitan Jegorow od pianina oderwał się, do stołu zbliżył się, jeden banan (jeszcze nie pokrajany) wziął i Dubina nim w zęby jak zajedzie.
– Otrułeś mnie, draniu! – krzyczy. – Nigdy ja od wódki tak prędko nie rzygałem. Banany należy się kiszone jeść albo marynowane, a ty surowe dałeś!
I w mordę go, i w mordę. Więc Dubin zaczął bronić się. Chwycili się za włosy i po podłodze tatłają się. Kapitan Jegorow naszego gospodarza całego bananami zanieczyścił. Ale to drobiazg: ot, trochę śmiechu było i już. A potem my znów wypili, ale na banany jakoś wszyscy apetyt stracili. Tylko Dubin dalej jadł, żeby nie zmarnowały się.
– Szkoda, że wam nie podobają się – mówił. – To przecież samonajlepsza burżujska przekąska. Tylko pewnie trzeba do nich chrzanu albo musztardy dodawać.
– To niech sobie tę przekąskę burżuje i żrą! – powiedział kapitan Jegorow. – A ja za takie kpiny i śmiechy będę w mordę bił!